Słowo wstępu: naukowcy w Polsce oceniani są głównie na podstawie tego, gdzie i ile publikują. Od tego zależy ich awans, osiągane stopnie naukowe i premie. Na ministerialnej liście można sprawdzić, ile punktów dostanie się za artykuł opublikowany w danym czasopiśmie. Pisma wyceniane są na 20, 40, 70, 100, 140 lub 200 pkt.
Za czasów byłego ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka to dość branżowe narzędzie zyskało ogólnopolską sławę. Głównie za sprawą spektakularnych punktowych awansów niektórych czasopism przy kolejnych aktualizacjach wykazu. Mało znane lub lokalne pisma wskakiwały nagle na poziom 200 pkt, zarezerwowany wcześniej dla prestiżowych wydawnictw, jak "Science" czy "Nature".
Wszystkie komentarze
duchologia nie jest zadna nauka..
A "Cement, Wapno i Piach"? Gdzieś polscy nałkowfcy muszą publikować
Duchologia jest ważną dziedziną badań! Proszę nie mieszać prac Olgi Drendy z jakimiś gusłami!
Ale dlaczego?
Czasopisma teologiczne tez sa wazne.
Publikuja w nich na przyklad pracownicy Wydzialu Teologii i Religii na Oksfordzie.
www.theology.ox.ac.uk/
Dobrze by bylo, zeby polscy naukowcy zajmujacy sie teologia tez tam publikowali.
I wydz.teologicznych nie powinno być na uniwersytetach. Mają swoje uczelnie, tam niech kształcą. I bez pomocy państwa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Cement, wapno i piach istnieją.
Bogowie, duchy i diabły nie istnieją.
Taka różnica.
Przyznam, że pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Może to miała być historia teologii?
Nie, to gałąź 'nauki' dla pacjentów psychiatrów...
To znaczy tylko, że nie orientujesz się w przepisach dotyczących nauki ;)
Można (i trzeba) podważać status teologii jako nauki, ale nauki teologiczne są wymieniane w ministerialnej klasyfikacji dziedzin i dyscyplin naukowych od momentu jej powstania (2005 rok).
Ja bym to zaliczył do etnografii, obok góralskich przyśpiewek ludowych, tańców rytualnych plemion indiańskich, tatuaży Maorysów itp.
Dzięki za oświecenie. Sam bym na coś takiego nie wpadł. Ciekawe czy są nauki astrologiczne albo alchemiczne
No! też powinny być!!!!
raczej bajki , gusła i zabobony jak harry potter cze star trek
Odpowiedź jest prosta - nikt za konferencje nie powinien dostawać żadnych punktów. Nie dość, że w dużej części (oczywiście - nie zawsze) są to wyrzucone w błoto pieniądze, to dlaczego jeszcze trzeba to premiować ?
Za konferencje powinno byc 0 punktow. Potem sa takie patologie ze ktos wysle poster i domaga sie nie wiadomo czego.
W naukach ścisłych, zwłaszcza w IT jest bardzo wiele konferencji o niezwykle wysokim progu wejścia. Znacznie wyższym niż w przypadku wielu czasopism z wysokim IF. Takie konferencje mają w tzw. rankingu Core ranking A lub A*.
.
Najlepsi publikują swoje prace właśnie na takich konferencjach. Ponadto, rozmiar takich prac jest często objętościowo porównywalny z czasopismem.
.
Problemem jest to, że na takich wiodących super-wypasionych konferencjach można też publikować łatwiej (zazwyczaj, nie zawsze) prace typu workshop i/lub poster. Ranga znaczenie i próg wejścia pracy typu workshop/poster jest nieporównywalnie mniejszy niż prac typu full-paper. A obecnie polski system jest na to całkowicie ślepy.
.
Dlatego ZDECYDOWANIE należy przyznawać punkty za konferencje. I to nawet w ramach najwyższego progu, ALE powinno to dotyczyć prac typu full-paper. Inne prace (takie jak workshop na przykład) powinny być punktowane o poziom lub dwa niżej niż tzw. full-papery.
Konferencje w naukach przyrodniczych, chemicznych, fizycznych czy medycznych mają zwykle swobodny dostęp a selekcja autorów jest dosyć słaba lub w zasadzie żadna, wystarczy zgłoszenie streszczenia aby prezentować poster a także ustne wystąpienie (zdarza się, że należy się zdecydować, co kto woli).
Czym innym są wykłady na zaproszenie, chociaż to też nie jest wcale oczywiste, dlaczego miały by być punktowane. Bo przecież prezentują wyniki, które były już publikowane lub wkrótce będą, w czasopismach naukowych (nie tylko w materiałach konferencyjnych !). Dlaczego ma się za to dostawać jakiekolwiek punkty ?
Te mat-info już nie są publikowane w czasopismach naukowych ?
Możesz mi wytłumaczyć dlaczego ?
To dobre rozwiązanie: dawać punkty za full papers na konferencjach. Lista Core jest martwa od 2020 roku. Australijczycy ją zarzucili i pytają ich o nią tylko Polacy. Podobno bardzo się dziwią, że jest wykorzystywana do oceny jednostek naukowych.
Sprobuj dostac sie do ICML i tam publikowac.
Piszesz nieprawdę. Lista Core NIE JEST MARTWA. Zarzucono rangowanie czasopism. Ranking dotyczący konferencji (a o tym rozmawiamy) jest normalnie aktualizowany. Zanim coś napiszesz sprawdź proszę, czy Twoje rozumowanie opiera się na faktycznych przesłankach.
.
W IT na wspomnianych przeze mnie konferencjach publikują najlepsi. Jeśli chcemy mieć postęp to dokładnie w takie miejsca powinniśmy mierzyć.
.
Mój zespół, w tym i ja, już dawno przestał zwracać uwagę na jakiekolwiek punktacje polskich ministerstw. Staramy się po prostu wskoczyć tam, gdzie są najlepsi i gdzie jest najwyższy próg. Czasami oznacza to, że najmocniejsze materiały publikujemy na konferencjach dziedzinowych (w Polsce za 140 punktów), a te średnio mocne materiały w czasopismach o przeciętnej pozycji międzynarodowej (w Polsce za 200 punktów).
.
Sam system punktacji jest mało istotny. Jest potrzebny, ponieważ na polskich uniwersytetach naukę uprawia około 10-20% pracowników zatrudnionych jako naukowcy (pracownik naukowy lub naukowo-dydaktyczny). Reszta nie robi nic, lub prawie nic. Dlatego system punktowy powinien pozwolić na szybką, prostą i wiarygodną ocenę, kto coś robi, a kto nie. Eksperckiej oceny dokonują recenzenci, kiedy aplikuje się o grant.
.
Habilitacja powinna zostać zniesiona. W mojej dziedzinie ona (merytorycznie) nic nie znaczy. Za to daje dostęp do większych pieniędzy dużej grupie ludzi, których dorobek jest często słabszy niż dorobek zdolnych doktorantów. Chętnie wymieniłbym dystyngowanych dziadków na zdolną młodzież. Pierwsi biorą kasę a perspektywy mają zerowe, drudzy wręcz przeciwnie.
Przepraszam za pomyłkę, dawno tam nie zaglądałem. Rzeczywiście, ożyli i pojawił się ranking z 2023 roku. Chyba niedawno, bo w FAQ wciąż jest: "We had a round in April/May 2023 and are currently processing these to produce the 2023 rankings.", a już przecież "przeprocesowali"? Ale to ostatnie tchnienie CORE (piszą o braku sił i środków, dlatego zniknęła Journal List) , bo następne notowanie ma być międzynarodowe - ICORE w 2026. Zauważyłem spore zmiany, w tym potraktowanie międzynarodowych konferencji organizowanych w Polsce jako "National", bez kategorii. Nasza lista punktowa jest chyba oparta na CORE 2018, bo w niej jeszcze np. IEEE CDC ma Rank A, a w notowaniach 2020, 2021 i 2023 już tej konferencji nie ma.
Najlepsi ZE WSZYSTKICH DZIEDZIN, nie tylko IT, jeżdżą na konferencje. Dużo się dzieje w innych, w moim przekonaniu, ważniejszych dla cywilizacji niż IT dziedzinach: medycynie, farmacji, energetyce odnawialnej, rolnictwie, komunikacji, itd.
Ranking konferencji powinien być obiektywny, tworzony przez ludzi, którzy sami w nich nie uczestniczą, bo wtedy jest konflikt interesów. CORE nie miał tej cechy i ICORE też nie wygląda, że będzie miał. Ponadto, to zmniejszenie częstotliwości aktualizacji (co 3 lata) i 6-letnie opóźnienie polskiej listy MNiSW stawia pod znakiem zapytania tak ważną w nauce aktualność.
Plus nauki społeczne w dobie powszechnej depresji, w tym wśród młodzieży, zagrożeń związanych z sieciami społecznościowymi, szybkiej propagacji kłamstwa, deep fake'ów, itd. O tych problemach naukowcy mówią na konferencjach i nic nie dostają, a ci od IT owszem. Gowinowe paniska.
OK, ale:
1. Zwróć proszę uwagę na to, że punktacja ma wyznaczać kierunek.
2. IT to duża dziedzina i jest ważna dla nauki. To nie oznacza, że inne są mniej ważne.
3. Jeżeli w IT najlepsi publikują dużą część swojego materiału na kilku konferencjach, które są topowe, a nie w czasopismach, to chyba o czymś to świadczy, prawda?
4. Dlatego z 1 i 3 wynika, że należy dawać punkty za konferencje uwzględniając ich faktyczną rangę.
5. Nieważne jak CORE jest tworzony. Ważne, że ten ranking jest w dużym stopniu adekwatny do faktycznego i aktualnego układu sił w dziedzinie. Z tego co pamiętam, CORE jest tworzony m.in. w oparciu o acceptance rate, a to jest wskaźnik, którym oczywiście można manipulować (jak wszystkim!), ale nie jest uznaniowy.
6. Powyższe nie wyklucza (a punkt 1 wręcz wymusza!) eliminacji patologii, w której za full-paper dostaje się tyle samo punktów co za workshop i poster.
7. Aha - jeśli chodzi o światowy top, to jakiekolwiek zmiany tam następują bardzo powoli lub wcale. W mojej dziedzinie 2 najlepsze konferencje są takie same jak 6 lat temu. Tak samo jak konferencje, które są mocne, ale nie najlepsze. Są trzy i to też się nie zmieniło. Ruch dotyczy drobnicy, a drobnica nie ma znaczenia.
.
Czy to Cię przekonuje?
Mogę się zgodzić ze wszystkim poza ostatnim zdaniem. Warto, żeby naukowcy ze wszystkich dziedzin, zwłaszcza młodzi, jeździli na konferencje. Żeby poddać ocenie innych to co robią, żeby podpatrzeć czym się inni zajmują, co się dzieje w ich dziedzinie, ew. zainspirować się i kogoś, nawiązać kontakty. Przy niedoinwestowaniu i wysokich opłatach już prawie we wszystkich czasopismach, nie tylko tzw. drapieżnych, kierownicy jednostek nie będą chętnie wysyłali na konferencje nie dające punktów. Warto też wspierać konferencje międzynarodowe organizowane przez Polaków, mimo obstrukcji CORE z oczywistych powodów. Znaczenie ma to gdzie materiały będą opublikowane i jakie będą cytowania, a nie rejection rate. Można zorganizować kameralną, jednosesyjną (tzn. bez równoległych sesji) konferencję i ją ostro promować i osiągnie się wysoki wskaźnik.
W tekście pojawia się nawet usprawiedliwienie dla tych, którzy brali udział w przekręcie Czarnka. To obrzydliwe nadużycie, bo redakcje szanujących się czasopism nie brały w tym udziału, a teraz okazuje się, że to nie było nic złego. Ta propozycja to pochwała działań nieetycznych i bzdura naukowa
Czymś ci polscy nałkofcy muszą się wykazać. Czarnek nic takiego by nie stworzył (bo za głupi był na to), gdyby nie było na niego nacisków ze środowiska.
Nie przesadzajmy dobry naukowiec to dobry naukowiec , spokojnie, jego działania zostaną z czasem zweryfikowane , chociażby przez naukowców zagranicznych. To tak jakby wszyscy pracujący w PRL byli zdrajcami.
Jeśli chodzi o nauki humanistyczne, to rzeczywiście jest problem z oksymoronem typu "ksiądz profesor": albo ktoś jest naukowcem, albo wierzy w zmartwychwstanie.
Dziękuję! Można coś czytać wiele razy i nie zauważyć takiego błędu :( Poprawione.
Ksiadz profesor? Zdarzaja sie tacy. Np. J.M.Bocheński, wybitny specjalista z dziedziny logiki formalnej i osoba duchowna. Wiara to " kibicowanie" hipotezie, której nie potrafimy dowieść ani poprawnie obalić. Ja moge wierzyć w teorię strun, np.
Dlaczego sugerujesz, że to jakiś specyficzny problem nauk humanistycznych? Teologia do nich nie należy, wg ministerstwa jest odrębną dyscypliną. Księża profesorowie zdarzają się też w innych branżach niż teologia (sporadycznie trafiają się nawet tacy, którzy prowadzą solidne badania, np. historyczne), a wierzących da się znaleźć wszędzie, łącznie z gender studies. I - uwaga - w miażdżącej większości nie mieszają guseł w które prywatnie wierzą z nauką. Ja tam w żadne nie wierzę, ale wbrew pozorom nie każdy naukowiec niebędący ateistą zajmuje się liczeniem diabłów na główce od szpilki albo rozważaniem wyższości papieskiej skarpetki nad paskiem św. Hildegardy.
Moja mama mówiła: "kto wierzy w gusła, temu d... uschła".
Michal Heller. Ksiadz,profesor.
Że co, proszę? Nauk teologicznych???
Nauk?!
No, nauk! Przecież niejaki Rydzyk też naucza i ma stopień naukowy :-)
A czego uczą u was w rosji?
No pewnie że nauk. Na przykład Jędraszewski naucza o tęczowej zarazie. W końcu ma tytuł profesora nauk, to naucza. A tu podsumowanie jego dorobku naukowego: youtu.be/wRhqcb8mH7o
U was w Rosji uczą że putin w trójcy jedyny, a polsza to nie zagranica.
lepiej się dowiedz czyj post plusujesz
Też się zdziwiłem. Gdyby napisali "nałóg teologiczny", to byłoby bardziej zrozumiałe.
Za to może je prowadzić Instytut Filozofii w Rzeszowie. To jest dowód rzeczowy, który mógłby przywołać resort do opamiętania.
Budżet jednego Harvardu to połowa polskich nakładów w tej dziedzinie. O czym mówimy?
W punkt - herbata nie zrobi się słodsza od mieszania.
który kraj wydaj 7%?
O bogactwie USA.