Za czas strajku nauczyciele nie dostają pensji – tydzień protestu to nawet kilkaset złotych straty. Forum Związków Zawodowych i Związek Nauczycielstwa Polskiego otworzyły konto, na które można wpłacać pieniądze, by wesprzeć strajkujących nauczycieli. Związkowców zainspirował do tego komentarz publicysty „Wyborczej” Wojciecha Maziarskiego. Z pomocy funduszu będą mogli skorzystać ci, którzy nie należą do ZNP i FZZ.
Numer konta do wpłat: 13 1240 5934 1111 0010 8960 6877
W latach 80. w Toruniu liczyły się trzy licea: jedynka, czwórka i piątka. Najlepsze było IV LO. Z etykietką - szkoła kujonów. Mówiło się: jeśli chcesz być kimś w życiu, idź do czwórki.
I jeszcze, że chłopcy z jedynki kochają się w dziewczynach z czwórki. I często z wzajemnością.
Ja też zakochałam się w chłopaku stamtąd. Na dobre. Miał na imię Jacek i został później moim mężem.
Matematyk Henryk Pawłowski w czwórce uczył klasy matematyczno-fizyczne. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, dlaczego poprowadził również naszą - ogólną.
Mówiliśmy o nim „Pawłoś”. Na pierwszej lekcji oznajmił, że podręczniki możemy odłożyć na półkę. - Będziecie się uczyć z tego - pokazał akademicki podręcznik do matematyki.
Sprawdziany - od góry do dołu same pały. Kolejny - znów pała za pałą. Z odpowiedzi na lekcjach zgarniałam u niego pałę jako pierwsza, bo z moim panieńskim nazwiskiem Bąkowska zawsze miałam w dzienniku pierwszy numer.
Po pół roku rodzice wszystkich uczniów poprosili Pawłowskiego o spotkanie. Bali się, że cała klasa nie zda. Matematyk wyciągnął do nas rękę - obiecał, że przed każdym sprawdzianem będzie dawał nam kilkadziesiąt zadań, z których kilka pojawi się na klasówce. Dotrzymał słowa, nigdy nie wychodził poza ten materiał. I my przygotowywaliśmy się, pomagali nam koledzy z innych klas, lepsi z matematyki.
Miał otwartą głowę i tak prowadził lekcje. Zero sztampy. I to było niesamowite, bo przecież matematyka to nauka ścisła, uporządkowana. A on był artystą tego przedmiotu. Był dla nas kimś wybitnym i niedoścignionym. Zmuszał do wytężania głowy, logicznego myślenia, do analizowania. Kiedyś powiedział, że nie zależy mu na tym, by z wszystkich nas zrobić matematyków, bo to niemożliwe. Geniuszami są jednostki. Zależało mu, żeby nauczyć nas logicznego myślenia i wyrobić przekonanie, że aby coś osiągnąć, trzeba pracować.
Nie pamiętam nauczycieli z przedmiotów, które lubiłam. Bo to przychodziło mi strasznie łatwo. Matematyka mnie gnębiła, ale kochałam te lekcje. Chciałam być lepsza. To był jedyny przedmiot, z którego brałam korepetycje. Uczył mnie matematyk mieszkający piętro nad nami. Nie umywał się do Pawłowskiego, ale mi pomógł. Kiedy profesor dostrzegł, że idzie mi lepiej, zaciekawiło go, co się dzieje. Odpowiedziałam szczerze. Widziałam, że jest zadowolony z tego, że się staram. W najlepszych czasach miałam u niego czwórkę.
Fascynował mnie. Postawny, w okularach, zawsze w wyciągniętym swetrze. Robiłam mu podczas lekcji zdjęcia. Czarno-białe, klatka po klatce, żeby uchwycić jego zmieniającą się twarz. Kiedy liczył na tablicy, kiedy nam coś tłumaczył, angażował w to całe ciało. Chyba nigdy nie zauważył, że go fotografuję. Tak samo się zachowywał, gdy spotykałam go w mieście. Szedł ze wzrokiem wbitym w chodnik, byłam pewna, że pochłania go świat liczb.
Ile miałam tych zdjęć! Przez dwa lata prowadziłam dziennik „Żywot człowieka poczciwego w IV LO". To był najpiękniejszy czas w moim życiu, chciałam go uchwycić. Z przymrużeniem oka dzień po dniu opisywałam nasze szkolne życie i kolekcjonowałam zdjęcia. Stosy zapisanych zeszytów trzymam dziś w piwnicy.
Kiedy po latach spotykałam go na ulicach Torunia, przystawał i śmiał się. - A, to pani organizowała na moich lekcjach te wszystkie imprezy!
Zmarł na zawał serca w czerwcu 2016 r. O jego śmierci dowiedziałam się w pociągu z Torunia do Warszawy. Wróciłam. Musiałam być na tym pogrzebie. Przyszły setki uczniów. Wszyscy ryczeliśmy. Na pożegnanie profesora wybrałam cytat ze „Stowarzyszenia umarłych poetów”: „Kapitanie, mój Kapitanie".
Mój najstarszy syn Jasiek jest w jakiś sposób do niego podobny. Matematyk. Obserwuję go czasem, jak w oderwaniu od świata coś tam sobie liczy w głowie. "Pawłoś" byłby zadowolony.
Akademia Opowieści: "Nauczyciel na całe życie"
Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także na opowieści o waszych mistrzach życia. Może nim być wasz szef, kolega, wychowawca. Ktoś, kto był dla was inspiracją na całe życie. Zachęcamy, byście nam o nich napisali.
Regulamin akcji jest dostępny TUTAJ. Opowieści można przysyłać za pośrednictwem FORMATKI.
Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach ogólnopolskiej "Gazety Wyborczej" oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.
ZWYCIĘZCOM PRZYZNANE ZOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:
• za pierwsze miejsce w wysokości – 5556 zł brutto
• za drugie miejsce w wysokości – 3333 zł brutto
• za trzecie miejsce w wysokości – 2000 zł brutto
Wszystkie komentarze
Spróbowałem z tym swetrem, jakoś nie ciągnie, panienki kręcą nosem, nawet te co się do mnie miło uśmiechały przestały flirtować i pytają kiedy kupię sobie jakieś markowe ciuchy.
Nie rozumiem tych kobiet...
Moze nie chce Was narazic na zarzut, ze strajk jest polityczny, ze bratacie sie z opozycja itp.
Nie wiem, zgaduje. Bo obojetna na pewno nie jest. Nie ten typ:)
Bidulki. Jak mi was żal ;)
Zastanówcie się, jak by to wyglądało, gdyby wszyscy nauczyciele mieli takie podejście. A co, jeśli rodziców nie stać by było na korepetycje? Co to jest za koncepcja w ogóle?
Henryk Pawłowski (ur. 2 czerwca 1960, zm. 11 czerwca 2016). Na UMK w Toruniu był studentem profesora Leona Jeśmanowicza (1914-1989). Profesor, przybysz z Kresów, absolwent Uniw. w Wilnie, pokazał mu jak postępować z uzdolnionymi matematycznie uczniami. Te umiejętności Henryk Pawłowski twórczo rozwinął pracując w szkołach toruńskich. Prowadził też kółka matematyczne w Toruniu, Poznaniu oraz Bydgoszczy, na które przyjeżdżali uczniowie z odległych miejscowości.
Działał na dwóch poziomach. Jako nauczyciel i wychowawca zachęcał swych uczniów do myślenia zadawanymi pytaniami oraz odpowiednio dobieranymi zadaniami. Wiedział, że nauczyciel powinien stawiać przed uczniem problemy na granicy jego możliwości. Ta praca przynosiła obfity plon. Wychował tysiące świetnych studentów. Bardzo wielu jego uczniów odnosiło sukcesy w krajowych i zagranicznych olimpiadach. Według statystyk "miał" 150 finalistów olimpiad matematycznych i 29 medalistów międzynarodowych olimpiad matematycznych (IMO). Jako autor podręczników i zbiorów zadań olimpijskich zachowuje nadal wpływ na kształcenie wielu generacji uczniów. Jego zbiory zadań olimpijskich i podręczniki licealne są niezwykle poszukiwane.
Do dokonań Henryka Pawłowskiego trzeba dopisać jeszcze jedno, bardzo trwałe. Wraz z Wojciechem Tomalczykiem z III LO im. Marynarki Wojennej w Gdyni zorganizowali 10 edycji małych Olimpiad Matematycznych (mOM), w których uczestniczyli uczniowie młodszych klas szkół średnich z wielu miejscowości w Polsce. Dla młodych ludzi był to nie tylko doskonały trening przed zawodami Olimpiady Matematycznej, ale też okazja do nawiązania kontaktów z rówieśnikami dzielącymi tę samą matematyczną pasję. Po reformie oświaty i utworzeniu gimnazjów pomysł Pawłowskiego i Tomalczyka zyskał nowy ogólnopolski format - w roku szkolny 2005/2006 powstała Olimpiada Matematyczna Gimnazjalistów (która w związku z "reformą" Anny Zalewskiej z konieczności po 11 edycji zmieniła nazwę na Olimpiadę Matematyczną Juniorów). Od początku istnienia OMG Henryk Pawłowski kierował komitetem okręgowym w Toruniu. Dokonania OMG/OMJ są dziś trudne do przecenienia i to jest także niezmiernie ważny element spuścizny Henryka Pawłowskiego.