To najczarniejsza seria w karierze trenera Pepa Guardioli. Piłkarze Manchesteru City nie wygrali siódmego meczu z rzędu, tym razem ulegając 0:2 Liverpoolowi - fantastycznemu liderowi ligi angielskiej, tracą do niego już 11 punktów.
Kilka zdań wypowiedzianych do kamery przez Jürgena Kloppa okazało się wydarzeniem sezonu w angielskim futbolu. Bardziej niż dramatyczne mecze, piękne akcje i gole. [Z cyklu "A JEDNAK SIĘ KRĘCI"].
To był wieczór szokujących błędów i porywającej dramaturgii. Po kwadransie gospodarze prowadzili 2:0, by przegrać z obrońcami tytułu 2:5
Trener Jürgen Klopp, który w pięć lat awansował do trzech finałów Champions League, uwielbia odwoływać się do emocji, napędzającej piłkarzy pasji do gry. Ale jego otoczenie coraz bardziej przypomina uniwersytecką katedrę
Tytuł przyznano tylko broniącym go piłkarzom City, jednak ponad ligową tabelą panuje konsensus: w obłędnym tempie ścigały się dwie niesamowite drużyny, spośród których trudno wybrać znakomitszą.
Do wyjazdowego rewanżu z Villarrealem, z którym tym razem wygrali 3:2, liverpoolscy piłkarze - oraz kibice, prezesi i wszyscy - przystąpili uskrzydleni. Bo najpierw dowiedzieli się, jaka będzie ich przyszłość
Po wyeliminowaniu Atlético Madryt i Benfiki Lizbona lider i wicelider ligi angielskiej tylko potwierdzili notowania bukmacherów. Pozostają głównymi faworytami rozgrywek
Piłkarze Manchesteru City dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale dwukrotnie je tracili i utrzymali minimalną przewagę nad liverpoolskim wiceliderem
Broniący mistrzowskiego tytułu piłkarze Liverpoolu przegrali z aktualnym liderem 1:4. Przegrali tam, gdzie do niedawna nikt nawet nie udawał, że stać go na więcej niż modlitwa o przetrwanie
Znów się okazało, że tam, gdzie my, szaraki, dostrzegamy kryzys, wybitne biznesowe umysły odkrywają fantastyczną okazję, by radykalnie zmienić świat. Na lepsze. [Z cyklu "A JEDNAK SIĘ KRĘCI"]
Obrońcy tytułu z Liverpoolu trzy razy obejmowali prowadzenie w meczu z beniaminkiem z Leeds. Trzy razy je stracili, ale ostatecznie wygrali 4:3.
Piłkarze Liverpoolu zdobyli ostatecznie tytuł w czwartkowy wieczór, bez ani jednego wystrzału. Zdetronizowali Manchester City
Idealnie mądrej odpowiedzi na tytułowe pytanie udzielił, a jakże, futbolowy celebryta Jürgen Klopp. Rozgniewany Jürgen Klopp.
Obrońcy trofeum w 1/8 finału rozegrali z Atlético Madryt fantastyczny mecz, ale skończyli jak obie pozostałe największe drużyny bieżącej dekady - nagłym, szokującym upadkiem.
Tej nawałnicy nie miał prawa przetrzymać nikt. Ale piłkarze Atlético na stadionie Liverpoolu zwyciężyli, choć w dogrywce przegrywali już 0:2.
Jürgen Klopp, trener powszechnie lubiany i wszechzwycięski, znienacka został oskarżony o brak szacunku dla angielskiego futbolu.
Policja ostatecznie zidentyfikowała kibica, który obrażał Divocka Origiego, czarnoskórego napastnika Liverpoolu.
Arkadiusz Milik dokonał wyczynu, jakiego wcześniej w barwach Napoli nie dokonał nikt. I wraz z broniącym tytułu Liverpoolem wyrzucił z rozgrywek ekscytujących debiutantów z Salzburga.
I znów to samo. Mózgi mamy tak schrzanione, że nawet w sportowcu fantastycznie wygranym, który właśnie przeżywa chwile chwały, widzimy przegranego.
Na mistrzostwo Anglii czekają już trzy dekady. I chyba mają dość. Po zwycięstwie 3:1 nad broniącym tytułu Manchesterem City piłkarze Liverpoolu uciekli mu w tabeli.
- Czy się martwię? A kto z normalnie funkcjonującym mózgiem się nie martwi? - odpowiedział Jürgen Klopp na pytanie, czy niepokoi go popularność skrajnie prawicowych populistów w Europie.
Przyłapałem się na tym, że ostatnio co sezon wykrzykuję, wielokrotnie i zawsze w uniesieniu, że trwa najcudowniejsza Liga Mistrzów w historii.
Piłkarze z Manchesteru w oszałamiającym stylu obronili mistrzostwo Anglii, ale tym razem logika sportu wręcz zakłamuje rzeczywistość - wszyscy widzieliśmy, że na tytuł zasłużył również Liverpool
Wściekły Liverpool kontra wycieńczony Tottenham. 1 czerwca w Madrycie obejrzymy finał Ligi Mistrzów, jaki nie miał prawa się zdarzyć
To był wieczór nie do zapomnienia. Znów, jak to w Lidze Mistrzów. Gospodarze, którzy wygrali 4:0, powtórzyli swój wyczyn wszech czasów. Goście ponownie przeżyli traumę, jakiej doznali przed rokiem.
Trzy nieszczęścia Liverpoolu oraz błysk geniuszu Garetha Bale'a sprawiły, że Real wygrał 3:1 i obronił najcenniejsze klubowe trofeum w Europie. Klub znany jako królewski zasługuje już chyba na status futbolowego cesarstwa.
Projekcja dokumentu "You'll Never Walk Alone" o historii hymnu Liverpool FC, jaka miała miejsce na festiwalu Ale Kino! w Poznaniu, dała mi wiele do myślenia na temat hymnu Lecha Poznań. Czy my go w ogóle mamy?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.