Od miesięcy w środowisku naukowym trwa debata nad nową listą czasopism punktowanych. Trudno dziś znaleźć temat, który by mocniej podnosił badaczom ciśnienie. Kryteria oceny czasopism od początku budziły kontrowersje, czarę goryczy przelał były minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, kiedy zaczął ręcznie sterować punktacją. Teraz naprawą wykazu, na prośbę ministra Dariusza Wieczorka, zajmuje się Komisja Ewaluacji Nauki. Ale i jej pomysły - głównie wprowadzenie różnych kryteriów dla różnych dziedzin nauki - wywołały poruszenie.
Wszystkie komentarze
Badania podstawowe z definicji są robione bez nastawienia na praktyczne zastosowanie.
Ktoś chce się tym zajmować - proszę bardzo, ale niech złotych gór nie oczekuje.
Nauka ma być po coś, po to aby był z niej pożytek a nie sztuka dla sztuki.
Czyli koniec z badaniami podstawowymi, od dzisiaj zamiast nauki uprawia się rzemiosło (bo tym stanie się "praktyczne zastosowanie" bez nauki). Ciekawe, na jak długo wystarczy dotychczasowych badań, które można "praktycznie stosować".
Nie bardzo rozumiem. Ja jak nie wykonam w pracy tego co oczekuje ode mnie szef nie dostanę premii czy podwyżki a nawet mogę stracić prace. Czego tak nie jest w nauce za pieniądze podatników? Czyżby brali to sie z przekonania, że praca naukowca na uczelni czy w państwowym instytucie jest ważniejsza niż prostego inżyniera? Może to same ego nie pozwala zrezygnować z habilitacji czy profesury? Każda praca musi być oceniana. Jak, nie wiem. Obyśmy doczekali się rozwiązań nowoczesnych i dobrych dla nauki bo mielimy ten temat od ponad 30 lat…
pod innymi względami jest dobry: nie należy nagradzać publikacji, lecz badania - publikacje są ich elementem, zwieńczeniem, może dowodem, ale dobre publikacje (w dobrych czasopismach czy wydawnictwach) mają zasadniczo ci, którzy prowadzą dobre badania
Mam nadzieję, ze to się zmieni, bo na razie nie ma poprawy w stosunku do tego co było za PiS. Wtedy jak wiadomo nauka i rozwój to nie były priorytety, bo rządziło rozdawnictwo socjalne, ale po zmianie władzy miało być lepiej, a na razie nie jest.
Bo przecież rozdawnictwo zostało. Te 60 miliardów rocznie na 800+ nie zniknie już nigdy.
złośliwie powiem: nagrody Nobla dostaliśmy nie dzięki super drogiemu sprzętowi a dzięki/za myślenie -- humanistyka górą
W sensie, nauka Polska* nigdy nie dostała żadnej prawdziwej (naukowej) Nagrody Nobla, bo nie stać jej było na prawdziwą naukę, sprzęt, techników i naukowców?
Tak właśnie może być.
* nie liczmy tu Marii Skłodowskiej-Curie czy naukowców polskiego pochodzenia pracujących i finansowanych poza Polską, bo nie o nich tu mowa.
To głupi pomysł: dać dodatkowe pieniądze tym, którzy już ich dużo mają. Lepiej robić więcej konkursów dla wszystkich.
w nauce taka jest jednak zasada że promuje się najprosuktywniejsze jednostki bo to 10% profesorów produkuje 90% użytecznej wiedzy, jest to szerzej opisane w książce globalni naukowcy globalna nauka, jeżeli chcemy być konkurencyjni konkurencje trzeba wprowqdzić, pozatym grant dostajesz za dobry POMYSŁ NA BADANIE, na wymyślenie pomysłu na dobre badanie mają podaną podstawową kwotę, wydaje mi sie to idealnym systemem.
Zależy o jaką jednostkę chodzi: czy o osobę, czy o jednostkę organizacyjną. W kiepskich instytutach mogą być świetni ludzie, którzy są tuż pod kreską przy przyznawaniu grantów. Jeśli książka ta jest uczciwa, powinno tam coś być o kółkach wzajemnej adoracji w nauce, czy spółdzielniach, przyznających sobie wzajemnie pieniądze albo publikacje do druku. Nauka jest podatna na manipulacje i nieuczciwe praktyki i ma problemy z ich eliminacją, vide ostatnie skandale przy wyborach władz na UW, czy WUM.
Ta książka to dzieło polityczne neoliberałów.
Jednak chyba byłoby lepiej, ażeby te dodatkowe pieniądze zostały przesunięte w kierunku grantów (także aparaturowych). Lepiej, bo może i 10% produkuje 90% wiedzy, ale przed zakończeniem badań, to nie wiemy, którzy z nich są w tych 10%,
Nie opłaca się również wydawać źródeł, a w zasadzie również pisać monografii.
Powodzenia z łataniem budżetu PAN z grantów ....
Zasadniczo już teraz wymagane jest łatanie budżetu z grantów. Dotacja budżetowa w wielu instytutach wystarcza na jakieś 60% zadań statutowych. Czyli tych, które instytuty PAN mają obowiązek wykonywać. A za co mają je wykonywać, skoro dostają tylko 60% niezbędnych pieniędzy? Ano z grantów. Tyle tylko, że granty nie mogą być przeznaczane na zadania statutowe, bo to by było podwójne finansowanie. Więc naukowcy starają się o granty na nowe projekty po to, żeby zarobić pieniądze na zadania statutowe.
Mniej więcej tak, jakby nauczyciel udzielał po godzinach korepetycji po to, żeby szkoła miała z czego płacić mu pensję.
To NADAL jest łamanie prawa i podwójne finansowanie działalności statutowej. Wie o tym doskonale zarówno PAN jak i NCN. Tymczasem NIK może mieć zupełnie inne zdanie i nie niewykluczone że podzielał by je sąd. To bardzo ryzykowna strategia rozwoju naukowego uczelni wyższych i PAN. W przypadku konieczności zwrotu kosztów są w co najmniej kłopotliwej i dość dwuznacznej sytuacji.
Na przyklad dialog ze spoleczenstwem (popularyzacja) czy inicjowanie prac z firmami prywatnymi (przemyslem)?
Ekspercka ocena moze byc za droga, jesli mialaby byc przeprowadzona rzetelnie. W koncu trzeba bedzie zaplacic osobom z tych "międzynarodowych zespołów ekspertów".
Ministrowi sie pewnie ten pomysl nie spodoba....
Ale popularyzacja nie jest naukowym aspektem. Co do komercjalizacji badań - całkowita zgoda; powinno to być w jakiś sposób uwzględnione.
To chyba zalezy, jak rozumiemy role naukowcow i co dokladnie oceniamy. Jesli tylko poziom badan naukowych, to chyba tylko publikacje powinny byc brane pod uwage. Ale jesli rowniez inne role, w ktorych naukowcow widzimy w spoleczenstwie (poza nauczaniem studentow), to na przyklad jak ktos jest doradzca rzadu, albo popularyzatorem, to tez powinno byc wziete pod uwage. No i oczywiscie cala domena badan komercyjnych i stosowanych - czy to tez powinno byc oceniane? Chyba tak, ale nie jestem pewien.
Serio?! To po co jest nauka za pieniądze z budżetu? Dla powielania kolejnych prac?
Może gdyby było więcej takich naukowców jak Profesor Malinowski nie trzeba by ludziom tłumaczyć czym jest pogoda, a czym klimat; dlaczego nie wolno wylewać szamba na pole; czym są szczepionki, a czym "leczenie" moczem etc.