"Czemu zamiast dlaczego jest używane na potęgę. To boli" - napisał czytelnik "Słówek". Podobne, ale bardziej radykalne opinie mają użytkownicy innych serwisów językowych: "Jakoś to czemu mnie razi!", "Brzmi ohydnie, prostacko, niechlujnie i prowincjonalnie", "Przyszło do miast ze wsi. To słoiki mówią czemu, a nie dlaczego", "Czemu zawsze wywołuje u mnie wstręt", "Jest nieporozumieniem niedouczonej części społeczeństwa".
Mimo że autorzy tych wpisów powołują się na swoją szkolną wiedzę, poprawne są obie formy: czemu i dlaczego. Wyklinane czemu uznają słowniki języka polskiego (synonim dlaczego), a językoznawcy, prof. Jerzy Bralczyk i prof. Mirosław Bańko, zachęcają do jego używania, nie zastrzegając, że to słowo potoczne.
Wszystkie komentarze
Aż sobie tego posłucham.
Ze niby ekskluzywne destynacje w bonusie za wyrabianie targetow na asapie cie denerwuja?
Słoiki mówią o Warszawie „stolica”. Nigdy nie słyszałem, żeby Warszawianin powiedział tak o Warszawie
Powinno być DLACZEMU ;-)
Czyli Norwid wielkim słoikiem był.
gorzej. ja to mówię: stolyca.
Takie miałem pierwsze skojarzenie. Norwid.
Ale w Paryżu!
A że >warszawianin< pisze się małą literą słyszałeś? No widzisz!
Wlasnie! Bo Norwid byl ze wsi...
Dlatemu mnie to nie rusza.
;p
a mnie obrusza " wołają" użyte w taki sposób
A mnie obrusza rażące niechlujstwo ortograficzne (zdanie powinno zaczynać się od dużej litery) i interpunkcyjne (cudzysłów otwierający ma być przyklejony do tego, co otwiera; zdanie oznajmujące powinno kończyć się kropką).
A jeśli gdzieś tam ciągle wolają, to chyba jest bardzo hałaśliwa okolica.
Pamiętasz samych swoich nr 3 i wycieczkę do USA?
Gdy moja kochana Babcia powiedziała: idź tamtą stecką, będzie bliżej, to spytałam: Babciu, dlaczego używasz gwary i mówisz "stecką", a nie scieżką? Babcia odpowiedziała: To nie gwara, to język polski. Zresztą gwara to taka matka języka.
Gdy wiele lat potem wzięłam do ręki słownik staropolszczyzny, to okazało się, że babcia miała rację. Kiedyś "stecka" była w mowie obiegowej.
A języki z Kaszub, Podlasia czy Śląska powinnismy traktować jako bogactwo.
Nie mówiąc o tym, że te "słoiki" z Miasteczka Wilanów itp. jak jeden mąż (i żona) poszły głosować za obaleniem pislamskiej autokracji. A "autochtoni" z Pragi Północ - wspierali PiS. A jak tak - to ja wybieram słoiki.
Czego nie ma? Słoików. Przez kogo jest zbudowana Warszawa? Przez SŁOIKI.
Są ciastki z japkiekm? To poproszę dwóch
"A języki z Kaszub, Podlasia czy Śląska powinnismy traktować jako bogactwo."
Powinniśmy. Ale warszafka woli urawniłowkę i będzie cię ścigać z motyką za regionalizmy "oglądnę" albo "ubierz buty", że o bardziej gwarowych wyrażeniach nie wspomnę.
Regionalizmy to jedno, a niepoprawności językowe to zupełnie co innego. Śmieszne jest jednak czepianie się warszawki, bo nie tylko ona jest wrażliwa na poprawność językową.
Zresztą tak jest na całym świecie: akcent, wymowa i słownictwo świadczą o pochodzeniu i wykształceniu, a na to ludzie wszędzie zwracają uwagę. Zachęcam do lektury np. Annie Ernaux Bliscy. Powiedziałabym nawet, że Polacy są wyjątkowo pobłażliwi jeśli chodzi o tę kwestię. U nas wręcz w złym tonie jest ocenianie ludzi przez pryzmat ich wysławiania się, a to wcale nie jest powszechne w innych krajach.
Cała moja warszawska część rodziny wyemigrowała w czasie 2ws i nikt z tych, którzy przeżyli tam nie wrócił.
Królu złoty, czy ty myślisz o szklanych naczyniach do przechowywania artykułów spożywczych, czy o określeniu przypisanemu ludziom przyjezdnym do Warszawy? Odmiana, jaką użyłem wzorując się na takich słowach odnoszących się do określeń (nazw) ludzi, jak: magik - magików, stoik-stoików, laik -laików. Może Profesor Bralczyk albo Profesor Kłosińska rozstrzygną?
kim jest słoik, tak się składa ,że wiele znakomitych postaci w historii Polski nie było z Warszawy, taka chluba naszegj literatury Mickiewicz albo zasłużony Piłsudski toż to chamy dla ciebie bo nie z Warszawy
"ubierz buty"- coś strasznego
mieszkam w Warszawie od ok 16 lat. zaledwie kilka razy słyszałam akcentowane PoliTEchnika czy mateMAtyka czy anGLIstyka. Wszędzie okropnie [moim zdaniem] brzmiące politeCHNIka, matemaTYka, anglisTYka. To, moim zdaniem, zmienia melodię języka. Na brzydszą. To samo w kwestii POszliśmy, zRObiliśmy, napiSAliśmy - nie słychać. Niemal wszędzie dudni: poszLIśmy, zrobiLIśmy, napisaLIśmy. Jak dla mnie, niestety. [nawet jeśli już uznane za dopuszczalne czy wręcz całkiem poprawne]
A skąd pomysł, że to w-wska problematyka? Używam -dlaczego- bez ideologii, nie razi mnie, gdy ktoś używa czemu. Tak jak mówię ziemniaki zamiast kartofle itp. W moich surowych (o zgrozo w-wskich) szkołach też nikt nie robił wykładów o lepszości form.
Przed II w.św. w W-wie mieszkało ok 1,2 mln ludzi, ich losy bywały tragiczne, ale jednak większość przeżyła. Po wypędzeniu wrócili i my- ich potomkowie nadal tu mieszkamy. Żaden potop, póki co, się nie wydarzył (Szwedzi się nie liczą:), a W-wa to nie Ziemie Odzyskane, choć dużo jest nowych mieszkańców (też z b. ciekawych miast i krajów) i to OK.
Na marginesie, nie znam warszawiaka czy warszawianki (a procentowo ich znam chyba najwięcej), którzy by używali przezwiska -słoik-. To byt internetowy bez adresu. Ze znanych mi osób, tylko moja sąsiadka tak mówiła czasem (też już dawno), w żartach, sama o sobie. A to b światowa dziewczyna jest. PS. O, moja polonistka uczyła, że brzydko jest mówić - dziewczyny- o koleżankach. Pojęcia nie mam dlaczego? Poloniści bywają ekscentryczni:)
Powiem więcej, technicznie rzecz biorąc, wymienione przez Ciebie znakomitości, nawet się w granicach dzisiejszej Polski nie urodziły:) Mało tego, warszawianką była tak np. Curie Skłodowska, od dziecka mnie pod jej dom urodzenia prowadzali:) i patrz, cały świat teraz mówi, że była Francuzką i mają argumenty. Na świecie, w ogóle nie ma prawdy i sprawiedliwości. Za przeproszeniem:)
Ale wiesz chyba ze twoje "niestety-zowanie" zalezy troche od ortografii. Koncówka -śmy jest w Polskim ruchoma (por. żeśmy poszli), i moznaby ja pisac OSOBNO, a wtedy akcent padalby na penultime - "POszli śmy", czy "POszli żeśmy", czyli zgodnie z ogólnopolska, chyba juz generalnie obowiazujaca, zasada.
Dla mnie - choc wychowalem sie w srodowisku akcentujacym "po staroswiecku" - dzis jednak "MUzyka" brzmi juz nieco sztucznie. A juz w derywatach to chyba niemozliwe - nikt przeciez nie mówi "MUzyczny" ???
Ale nadal denerwuje mnie gdu Anglicy wymawiaja Francuskie nazwiska z akcentem na pierwsza lub (przy dluzszych slowach) na druga sylabe ale nie na ostatnia, np. GOgę, zamiast *goGĘ (= Gauguin)
Wypraszam sobie takie uogólnianie :P Jestem z Warszawy z dziada-pradziada a na PIS nie głosowałam!
Fakt, już Fenicjaninie twierdzili, że Ziemia opiera się na czterech słoniach, a Warszawa na tyluż słoikach.
Pierwsze słyszę, żeby tzw. warszawka była wzorcem poprawnego mówienia. Tam są dokładnie tacy sami ludzie, jak wszędzie w Polsce. Jedni mówią przykładną polszczyzną, inni byle jaką, jeszcze inni slangiem czy nie wiadomo czym.
> Kiedyś "stecka" była w mowie obiegowej.
Poprawnie jest steczka. Stecka to mazurzenie jak pęcak.
> "POszli żeśmy"
To jest niepoprawnie. Poprawnie może być "żeśmy poszli", ale tylko wtedy, kiedy "że" jest spójnikiem. Przykład:
- Nie mów nikomu, żeśmy poszli do domu.
"pan weźmie", "pani zobaczy", itd. - trafiają do tłumaczeń w filmach. W Warszawie tak mówią, ale to nie znaczy, że w całej Polsce. I mamy narzucanie regionalizmów warszawskich
Anglicyzmy to dramat, bo przesiąkły do znacznie głębszych pokładów języka niż tylko leksyka czy frazeologia.
Tyle tylko, że nie ma to wiele wspólnego z miejscem zamieszkania, a raczej z brakami wykształcenia. Ludzie nie czytają porządnie napisanej polskiej literatury od małego, przez szkołę, po wiek dorosły, więc po prostu nie mają skąd znać języka polskiego (szkołą odpuściła kompletnie). No i wbrew temu, co im się wydaje, naprawdę istnieją polskie odpowiedniki dla języka, z którym mają kontakt w Internecie czy pracy.
Ale oni uważają, że skoro ONI o czymś nie wiedzą, to znaczy, że tego nie ma.
Inną sprawą jest brak spolszczania nowych dyscyplin. Łezka się w oku kręci, gdy się czyta, co w XIX wieku, pod zaborami, potrafiono robić, by spolszczać czerpaną z niemiecczyzny terminologię techniczną.
O starych naukach (biologia, matematyka, chemia) nawet nie wspomnę.
Dlatego właśnie łatwiej przeciętnemu Polakowi przyswoić matematykę niż język informatyki czy marketingu. Bez znajomości angielskiego daleko nie zajedziesz.
Nie, to zależy od akcentów zdaniowych i miejsca w zdaniu. "Poszli żeśmy" na początku zdania z odpowiednią intonacją jest najzupełniej poprawne. To regionalizm południowy.
Bzdury kompletne.
A to, że obracasz się w środowisku osób, które nie znają języka polskiego, nie znaczy, że stanowią oni normę.
W moim środowisku NIKT nie powie muZYka.
I co ma akcent w rzeczowniku wspólnego z przymiotnikiem?
Ale tylko warszafka (nie w sensie geograficznym, of course, tylko mentalnym) czepia się innych za to, że mówią zasadniczo poprawnie (to znaczy: zgodnie z normą przyjętą tam, skąd pochodzdą), ale odmiennie niż u nich.
My point exactly. Dla ciebie - "coś strasznego". Dla kogoś z południa Polski - rzecz najzupełniej normalna.
Warszafka nie jest oczywiście wzorcem poprawnego mówienia. Ale bardzo chciałaby za takowy uchodzić, dlatego tępi z zapałem oboczności regionalne jako "błędy językowe".
Nie podnoś błędu do rangi regionalizmu. "Żeśmy, żeście" jest ogólnopolskie, i nieważne czy "poszli żeście", czy "żeśmy to zrobili".
"I co ma akcent w rzeczowniku wspólnego z przymiotnikiem?"
Dyskutowany problem nie ma nic wspólnego z róznica miedzy rzeczownikiem a przymiotnikiem.
Przymiotnik "muzyczny" jest derywatem (= pochodzi od) rzeczownika "muzyka".
Zas fakt ze ty akcentujesz ten przymiotnika na penultimie (przedostatniej sylabie) czyli w zgodnosci z miejscem STALEGO w jezyku polskim akcentu, zas wspomniany rzeczownik na antepenultimie (przed-przedostatniej sylabie) nie jest "bzdura kompletna" (jak laskawie raczylas sie wyrazic o pogladzie sprzecznym z twoim dosc ograniczonym przekonaniem), lecz kwestia twojego socjolektu (dialektu twojej grupy spolecznej), który oczywiscie mozesz sobie uwazac za "wyzszy klasowo" niz jezyk "pospólstwa".
Anglcyzmy są na topie i dlatego nikogo nie rażą a rusycyzmy są be.
Ze niby ekskluzywne destynacje w bonusie za wyrabianie targetow na asapie cie denerwuja???
Mnie raza anglicyzmy, wskazuja na lenistwo umysłowe albo bufonade albo 1 i 2.
A mnie rażą pytajniki w zdaniach bynajmniej nie pytających lecz oznajmujących lub wykrzyknieniach.
Wolisz mózg elektronowy od komputera?
Język się rozwija tak z minimum połowa słów które używasz i chyba z 80% z języka technicznego pochodzi z niemieckiego, angielskiego lub innych języków. Bez naleciałości z innych państw ten język byłby ubogi, to samo z innymi w angielskiim masz też parę naleciałości z polskiego np inteligence które nie funkcjonowało przed 1 falą emigracji po upadku powstania.
Napisała osoba używająca źle bynajmniej
Mnie irytują i rażą.
Owszem, ale po co używać słów i zwrotów będących bezmyślnymi kalkami z angielskiego zamiast polskich? Nie lubię słyszeć "wykonać telefon" (make a phone call) zamiast "zadzwonić", "aplikować" zamiast "złożyć podanie", "za free" zamiast "za darmo".
Na komputer nie było odpowiednika zawartego w jednym słowie. Za to jest wiele anglicyzmów mające polskie odpowiedniki.
Przecież dobrze użyła.
Nie było - to można było wymyślić. Prawie wszystkie kraje na północ i południe od nas (od Islandii i Norwegii, przez Czechy, Węgry i Rumunię po Serbię i Turcję) doskonale sobie z tym poradziły.
True, true...
Były "mlaśnięcia" zamiast kliknięć itp.. i całe szczęście, że się nie przyjęły.
Postęp technologiczny rządzi się swoimi zasadami.
W Islandii, Norwegii, Czechach, etc. też nie mają słownictwa na wyspecjalizowane funkcje w systemach komputerowych -ponieważ tutaj postęp jest za szybki dla języka, a tłumaczenie tylko piętrzy komplikacje.
Producent wprowadza nową funkcję w oprogramowaniu lub sprzęcie. Dokumentacja jest po angielsku, pierwsze przykłady użycia z targów i od kilku użytkowników w sieci -po angielsku, wyspecjalizowane fora -po angielsku. Wszyscy są zajęci wdrożeniem nowego rozwiązania i na pewno nikt nie będzie się zajmował spolszczeniem nazw -bo całe oprogramowanie jest w angielskim.
Nikt nie będzie za każdym razem dokonywał konwersji w głowie tylko po to, żeby się odezwać do kolegi z zespołu, bo ten kolega, żeby odpowiedzieć i tak będzie musiał ponownie dokonać konwersji na angielski, znaleźć informację w oprogramowaniu, przekonwertować odpowiedź na język polski, itd.. itd. To są zdania często obfitujące w 10 takich terminów np: "jaki masz Noise Treshold przy GI, bo jak użyłem subdivs powyżej 3000, to na każdym Multi-Sub materiale z GRID-mapami FD z Phoenix'a mi ziarno wychodzi w renderze?"
Poza tym -po co tłumaczyć całą serię słów, skoro za 5lat program może odejść do lamusa, a część terminów umrze razem z nim?
Spolszczenia powstają naturalnie, tak jak 'renderowanie' -pochodna ang. ', która powszechnie zaczyna być zrozumiała, a wykluwać się zaczęła w latach 90-tych.
Jest też 'tutorial' i nikt nie używa polskiego 'instruktaż'. Dlaczego?
-dlatego, że dla danego tematu polski 'instruktaż' nie istnieje -a jest 5000 video po angielsku. Zamiast powiedzieć nowicjuszowi: "poszukaj video-instruktaż w sieci o okluzji otoczenia ... aha po angielsku 'instruktaż' to 'tutorial', a okluzja otoczenia to -'ambient occlusion' -po polsku niewiele znajdziesz.", mówi się:
"przejrzyj tutki o 'ambient occlusion' to jutro ruszymy dalej."
I ten skrócony 'tutek' zaczyna funkcjonować w jęz. polskim, bo rodzi się w sposób naturalny.
Nawet nazewnictwo w projektach też wygodniej jest stosować angielskie: 'circle' zamiast 'koło' i 'radius' zamiast 'promień', bo wtedy można bezpośrednio wkleić fragment kodu na wyspecjalizowanym forum w jęz. angielskim. Nie trzeba tłumaczyć, a każdy obcokrajowiec, nawet człowiek z Filipin, od razu rozpozna przeznaczenie obiektów, a tym samym cały zamysł i chętniej odpisze jak rozwiązać problem.
To nie są wydumane przykłady, tylko codzienna komunikacja i problemy.
W obecnych czasach nowe funkcje i aktualizacje to kwestia miesięcy, a nie lat. Polskie środowiska akademickie są w stanie wyłuskać główne trendy, ale gros. postępu pochodzi od producentów oprogramowania czy sprzętu, a nie z uczelni.
To są bajki, w że Norwegii mają swoje słownictwo -pracowałem z Norwegami i ich rozmowy są takie jak nasze -wyspecjalizowane słownictwo angielskie, przeplatane własnym językiem. Są zabawne odmiany, naleciałości lokalne, czy wymowa z akcentem danego słowa. Często takimi żartami dzielimy się zawodowo- międzynarodowo -ale laikom nie ma co przytaczać. ;]
Dodam jeszcze, że informacji na prawie każdy temat jest więcej w języku angielskim. Przełącz na ang. wikipedię; wyszukaj grafik w google z angielskim odpowiednikiem słowa -a wyników będzie więcej.
Polaków jest 38mln,
naturalnie posługujących się angielskim 400mln,
ludzi znających angielski: 1,5 mld.
Globalizacja to fakt, a postęp cywilizacyjny dokonuje się na Zachodzie,
-my też już do niego należymy.
Ale ja się z tym wszystkim zgadzam i wcale się nie upieram, żeby tłumaczyć na siłę. Informuję tylko, że jak ktoś bardzo chce (a wiele nacji chce bardzo) - to się da przetłumaczyć przynajmniej podstawowe słowa jak "komputer".
Na 20 złotych za kilo ;)
Nie! "poprawnie" będzie: Po 20 złoty. :-)
Może żeby ktoś kupił?
A po uj.
Po wiela te czereśnie?
Po zlotemu
Chyba o rozmach im chodzi
To chodzi o stopień unikatowości.
jest dramatyczne
Czyli epicki to jest unikalny?
Zaskoczę cię: może być jednocześnie liryczne, dramatyczne i epickie.
Niestety, pleni się ta bezmyślna kalka z angielskiego. Podobnie jak "dedykowany" albo "dokładnie". I mnóstwo innych.
Gdy dzieci mówią, że było epicko u Babci, albo na urodzinach, tzn, ze były wielopłaszczyznowe atrakcje: park, basen, roblox, trampoliny, naleśniki, kino, gry i zabawy, inni goście, wchodzenie na głowę wszystkim oraz prezenty:)
Gdy epicko wygłosiły wiersz Tuwima w szkole, tzn, że było to spektakularne wykonanie:)
Mnie się całkiem podoba to zastosowanie. Na forum raczej w mniejszości:)
"Na forum raczej w mniejszości:)"
Moze nie. Mnie tez sie ta "epickosc" podoba.
Skadinad jestem zafascynowany predkoscia z jaka to doszlo do Polskiego. W samym Amerykanskim jest to uzycie dosc nowe.
To jest kalka z angielskiego, bo ktoś nie zna słowa "heroiczny".
"Epicki" znaczy mniej wiecej "wspanialy", w tym moze sie miescic i "heroiczny".
To w ogóle nie jest odpowiednik słowa "heroiczny". Epicki może być melanż, może też być epicka porażka. To znaczy mniej więcej tyle co "spektakularny".
Ja tego nie rozkminię
I widzę to na co dzień,
Nie na seansach w kinie!"
Co więcej, oburzać się, a nie zajrzeć do dostępnych za darmo w internecie słowników języka polskiego.
Użycie "tego czy innego słowa" świadczy o kulturze mówiącego, jego wykształceniu i znajomości polszczyzny. A to dosyć ważne dla ludzi mieniącymi się Polakami.
Tez mnie to zastanawia. Jeszcze to ocenianie, że coś jest "prowincjonalne".
Raczej dla takich, dla których "bycie Polakiem" jest jedynym, co w życiu "osiągnęli".
Celne !