– O! „Tę twoją książkę". Jak dodajesz „tę", to od razu w tej konstrukcji zawarta jest ocena. I to niepochlebna, a to niemożliwe w wypadku tej mojej książki.
– Z gramatyką trzeba ostrożnie. Wiele z pozoru niewinnych form ma w sobie zaszytą ocenę. Na przykład taki wołacz. Niby coraz rzadziej obecny w języku, ale jak będziemy chcieli powiedzieć coś negatywnego, od razu nam się włączy. „Ty dziadu!" – powiemy. Albo: „Ty świnio!". A jak tak neutralnie się chcemy zwrócić, to wpycha nam się mianownik: „Maciek, chodź tu do nas!".
Wszystkie komentarze
No nie wiem. Nie znam się, nie studiowałam polonistyki, ani językoznawstwa itp., ale takie ćwiczenie, jak wymawiam w zależności od słowa takie z h i ch ....to jednak czuję różnicę na języku. W sensie, dla mnie ch nie jest tożsame z h. Nie mam problemów z ortografią, ale zawsze sądziłam, że to wynika, z faktu, że dużo czytałam...ale może jednak wynika z tego, że słyszę różnicę w wymowie.
To może być kwestia regionu, z którego pochodzi Pani lub wywodzili się rodzice, dziadkowie. Polszczyzna różnicuje się na dialekty nie tylko w zasobach słownictwa czy frazeologii [na to samo jedni mówią 'bławatek', inni 'chaber'; dzieci bawią się, wychodząc 'na dwór" albo "na pole"; na targu u siebie kupuję 'czarne jagody', w okolicach Krakowa już pod mianem - 'borówki' itp.]. Dobre ucho wychwyci ponadto cechy różnicującej się fonii mowy - od artykulacji do akcentu czy intonacji. Korzenie rodzinne mocno wpływają na indywidualne brzmienia: pólnocna czy południowa Polska? regiony na ścianie wschodniej czy centralne regiony? Małopolska czy Wielkopolska? Taka to geografia języka, pomnożona przez czynniki historycznokulturowe i podniesiona do potęgi z powodu różnych związków polszczyzny z innymi językami [zapożyczenia i to nie tylko z języków sąsiednich - raz jak życiodajna transfuzja, a kiedy indziej - niczym wrzód na rzyci]. Akurat część rodaków o rodowodach, np. ze wschodniej Polski może mieć naturalną zdolność słyszenia i wymowy dźwięcznego [h]. Przyczynek informacyjny do tegoż zagadnienia można znaleźć, m.in. w Poradni Językowej na platformie SJP PWN [9 XII 2005, "h i ch"].
Druga jedniodniówka miała tytuł: Nuż w bżuhu, a w niej wiersz Jasieńskiego, Mieso kobiet. Brzmi futurystycznie, czarnohumorystycznie i chyba współcześnie...
Mięso kobiet (pełny tekst wiersza w wikiźródłach):
Pszehodząc pszypadkowo pszez ćeńisty pasaż,
mimo palm kiwającyh śę jak senny palec
zobaczyłem kobietę, kturą rąbał masaż
i układał na ladźe kawał po kawale
(…)
Pożerajcie kobiety z octem i na sucho
Pszestańće z nimi robić swoje nudne świństwa
Kohankowie, noszący swe kohanki w bżuhu
nadhodźi wasza era: nowe maćeżyństwo
Czyż to nie jest język nadchodzących czasów...
Barańczaka pan nie czytał? :o
Poza tym, świetna rozmowa. Więcej takich poproszę :)
Ale czasem sobie mówię:"a chrzanić biernika!"C7|0wiek.
Weźmy na warsztat ten fragment:
>> Bo Polacy w ogóle mało czytają i język się u nas zmienia jak w kulturze niepiśmiennej. Przez to, że mamy mało kontaktu z literaturą, nie pamiętamy, jaki język był jeszcze niedawno, nie mówiąc o tym, jak wyglądał 200 lat temu. Nie utrwalają się literackie wzorce z wyjątkiem kolęd.
Najpierw możemy odczuć, że Polacy to in gremio ciżba niewykształconych ludzi, którzy nic nie czytają. Potem, w ramach autoterapii, możemy się od tego rytualnie odciąć, bo *ja przecież czytam*. Dzięki temu mogę przez chwilę zapomnieć o tym, że rzyć zakopią mi łopatą tak samo jak każdemu innemu człowiekowi.
PS. Bardzo irytują mnie zapożyczenia z angielskiego. Najbardziej irytują mnie tam, gdzie istnieją zakorzenione w polskim słowa, a zatem zapożyczenie w żaden sposób języka polskiego nie wzbogaca. "Dedykowany" w kontekście "przeznaczony" należy już do klasyków. A poza tym te wszystkie "dedlajny" zamiast "terminów", "kruszialny" zamiast "kluczowy". Moim faworytem jest "utylizować" w sensie "używać", podczas gdy w języku polskim oznacza to sposób poradzenia sobie z odpadami. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet komunikaty administracji publicznej (czy to rządowej, czy samorządowej) często nasycone są błędami językowymi. Deklaracja śmieciowa z jednej z gmin zawiera rubrykę "ilość osób" :-(
A co jest złego w ilości osób? Ilość odpowiada na pytanie "ile?" Pięć osób to ilość osób.
I tak technologia zrównana została z techniką, tylko co na to technolodzy?
Tak to jest gdy amatorzy humaniści wzięli się za tłumaczenie tekstów technicznych.
Ostatni "przebój" to: f i n a l n y jako "ostateczny".