Toporne taneczne podkładziki sklecone w parę minut, odgłosy z trybun, obowiązkowo gwizdek sędziego, łopatologiczna melodia, tekstowa rymowanka, a przede wszystkim dużo, dużo dumy narodowej – tak wygląda przepis na muzyczną porażkę. Jej największą zaletą jest to, że szybko odchodzi w zapomnienie, najczęściej wraz z nadziejami na sportowe zwycięstwo. Piosenki takie jak „Do przodu, Polsko” Marka Torzewskiego (popularność tej piosenki jakoś przeminąć nie chce), „Polska do boju” Norbiego czy tegoroczne „Lewandowski, gol dla Polski” Krzysztofa Krawczyka wywołują irytację, czasem rozbawienie zmieszane z zażenowaniem.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Te najgorsze są złem czystej postaci: to taka twórczość rozpoczęła egzorcyzmy.
Te najlepsze.. są.
Naiwnie kiedyś wierzyłem, że to Niemcom słoń na ucho nadepnął.