Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Wszystkie komentarze
tudzież dda - syndrom będący efektem horoskopowym, skompromitowany i wyśmiany nawet przez twórcę samego pojęcia - a wyborcza napie... artykuły, osobliwie często w wysokich obcasach.
Dzieci nie są aż tak głupie aby śladami dorosłych, wyszukiwać u siebie i sobie
przypisywać różne dolegliwości psychiczne, Oni po prostu o tym jeszcze nie
wiedzą i nie odczuwają takiej potrzeby. Wręcz odwrotnie od dorosłych tych,
którzy są chronicznie chorzy, na wszystko co jest możliwe, a w szczególności
brak zainteresowania własnymi dziećmi !
bo za wszelką cenę chce być dominującą we wszystkich tematach,
jak Kaczyński !!!
Jak kiedyś napisałam pod którymś z artykułów z ADHD, że opisane objawy można przypisać niemal każdemu dziecku, to wywołałam takie oburzenie, jakbym odebrała co poniektórym sens życia. No bo jak można tak prostacko uznać, że niesłuchanie nauczyciela, kręcenie w ławce, rysowanie czy gapienie się w okno na nudnej lekcji nie jest życiową tragedią połowy populacji (tej połowy, która właśnie odkrywa u siebie niezdiagnozowane od 40 lat ADHD), tylko normalnym objawem znudzenia?!
A tak na marginesie: studenci medycyny doskonale znają sytuację, kiedy po zajęciach dotyczących konkretnych schorzeń połowa studentów zaczyna obawiać się, że właśnie je u siebie zauważyła.
Szczególnie po zajęciach na temat pasożytów i schorzeń skóry.
Ależ wprost przeciwnie. Jak dziecko zaobserwuje, że Jasiowi wolno znacznie więcej, bo "jest chory", to bardzo szybko nauczy się "być jak Jasio", żeby też cieszyć się przywilejami.
Mozna czasami odnieść wrazenie ze dla wielu snowflake'ów (płatków śniegu) krzywe spojrzenie to "trauma" wymagająca "przepracowania" i nie wiadomo czego.
A ty umiesz czytać ze zrozumieniem?
Po cholerę pchać snowflejki gdy jest polski odpowiednik? Pochwalić się chciałeś, zaśmiecając przy tym język?
Jesteśmy mistrzami Świata w hipochondrii i jednocześnie narodem
lekarzy którzy wszystkich sami uzdrawiamy.
Walnijcie się w głowy. Bo przez takie Wasze gonitwy za klikalnością ktoś naprawdę chory, ten 1 na 1000, nie zostanie zauważony i nie dostanie pomocy w tłumie atencjuszy i histeryków których karmicie.
Skoro jednak korekty nie ma, i autorka o tym wie, wypadało by aby sama chociaż przeczytała tekst przed dodaniem. Ale do tego trzeba mieć jakiś szacunek do czytelnika i minimum pojęcia o czymś takim jak profesjonalizm
Czepianie się autorki jest bez sensu - widać, że nie rozumiesz, na czym polega korekta. Owszem, czasem korekta jest stosowana w przypadku tekstów "niusowych", pisanych pośpiesznie (i tutaj autokorekta też często zadziała), ale przede wszystkim stosuje się ją, ponieważ wyłapuje błędy, których autor nie jest w stanie sam dostrzec. Ba, dobrym wzorcem jest stosowanie podwójnej lub nawet potrójnej korekty - i to dwóch-trzech różnych korektorów, bowiem pojedynczy korektor może nie wyłapać wszystkich błędów, co więcej - czasami sam je popełnia. Wyobraź sobie, że korektę stosuje się nawet w przypadku publikacji autorytetów językoznawczych, bowiem im też się zdarzają błędy...
bo jak we wszystkim jest przewodnią siłą :-)))
To skutek rozplenienia się w Ameryce poppsychologii w socialach i w szkołach (jakieś lekcje-pogadanki o emocjach).
Patrzmy co dzieje się u nich, bo im wywaliło już skalę. W Ameryce zaburzenia psychiczne z tabu, wstydliwego tematu i rzadkich nieprawidłowości stały się modnym, pożądanym “badge of honor”. Nienormalnym stało się bycie normalnym, bez żadnej diagnozy. Patrzmy na USA i nie powtarzajmy tego samego błędu.
W USA za wszystkie te diagnozy i leczenie się słono płaci, jest to po prostu biznes.
w Polsce już też. Na psychologię wali tlum kandydatów, bo to dobry zawód
d.
Bo psychologa czy psychiatrę też można zmanipulować. To ludzie jak wszyscy.
A, i jedna sprawa: 40% dzieci i młodzieży których rodziców STAĆ na diagnozę i leczenie. Możliwe że część z tych 40% odbiera czas i energię personelu medycznego potrzebną pomocy komuś, kto naprawdę cierpi.
I w tym przytakiwaniu, że tak, ludzie przesadzają, ludzie się sami diagnozują... Nie zapominajmy że depresja, nie leczona, jest chorobą śmiertelną.
I myślę, że dorosłych też to dotyczy.
No tak - szwedzki stół, normalnie...
U nas jednak większym problemem bywa epilepsja płatu skroniowego mózgu - to ta jego część, która odpowiada za wzmożenie religijne
Wtedy się widzi buzię w tęczu i daje się jeszcze więcej na tacę
Ależ to normalne, przecież człowiek który nie chodzi na psychoanalizę to idiota, albo co najmniej nieuświadomiony ciołek. Kto chciałby mieć taką opinię w klasie. Depresja to minimum.