Gdy kapitan reprezentacji leżał na murawie ogłuszony wybuchem petardy, spieraliśmy się gorączkowo, czy sędzia nie powinien się zdobyć na odwagę i przerwać meczu Rumunia – Polska. Pewnie sam arbiter w duchu się wahał. Może została przekroczona granica bezpieczeństwa?
Nie wahał się Lewandowski. Wstał, doszedł do siebie, wrócił do gry, by odpowiedzieć dwoma petardami – jedną odpalił z lewej, drugą z prawej nogi. Po meczu promieniał, ale niespecjalnie skupiał się na osobistych rekordach. Kapitan nie może odrywać się od drużyny. Ma ją prowadzić do celu, a nie przyćmiewać, zostawiać za sobą, udowadniać, jak wiele dla niej znaczy. To jest tak oczywiste, że przekracza granice banału i dobrego smaku.
Wszystkie komentarze