Czy polski naprawdę jest trudny? Jak pięknie przeklinać? - po drogach i manowcach polszczyzny idą, rozmawiając, Olga Woźniak, nauczycielka języka polskiego, dziennikarka, i prof. Jacek Wasilewski, retoryk, autor wydanej niedawno książki "Bezecnik gramatyki polskiej".

Czy w języku polskim jest coś normalnego? Bo przeczytałam tę twoją książkę i czuję się w polszczyźnie jak w gabinecie osobliwości.

– O! „Tę twoją książkę". Jak dodajesz „tę", to od razu w tej konstrukcji zawarta jest ocena. I to niepochlebna, a to niemożliwe w wypadku tej mojej książki.

Nie miałam nic złego na myśli.

– Z gramatyką trzeba ostrożnie. Wiele z pozoru niewinnych form ma w sobie zaszytą ocenę. Na przykład taki wołacz. Niby coraz rzadziej obecny w języku, ale jak będziemy chcieli powiedzieć coś negatywnego, od razu nam się włączy. „Ty dziadu!" – powiemy. Albo: „Ty świnio!". A jak tak neutralnie się chcemy zwrócić, to wpycha nam się mianownik: „Maciek, chodź tu do nas!".

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    O, tego mi było trzeba! Świetny wywiad!
    już oceniałe(a)ś
    44
    2
    Sorki, że się w najczystszej polszczyźnie wyrażę: problem brzmieniowy "h" - "ch" nie jest pochodną "twardości" wymowy [obie spółgłoski są twarde], lecz historycznojęzykową kwestią dźwięczności [h] i bezdźwięczności [ch] głosek oraz zróżnicowania ich zapisu. Uprościliśmy artykulację, toteż po równo "chata", "ruch" oraz "druh", "herbata" zawierają bezdźwięczną spółgłoskę, bo tak łatwiej wymówić, czyli i w herbacie słychać "ch" (może tea z cukrem?), i w chacie również "ch". Ortograficznie jednak trwamy przy tradycji rozróżniania zapisu (zasada historyczna). Niektóre pułapki da się rozminować regułami, np. druh - drużyna, ruch - ruszać, czyli oboczność, inaczej wymiana spółgłosek --- h:ż, ch:sz (zasada morfologiczna). Kocham polską ortografię - prawie same językowe zabytki klasy zero! Nawet futuryści nie dali rady, choć intrygująco się zapowiadało: "Pszegląd prasy w mińatuże." (Bruno Jasieński w 1921 "Jednodńuwka futurystuw"). Internauci daleko skuteczniej dają odpór ortografii - w kupie siła?... Jakby co, to se i tak poradzimy pismem obrazkowym aż koło cywilizacja zatoczy, że hej!
    @SHU
    No nie wiem. Nie znam się, nie studiowałam polonistyki, ani językoznawstwa itp., ale takie ćwiczenie, jak wymawiam w zależności od słowa takie z h i ch ....to jednak czuję różnicę na języku. W sensie, dla mnie ch nie jest tożsame z h. Nie mam problemów z ortografią, ale zawsze sądziłam, że to wynika, z faktu, że dużo czytałam...ale może jednak wynika z tego, że słyszę różnicę w wymowie.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    @Ulla02

    To może być kwestia regionu, z którego pochodzi Pani lub wywodzili się rodzice, dziadkowie. Polszczyzna różnicuje się na dialekty nie tylko w zasobach słownictwa czy frazeologii [na to samo jedni mówią 'bławatek', inni 'chaber'; dzieci bawią się, wychodząc 'na dwór" albo "na pole"; na targu u siebie kupuję 'czarne jagody', w okolicach Krakowa już pod mianem - 'borówki' itp.]. Dobre ucho wychwyci ponadto cechy różnicującej się fonii mowy - od artykulacji do akcentu czy intonacji. Korzenie rodzinne mocno wpływają na indywidualne brzmienia: pólnocna czy południowa Polska? regiony na ścianie wschodniej czy centralne regiony? Małopolska czy Wielkopolska? Taka to geografia języka, pomnożona przez czynniki historycznokulturowe i podniesiona do potęgi z powodu różnych związków polszczyzny z innymi językami [zapożyczenia i to nie tylko z języków sąsiednich - raz jak życiodajna transfuzja, a kiedy indziej - niczym wrzód na rzyci]. Akurat część rodaków o rodowodach, np. ze wschodniej Polski może mieć naturalną zdolność słyszenia i wymowy dźwięcznego [h]. Przyczynek informacyjny do tegoż zagadnienia można znaleźć, m.in. w Poradni Językowej na platformie SJP PWN [9 XII 2005, "h i ch"].
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    @SHU
    Druga jedniodniówka miała tytuł: Nuż w bżuhu, a w niej wiersz Jasieńskiego, Mieso kobiet. Brzmi futurystycznie, czarnohumorystycznie i chyba współcześnie...

    Mięso kobiet (pełny tekst wiersza w wikiźródłach):

    Pszehodząc pszypadkowo pszez ćeńisty pasaż,
    mimo palm kiwającyh śę jak senny palec
    zobaczyłem kobietę, kturą rąbał masaż
    i układał na ladźe kawał po kawale
    (…)
    Pożerajcie kobiety z octem i na sucho
    Pszestańće z nimi robić swoje nudne świństwa
    Kohankowie, noszący swe kohanki w bżuhu
    nadhodźi wasza era: nowe maćeżyństwo

    Czyż to nie jest język nadchodzących czasów...
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    "Bo u nas poezja musi być głęboka albo chociaż napuszona i nadęta. Jeśli są proste teksty - to ludowe albo disco polo."
    Barańczaka pan nie czytał? :o

    Poza tym, świetna rozmowa. Więcej takich poproszę :)
    już oceniałe(a)ś
    18
    0
    Tak, ale przy tej świadomości języka i tej wiedzy można sobie mówić współczesnym językiem literackim, językiem korpo, XVII wiecznym włościańskim albo tym spod budki z piwem. Czy też miksować sobie dowolnie. I robi się to adekwatnie do sytuacji i rodzaju słuchaczy, albo (nadal świadomie) wbrew im. Natomiast jeżeli dziennikarz pisze językiem przerwy lekcyjnej w technikum i wydaje mu się że pisze poważny tekst, albo polityk wyraża się niczym pokojowiec udający dyrektora ze znanych przedwojennych filmów, albo w rozmowie służbowej popełnia się błędy gramatyczne na poziomie przedszkola to jest żenujące. Może za kilkadziesiąt lat, może za kilka nikogo nie będzie raziła eliminacja biernika, tak jak dziś użycie mianownika jako wołacza jest w zasadzie akceptowane. Ja wolę hołdować pewnemu konserwatyzmowi i mogę szybko ocenić człowieka: po spodniach, pierwszym zdaniu, tatuażu. Ten z tej grupy społecznej ten z tamtej - 90% się sprawdza.
    Ale czasem sobie mówię:"a chrzanić biernika!"C7|0wiek.
    już oceniałe(a)ś
    14
    2
    "język polski to jest ten, którym mówią Polacy." na przykład: "chciałem pokazać swój lewel i szerować zasady dobrego wychowania, więc powiedziałem ludzią, żeby nie wyrzucali ogryzkó na ziemię".
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    Tego typu materiały publicystyczne zwykłem nazywać twardochizmami. Cechą twardochizmu jest zapewnienie czytającemu psychologicznej wypłaty poprzez możliwość poczucia się kimś lepszym.

    Weźmy na warsztat ten fragment:
    >> Bo Polacy w ogóle mało czytają i język się u nas zmienia jak w kulturze niepiśmiennej. Przez to, że mamy mało kontaktu z literaturą, nie pamiętamy, jaki język był jeszcze niedawno, nie mówiąc o tym, jak wyglądał 200 lat temu. Nie utrwalają się literackie wzorce z wyjątkiem kolęd.

    Najpierw możemy odczuć, że Polacy to in gremio ciżba niewykształconych ludzi, którzy nic nie czytają. Potem, w ramach autoterapii, możemy się od tego rytualnie odciąć, bo *ja przecież czytam*. Dzięki temu mogę przez chwilę zapomnieć o tym, że rzyć zakopią mi łopatą tak samo jak każdemu innemu człowiekowi.

    PS. Bardzo irytują mnie zapożyczenia z angielskiego. Najbardziej irytują mnie tam, gdzie istnieją zakorzenione w polskim słowa, a zatem zapożyczenie w żaden sposób języka polskiego nie wzbogaca. "Dedykowany" w kontekście "przeznaczony" należy już do klasyków. A poza tym te wszystkie "dedlajny" zamiast "terminów", "kruszialny" zamiast "kluczowy". Moim faworytem jest "utylizować" w sensie "używać", podczas gdy w języku polskim oznacza to sposób poradzenia sobie z odpadami. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet komunikaty administracji publicznej (czy to rządowej, czy samorządowej) często nasycone są błędami językowymi. Deklaracja śmieciowa z jednej z gmin zawiera rubrykę "ilość osób" :-(
    @kr_okodyl
    A co jest złego w ilości osób? Ilość odpowiada na pytanie "ile?" Pięć osób to ilość osób.
    już oceniałe(a)ś
    0
    10
    @kr_okodyl
    I tak technologia zrównana została z techniką, tylko co na to technolodzy?
    Tak to jest gdy amatorzy humaniści wzięli się za tłumaczenie tekstów technicznych.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    @kr_okodyl
    Ostatni "przebój" to: f i n a l n y jako "ostateczny".
    już oceniałe(a)ś
    1
    2
    „Twarde „h”” - przykro to czytać w wywadzie z uczonym mężem, filologiem… @SHU Bardzo słuszna uwaga! DŹWIĘCZNE „h”! Poza tym trzeba by było dodać, że owo mityczne „istniejące w dawnej starannej polszczyźnie” dźwięczne „h” [?] pojawiło się dopiero w dobie średniopolskiej pod wpływem zapożyczeń z innych języków słowiańskich (czeskiego, słowackiego, ukraińskiego), które było tych językach kontynuantem prasłowiańskiego „g”. Ani w języku prasłowiańskim, ani staropolskim nie było tek głoski! Wymawiano ją w zapożyczeniach albo w gwarach kresowych pod wpływem wspomnianych już języków naszych sąsiadów i w wyniku hiperpoprawnej i manifestacji w języku różnic ortograficznych! (vide współczesna hiperpoprawna wymowa samogłosek nosownych). A „h” w germanizmach albo anglicyzmach też nie miało nic wspólnego z dzwiękiem [?], bo w tych językach jest ono również wymawiane bezdźwięcznie, tylko z innym miejscem artykulacji, bo szczeliny nie tworzy tył języka i podniebienie miękkie, a więzadła głosowe i nawet w transkrypcji oznaczane inaczej przez [h].
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    hatakumba i ch... :)
    już oceniałe(a)ś
    1
    0