Gabriela, okolice Kluczborka, specjalizacja: elektronika
Lubię układać puzzle i haftować. To wymaga cierpliwości, skupienia i precyzji, tak jak układy, które montuję.
Gimnazjum ukończyłam z wyróżnieniem, mogłam więc dostać się prawie do każdej szkoły. Ani przez moment nie myślałam o liceum. Po co mi takie ogólne wiadomości, skoro od dawna wiem, co chcę robić? Moim przeznaczeniem jest elektronika.
Pierwsze gniazdka skręcałam już w wieku siedmiu lat, ojciec mnie uczył. Tata pracuje w zakładzie energetycznym i ma też swoją firmę, więc mam się gdzie szkolić. Lubię nowe rzeczy, więc gdy tylko trochę podrosłam, zaczął mnie zabierać na zlecenia. Klienci nie mogą wyjść ze zdziwienia, gdy mój ojciec mówi: "Gabrysia, zajmij się podłączaniem zasilania", a ja robię to bez mrugnięcia okiem. Z tego, co widzę, czytam, pracodawcom zależy przede wszystkim na doświadczeniu, a nie na papierach.
Mama z wykształcenia jest księgową, ale pracuje jako kierownik w supermarkecie. Nie nalegała, bym wybrała ogólniak. Wszyscy - mam jeszcze czwórkę rodzeństwa - mamy raczej praktyczne podejście do zawodu. Starsza siostra wybrała technikum handlowe, a młodszy brat też myśli o technikum. Dla nas się liczy, by mieć fach w ręku, konkretne umiejętności.
Jestem z małej miejscowości, z okolic Kluczborka, ale naprawdę dobre technikum jest w Opolu i rodzice zasugerowali, bym wybrała Opole. Od trzech lat wstaję przed piątą, by zdążyć na zajęcia o ósmej. Jestem wdzięczna rodzicom, że codziennie bladym świtem zawożą mnie na pociąg, a po lekcjach odbierają.
Jestem jedyną dziewczyną w klasie o profilu elektronicznym. Jest jeszcze 23 chłopaków, ale szybko się okazało, że tylko ja mam poza lekcjami styczność z zawodem, więc często sama coś im tłumaczę.
Na pewno zrobię maturę, by mieć wykształcenie średnie i otwartą furtkę na studia. Ale od razu po szkole pójdę do pracy. Zresztą ona już na mnie czeka. Mam wybór: firma ojca albo firma współpracująca z naszą szkołą.
Było tak: należę do Akademii EL12 - to dodatkowe zajęcia dla uczniów z Opola i Wrocławia. Spotykamy się z przedstawicielami różnych firm, poznajemy różne technologie. Szef pewnej firmy opowiadał nam o nowej technologii instalacji w domach. Zadawałam mu wiele pytań, bo to rzeczywiście nowość i na Opolszczyźnie nie ma jeszcze nikogo, kto się na tym zna. Spodobały mu się chyba moje pytania. Zaproponował, żebym przeszła specjalistyczne szkolenia i była ich przedstawicielem w naszym regionie.
Będę też robić kurs pracy na wysokościach. To dopiero wyzwanie, często bowiem pracuje się na masztach jesienią czy zimą. Wieje, jest bardzo zimno, ale już za samo wejście na taki maszt można żądać 2 tys. złotych. Tak dużo, bo pracuje się ponad 50 metrów nad ziemią albo wyżej. Nie boję się. Chcę zdobyć uprawnienia. Już odkładam na kurs, kosztuje 1,5 tys.
Studia? Tylko zaocznie, by zdobyć uprawnienia z rysunku. Dzięki temu będę miała większe umiejętności i będę mogła rozwijać firmę ojca, a na każdym zleceniu zarobimy kolejne kilkaset złotych. Zbyt praktyczne podejście? Taką mam naturę. Wśród moich znajomych tylko ja już dziś myślę o pracy, reszta nie wie jeszcze, co chce w życiu robić. Inni nie mają pomysłu na siebie. Mówią, że to będzie spontan, a część znajomych planuje wyjazd za granicę. A ja mam to szczęście, że to, co mnie naprawdę cieszy, będzie też moim zawodem.
Wszystkie komentarze