Kiedy ludzie przychodzą do szpitala, zwłaszcza rodzice, którym towarzyszy stres, na wejściu nastawiają się negatywnie - rozmowa z Izabelą Marcewicz-Jendrysik, dyrektorką Warszawskiego Szpitala dla Dzieci
Coraz więcej jest dziecięcych szpitali, które bardziej przypominają parki rozrywki i sale zabaw. Pobyt w nich ma jak najmniej odbiegać od przedszkolnej czy szkolnej codzienności
Nikt nie zapytał, czy może zabrać dziecko na pobranie krwi i czy zgadzam się na to, żeby mnie przy tym nie było. Chciałabym stać nad główką córki i mówić do niej, żeby wiedziała, że nie jest sama z obcymi ludźmi
W Szwajcarii panuje zasada: "Rodzice pacjenta to nie goście, ale współpracownicy". Mogą być obecni przy wszystkich zabiegach oprócz operacji. Na stronie internetowej kas chorych widnieje nagłówek: "Nie zostawiajcie chorego dziecka samego w szpitalu!"
Jesteście rodzicami? Wasze dziecko było w szpitalu? Spaliście na podłodze? Poprawmy razem warunki, w jakich towarzyszymy chorym dzieciom
W szpitalu matki karmiące nie stanowią osobnej kategorii, mają takie same prawa jak wszystkie inne matki. Poza tym, że usłyszą, że to dobrze, że karmią piersią, to mają trudniej, bo w sali nie ma łóżka czy sprzętu ułatwiającego karmienie dziecka, w...
Po pierwsze musisz mieć materac. Po drugie kup zapas majtek. Po trzecie znajdź w okolicy dobre miejsce do parkowania i zapytaj o tani sklep.
- Personel jest wypalony, bo w tych warunkach ludzie się wypalają. Dużo jest konfliktów z rodzicami. Wchodzi matka na oddział i pyta: "Gdzie mam łóżko?". No, nie ma pani łóżka. I się zaczyna - mówi prof. Jacek Wysocki, ordynator oddziału...
Rodzica trzeba traktować jak członka zespołu terapeutycznego. I kiedy coś mu się nie podoba, to trzeba to sprawdzić, może coś zauważył, może ma intuicję. Lekarze nie zawsze są na to gotowi
Byłam zmęczona, niewyspana, daleko od rodziny i znajomych, od starszego dziecka, z depresją, a mimo to nikt nie zaproponował mi pomocy psychologicznej
Szpitalne oddziały wraz z rodzicami podzieliły się równie mocno jak całe społeczeństwo
Po latach - jako mama dwuletniego chłopca - trafiłam na oddział dziecięcy szpitala wojewódzkiego. Zostaliśmy przyjęci oboje. Byliśmy razem. To było najważniejsze! Czuwałam przy łóżeczku mojego synka dzień i noc.
Personel na oddziale jest bezwzględny - niezależnie od tego, czy wymęczone chorobą dziecko spało w nocy, czy też zasnęło dopiero nad ranem, zostaje obudzone o godz. 6, kiedy zapalają się wszystkie światła na oddziale, a salowe zaczynają mycie sal.
Dlaczego tysiące rodzin przeżywa niepotrzebny, dodatkowy koszmar związany z pobytem w szpitalu?
Pielęgniarki i salowe zmieniały pościel tylko wtedy, gdy była już naprawdę brudna. Potrafiły przez cały dzień do nas nie zaglądać - wiedziały, że w salach są matki, więc niczego nie muszą robić. Czynności, jakie powinny wykonać przy dzieciach,...
Walczą z zakazami: wnoszenia gorącej kawy do sal dzieci (dwukrotnie zdarzyło się poparzenie dziecka przez matkę), palenia papierosów (pety notorycznie zapychają umywalkę w pokoju rodziców) i oglądania TV po godz. 22.
Jakoś żaden prywatny inwestor nie pali się, by wybudować szpital dla dzieci, choć powstało już wiele szpitali kardiologicznych, ortopedycznych czy okulistycznych. Bo na dzieciach zarobić się nie da.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.