Gdy Polacy czwórką weszli do pierwszej szóstki klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni, a później w Titisee-Neustadt na półmetku konkursu było ich w pierwszej piątce czterech, a w pierwszej dziesiątce - pięciu, pisaliśmy - używając slangu komentatorów piłkarskich - o "potworze, którego stworzył Michal Doležal". W mediach jednak lepiej przyjęła się inna nazwa, co chwilę powtarzana i odmieniana przez przypadki w kontekście zawodów w Zakopanem. "Bestia ze wschodu" uderzy, "Bestia ze wschodu" nabiera mocy. Nawet organizatorzy zawodów, spodziewając się czegoś wstrząsającego, zaapelowali do kibiców: "Nie przychodźcie pod skocznię!".
Wszystkie komentarze
Może nie pasuje do Zakopca, więc poszedł na odstrzał.
Nie będzie nam tu rozwodnik młodzieży tumanił.
Bycie ministrantem w przeszłości czy znak krzyża przed skokiem to prywatna sprawa każdego skoczka. Chyba istnieje jeszcze coś takiego jak tolerancja.
A ta wzmianka o płaceniu za reklamę to po prostu bezczelność.
wlasnie, sprawa prywatna, moga to w domu robic i mnie nie obrazac.
ty mógłbyś zaś swoje mądrości zachować dla siebie i rodziny, zamiast obrażać poczucie dobrego smaku i inteligencję innych czytelników wyborczej... ale nie chcesz.
raz ministrant zawsze ministrant. patrz niejaki duda.
słusznie. mogą sie pomodlic w domu do np. świetego Czerwonego Kapturka czy św. Babci, którą spożył jeszcze wowym czasie nieświęty Wilk.