Wszyscy pamiętamy noszenie maseczek, izolację i utrzymywanie dystansu społecznego. Czarna komedia ze znakomitym Peterem Sarsgaardem opowiada o pandemii. Ale nie o pandemii koronawirusa.
Dziesiątki lat temu świat zapomniał o pandemii hiszpanki. My też zapomnimy o naszej pandemii? O książce Bogusława Chraboty.
Pani Rubietti w dniu pochówku męża i syna zaczęła odczuwać duszności. Niebawem zaczęły docierać wieści o innych chorych uczestnikach pogrzebu. Pamięć o niedawnej epidemii hiszpanki nakazywała podjęcie natychmiastowych działań.
Amerykanie nigdy nie poznali prawdy o chorobie swojego przywódcy, która mogła wpłynąć na losy świata. Prezydent USA zachorował bowiem podczas paryskiej konferencji pokojowej, która ustaliła kształt Europy po I wojnie światowej.
Zawszenie, choroby, nawet masowe umieranie były czymś drugoplanowym. Polacy nie bali się, że uderza w nich tajemnicza, bezlitosna zaraza. Bali się, że Polska może się im nie udać. Rozmowa z Łukaszem Mieszkowskim, badaczem epidemii grypy hiszpanki...
Plaga, która w latach 1918-19 obiegła obie półkule, w niezwykle krótkim czasie mogła zabić nawet 100 milionów osób. Czarna śmierć XX wieku nie była dżumą, lecz grypą. I wbrew swej nazwie nie narodziła się w Hiszpanii, ale niemal na pewno w Stanach...
Zaledwie stulecie dzieli nas od światowego kryzysu zdrowotnego, który przyniósł więcej ofiar śmiertelnych niż jakakolwiek inna znana w historii choroba.
W marcu 1918 roku do szpitala w Fort Riley w Kansas zgłosił się żołnierz z kaszlem i gorączką. Po tygodniu było już 5400 chorych, a rok później pandemia grypy zabiła na całym świecie od 25 do 50 milionów ludzi.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.