Dla zwolenników wolnego rynku Francja jest "chorym człowiekiem Europy". Dla przeciwników - przykładem państwa opiekuńczego, które wprawdzie kosztuje drogo, ale warte jest każdego euro z podatków.
Rośnie poparcie dla skrajnie lewicowego, antyunijnego Mélenchona, notowania Marine Le Pen też są wysokie. Gdyby Macronowi kiepsko poszło, mielibyśmy drugą turę Le Pen kontra Mélenchon. Putin zacierałby ręce.
Dzwon, który bije dziś Francji, bije także Polsce i całej Europie. Od tych wyborów zależy los Unii i polskiej demokracji.
Druga tura Le Pen - Mélenchon to koniec Europy, jaką znamy: unii demokratycznych wartości, otwartych granic, dobrobytu i pokoju. Kibicujmy braciom francuskiej demokracji
Rynki finansowe najchętniej widziałyby w Pałacu Elizejskim centrystę Macrona lub konserwatystę Fillona, obawiają się zwycięstwa Melenchona. Robotnicy wolą jednak Le Pen, która kusi ich programem "ekonomicznego patriotyzmu".
Polacy, Amerykanie, teraz Turcy zagłosowali na Wielkiego Bossa, który przejmie od nich trud podejmowania decyzji i może obmyśli jakąś fajną wojnę, dzięki której narodzi się kilku narodowych bohaterów.
Próba generalna przed francuskimi wyborami prezydenckimi wypadła bardzo dobrze dla opozycyjnej prawicy i fatalnie dla rządzących socjalistów.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.