Po raz trzeci pójdę na "Green Book", aby utwierdzić się w przekonaniu, że życie ma głęboki sens, a intensywna przyjaźń połączyć potrafi ludzi tak odległych od siebie jak wyedukowany czarnoskóry artysta i biały niewykształcony rasista.

Na film „Green Book” szedłem po raz pierwszy nie w ekscytacji związanej z masowym wysypem nominacji oscarowych dla tego dzieła, ale wyłącznie z tego powodu, iż gra tam Mahershala Ali. Po raz wtóry poszedłem, bo moje uczucie do Mahershali Alego rozszerzyło się także na drugiego z aktorskiej pary – Viggo Mortensena (Aragorn z „Władcy pierścieni”). Po raz trzeci pójdę, aby utwierdzić się w przekonaniu, że życie ma głęboki sens, a intensywna przyjaźń połączyć potrafi ludzi tak odległych od siebie jak wyedukowany czarnoskóry artysta i biały niewykształcony rasista. Nawet jeśli wzruszenia, które mi zafundowano, nazbyt zdają się wyrachowane. Ja jednak pragnąłem się wzruszyć, choćby i frajersko, dojmujący niedostatek bezinteresownych wzruszeń ostatnio u siebie zauważam. To, że opowieść oparta jest na prawdziwej historii przyjaźni subtelnego muzyka Dona Shirleya i brutalnego wykidajły Tony’ego Vallelongi, niestety dodaje sprawie lukru; czysta fikcja zawsze bardziej do mnie przemawia niż scenariusz oparty na faktach – scenariusze oparte na faktach stały się prawdziwym przekleństwem kinematografii.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Wyobrażam sobie jak Mróz Remigiusz jest szoferem Vargi.
    @morzelek
    Have my LIKE, Sir.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    Najwyraźniej Polcy i Polaki nigdy nie słyszeli o tym liście świętego Pawła, albo uznali, że skoro była skierowana do jakichś dziwnych Galatów, to już ich nie dotyczy, chociażby ze względu na tajemnicę korespondencji. Dlatego zestawianie jednych z drugimi kwitnie w najlepsze, a badanie własnego postępowania stało się domeną dziwadeł, znikających, na szczęście, z horyzontu.
    @Yonomano
    Ale jest b.znana przypowieść O dobrym Samarytaninie.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @jednorozka
    Samarytanin, a kto to jest? Pewnie uchodźca jaki, nosiciel bakterii. Niech sobie żyje w swojej Syrii i nam Polakom dupy nie zawraca...
    już oceniałe(a)ś
    7
    1
    Widziałam ten film na seansie przedpremierowym w sylwestra. A teraz po raz drugi. Jest dokładnie o tym, co opisuje p. Varga: o stereotypach, uprzedzeniach i ich przełamywaniu. I tak, film jest sentymentalny, niesamowicie zabawny, dialogi są momentami cudownie zwariowane. Jest wreszcei wzruszający. I piekielnie dobrze zagrany. Warto obejrzeć - wielokrotnie. A potem kupić sobie DVD czy BlueRay i oglądać w domu - wielokrotnie.
    już oceniałe(a)ś
    33
    1
    Żeby cokolwiek zdziałać z zaczadzonymi ideologią,religią, trzeba cały czas wtrącać pozytywne cytaty z tej ideologii, bądź z pisma. Jest wtedy mała szansa że choć trochę coś osiągniemy.
    @pawelbest
    Prawda, choć trudno nie ulec frustracji i nie sypać negatywnymi - co oczywiście jest bez sensu, bo nie działa.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @pawelbest
    Z tym sie w kościele nie spotkasz. Ja bym tak robiła.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    I jeszcze może Adam Michnik szoferem Włodzimierza Czarzastego...
    A szef działu "Tech" Gazety Wyborczej mógłby wozić Richarda Stallmana lub Ebena Moglena :)
    Ech.. :) ileż to ciekawych zestawień się nasuwa
    już oceniałe(a)ś
    12
    2
    To jest film wigilijny, idealny do ciągłego pokazywania w Święta (mógłby zastąpić tego durnego Kevina),
    ze wszystkimi ograniczeniami tego gatunku ;)
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    Piękny film o cudownym przesłaniu.
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    Viggo jest "najwłochszym" amerykańskim Włochem w historii kina. Lepszy niż Robert deNiro, lepszy niż Joe Pesci. Jest nie-sa-mo-wi-ty. A film? Dawno nie miałam takiej przyjemności z oglądania.
    już oceniałe(a)ś
    7
    1