Świat usłyszał o Tintinie po raz pierwszy 10 stycznia 1929. No, to może trochę za dużo powiedziane, bo nie tyle świat, co młodzi czytelnicy belgijskiego pisma ''Le Petit Vingtième'', którzy dowiedzieli się, że pismo wysłało swojego najlepszego reportera do Związku Radzieckiego, a ten właśnie przysłał pierwsze zdjęcia, które udało mu się tam zrobić.
Rzekome ''zdjęcia'' były oczywiście po prostu pierwszymi kadrami z komiksu wydanego potem jako ''Tintin w kraju Sowietów''. Oczywiście, nigdy nie wyjaśniono, jak to się dzieje, że Tintin robi zdjęcia i właśnie jego na nich widać. Ale ''najlepszy reporter'' nie z takimi problemami sobie radził.
Tintin radzi sobie właściwie ze wszystkim. Jest typowym komiksowym bohaterem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Jednocześnie jego twarz najczęściej jest mało wyrazista (zwłaszcza w porównaniu z impulsywnym kapitanem Baryłką).
Zdaniem wybitnych badaczy komiksu, jak np. Scott McCloud, to się przyczyniło do sukcesu tej serii - Tintin jest bowiem jednocześnie każdym i nikim. Łatwo się z nim identyfikować, nawet obcokrajowcom.
W pierwszych odcinkach wyraźnie mamy zasugerowane, że Tintin jest Belgiem. Gdy komiksy zaczęły robić światową karierę, ich twórca umiędzynarodowił bohatera tak, żeby mógł się z nim identyfikować każdy Europejczyk (ale już nie Amerykanin!).
Skąd się wzięło imię Tintin? W brukselskim proletariackim dialekcie do lat 30. oznaczało ono mniej więcej to, co polskie slangowe słowo ''ściema''. Gdy jeden Belg drugiemu opowiadał jakąś niewiarygodną historię, można było slangowo zadeklarować niewiarę, zginając rękę w łokciu i wypowiadając ze złośliwą intonacją: ''ten--ten!''.
O demonstrację gestu należy prosić przewodników w brukselskim Centrum Komiksu na rue des Sables.
Wszystkie komentarze