Marzyłoby się, by każde polskie miasto, które straciło swoich żydowskich mieszkańców, natrafiło na tak dociekliwą i empatyczną badaczkę jak Agnieszka Wierzcholska, która opisała Tarnów.
Wychowanie ich syna było niczym eksperyment. Skoro miał być pierwszym dzieckiem od setek lat dorastającym z hebrajskim jako pierwszym językiem, nie mógł wychodzić z domu. Decyzją ojca nie mógł też spotykać się z żadnym innym dzieckiem ani dorosłym.
Od Żydów we Wrocławiu oczekiwano asymilacji - przynajmniej na poziomie języka i sposobu noszenia się. Chodziło oczywiście o język niemiecki. I o to, żeby przestali być widoczni na tle ogółu mieszkańców.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.