Bartek chce być pierwszą osobą z zespołem Downa w Polsce, która ukończy najbardziej prestiżowe zawody triatlonowe.
Beata leży od kilku miesięcy. Ciąża jest zagrożona, więc lepiej, żeby się nie ruszała.
Wreszcie rodzi. Synek jest naświetlany w inkubatorze, a ona wciąż w łóżku. Medycy oglądają Bartka na wszystkie strony i mówią: ale ładny! Pielęgniarki to samo: jaki śliczny! W końcu wypis. Beata ubiera Bartka, a on przelewa jej się przez ręce. Głowa majta mu jak flaga na wietrze. Lewo-prawo, góra-dół.
Beata: – Jak nieżywy pisklak.
Od ordynator Beata dostaje książeczkę dziecka i plik skierowań. Dziwi się. Przy Hani, pierwszej córce, było jedno. Ordynator ucieka z sali. Beata wzrok zatrzymuje na diagnozie: „s. Down".
Wszystkie komentarze
A jak wyglada zycie osob dotknietych ciezsza odmiana Downem? Jaka bedzie ich przyszlosc?
Zreszta nawet Bartkowi moze byc trudno jak rodzice kiedys umra.
Tej lekarki ze szpitala tak bardzo bym nie potepial, na pewno widziala rozne reakcje rodzicow, nie kazdy nadaje sie na rodzica-bohatera. Nikt, kto nie zna problemow rodzin z Downem itp. z autopsji nie ma prawa oceniac.
Dam siwą głowę osoby doświadczonej, że lekarka zadbała wyłącznie o siebie. Nie jest łatwo być z człowiekiem, któremu świat właśnie zwalił się na głowę, zwłaszcza gdy my go mamy o tym powiadomić. Po prostu wypchnęła problem za drzwi. Sama bym chętnie babie przywaliła.