- Zaczęłam bać się wiatru - powiedziała w pewnym momencie pożegnalnego wywiadu Kinga Rajda. A wiało mocno z różnych stron w ostatnich latach.
- Jeśli wrócę do skoków, to na pewno nie w barwach Polski - powiedziała jedna i już nie skacze. Pozostały dwie liderki, które w grudniu na zawody do Niemiec przyjechały oddzielnie, tak niesympatycznie między nimi było.
Już sam wydźwięk nowego zapisu w regulaminie jest, jaki jest. A wizerunek polskich skoczkiń pogarszają jeszcze ważni ludzie w polskich skokach, mówiąc: - Limit ustaliliśmy na normalnym poziomie dla zdrowego człowieka.
"Na końcu liczy się wynik, ale nikt nie zerknie w dzienniczki treningowe. (...) [I] do plecaka, ile cegieł masz napakowanych" - napisała Kinga Rajda, jedna z dwóch polskich skoczkiń w Pekinie.
Drugi indywidualny konkurs na MŚ w Oberstdorfie wygrała Norweżka Maren Lundby. Spośród czterech reprezentantek Polski tylko Anna Twardosz awansowała do drugiej serii. Zajęła 24. miejsce.
Reprezentacji Polski do podium konkursu drużyn mieszanych na MŚ w Oberstdorfie zabrakło prawie 150 pkt. Dlaczego aż tyle?
Bardziej rozczarowana może być tylko Sara Takanashi. Wygrała 60 z rozegranych dotychczas 160 konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich kobiet, lecz znów nie zdobyła indywidualnie złotego medalu MŚ. Zwyciężyła Słowenka Ema Klinec.
Sara Takanashi wygrała 60 z rozegranych dotąd 160 konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich kobiet. Ale złota indywidualnie nie zdobyła ani na igrzyskach, ani na MŚ.
Najlepsza polska skoczkini we wtorek uderzyła paskudnie o zeskok skoczni w Wiśle i pojechała do szpitala. Mistrzostwa Polski przerwano i zakończono, pozostało trochę pytań do ich organizatorów.
Ojciec mi narty zrobił. W warze dla świń podgrzał je i nagiął
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.