Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł pt. "Wielka ściema z witaminą C". Nic jednak rewelacyjnego w nim nie stwierdzam. Prawdy o witaminie C znane mi są od 1969 roku.
To ja skromny lekarz polski pracujący w wiejskim ośrodku zdrowia stwierdziłem, że witamina C nie ma działania profilaktycznego w grypie i chorobach przeziębieniowych.
Na potwierdzenie tego przesyłam moją pracę, którą opublikowałem w "Wiadomościach Lekarskich" w 1969 r.
Informacje w niej zawarte zostały przemilczane przez prasę medyczną i inne media. Prawdopodobnie była to "zasługa" firm farmaceutycznych, które wówczas dystrybuowały witaminę C w tonach.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
W każdym razie brawo Pan Doktor!!!!
Praca nie zyskała popularności, bo to nie są badania, ale "badania".
Oczywiście autor doszedł do właściwych wniosków, ale sposób dojścia do nich ma niewiele wspólnego z dobrze zaprojektowanym i przeprowadzonym eksperymentem. Choćby pierwszy z brzegu zarzut. Dowodem ma być nieobecność w szkole? A skąd wiadomo, jaka była jej przyczyna? Poza tym propagatorzy stosowania witaminy C w profilaktyce przeziębień twierdzą, że dawki muszą być wyraźnie większe, niż wspomniane 200 mg. I nie ma tu tak wielkiego znaczenia, że witamina C wydalana jest z moczem, bo przecież nie zostanie wydalona zaraz po jej przyjęciu.
Podkreślę jeszcze raz na koniec, że wspomniany lekarz doszedł do właściwych wniosków. Ale to był przypadek, a nie efekt poprawnie przeprowadzonego eksperymentu.
Taaa... I nabawisz się kamicy moczowej, bo nadmiar witaminy będzie wydalany z moczem, a witamina C to kwas, więc odczyn moczu będzie kwaśny, co sprzyja powstawaniu kamieni nerkowych. Nie ma sensu brać więcej niż 400 mg dziennie, jeśli nie 200.
Nie należy mylić artykułów naukowych i wypowiedzi naukowców z tym, jak o odkryciach i badaniach naukowych piszą dziennikarze.
to jest klucz do zdrowego życia - umiar we wszystkim. Wystarczy popatrzeć po ulicach by zauważyć, że ludzie mają z tym problem, ale wolą szukać magicznych tabletek zamiast zamknąć koryto w domu i trochę się poruszać .
omm omm uran taki smaczny
Byle z umiarem. Po co Ci 4 ręce?
Ja tak samo, tyle, że dużo :-D
Aż dziwne.
Ale to jeszcze nic nie znaczy. Widzę tu pewne niedociągnięcia metodologiczne.
Będąc małym brzdącem, szedłem do lekarza z grypą czy przeziębieniem, a lekarz dawał mi zwolnienie zawsze na tydzień. Czasami ten tydzień przechorowałem calutki, a czasami po dwóch dniach już wychodziłem z łóżka (chociaż o wyjściu na dwór nie było zazwyczaj mowy, bo czułem chorobę).
Może być też tak, że dzieci z witaminą C na początku chorują bardzo ostro, lekarz daje zwolnienie na dłużej. A mija im po dwóch dniach. Dzieci bez witaminy C chorują słabiej (słabsza reakcja układu odpornościowego) i dostają krótsze zwolnienia, a choroba trwa i trwa.
Tak więc brakuje tu tak naprawdę rzetelnej statystyki, jak to było z tą absencją.
Ale jest jeszcze lepsza zagwozdka - każdy organizm może reagować inaczej i jednym witamina C pomoże, a drugim nie.
Wniosek: każdy musi to wypróbować na sobie.
Jest o wiele więcej badań - nawet jest o nich mowa w liście - które rozstrzygają tę kwestię jednoznacznie.
Pomyśl o tym w ten sposób: witaminy biorą udział w metabolizmie jako jeden z elementów. Są do czegoś w organizmie wykorzystywane, przetwarzane przez jakieś enzymy itd. Jeśli jest niedobór danej witaminy, to procesy nie mogą zajść i człowiek choruje. Ale jeśli jest nadmiar witaminy, to tempo procesu limituje niedobór innych elementów systemu, np. enzymu który przetwarza witaminę. Tak więc suplementacja ponad miarę nie ma jak pomagać. A może szkodzić. Akurat C nie zbyt mocno. A ludzie chcą mieć magiczną pigułkę która pomoże. Dlatego lekarze wolą przepisać witaminę C która przynajmniej niewiele zaszkodzi, niż wysłuchiwać pretensji, że nie pomogli bo nie dali lekarstwa, którego po prostu nie ma.