Gdybym miał opisać mojego nauczyciela, opowiedziałbym o Jerzym Urbanie. Chodziłbym po miasteczku i pytał, co ludzie pamiętają.

Kiedy w 1974 r. wyszły „Wszystkie nasze ciemne sprawy”, wysłał nas do księgarni po swoją nową książkę.

Wkręcał nas oczywiście. Bo to nie jego książka. I nie ten Jerzy Urban. Ten nasz przyjechał do naszego miasteczka z Poznania, chyba zaraz po studiach, jeszcze z nakazem pracy. Wysoki, z długimi włosami, oczytany, kradł tomiki poezji z naszej księgarni, których przez lata nikt nie kupował. Rozdawał i mówił, że uwalnia wiersze. Dziewczyny się w nim kochały, my się z nim kłóciliśmy albo słuchaliśmy z otwartymi gębami. Żadna lekcja nie była oczywista, ani ta o Żeromskim, ani o Wojaczku, który zabił się trzy lata wcześniej, a my znaliśmy jego wszystkie zamachy na życie.

Urban wywrócił nam w licealnych głowach. Nie uczyliśmy się literatury, byliśmy z literaturą zderzani. Chodziło się po mieście z Márquezem i Borgesem pod pachą, bo polonista zaraził nas kolorową serią literatury iberoamerykańskiej.

Szukaliśmy Urbana przed kółkiem polonistycznym. Kolega szedł po barach od rynku do dworca, ja w drugą stronę. Znalazłem go U Rocha. Długi stół, na wysokich stołkach bywalcy przy wódce, jeden już pod spodem, Urban u szczytu stołu czyta im poezję. Tak zasłuchani, że trudno przerywać, prawdziwe kółko polonistyczne.

W parę miesięcy podbił całe miasteczko, od tych pijaczków po elity i powiatowych sekretarzy partii. Potem ożenił się z najładniejszą dziewczyną z liceum. Nie pamiętam wszystkich ciemnych spraw Jerzego Urbana, bo wyjechałem na studia.

Ta dziewczyna zginęła potem razem z Adą Rusowicz w wypadku pod Poznaniem. Córka naszego Urbana jest badaczką, wykłada na uniwersytecie.

To tylko szkic, parę zdań. Portret zbyt koślawy, wymaga dopowiedzenia. Gdybym miał opowiedzieć o moim nauczycielu, to porozmawiałbym z jego dawnymi uczniami, chodziłbym po miasteczku i pytał, co ludzie pamiętają i jak to się stało, że miał na nas taki wpływ. Zbierałbym opowieści.

Czy to nauczyciel na wszystkie czasy i dla każdego? Dla mnie ważny, bo zaszczepił w nas bunt i krytyczne myślenie. Wtedy, w połowie Gierka, nonkonformizm był w cenie, bo deficytowy.

Znalazłem Urbana niedawno na FB. Wkurza się w Stanach na nasze polskie sprawy.

Wiem, że pisanie o najważniejszym nauczycielu jest trudne.

Rady mam takie:

Nie stawiaj pomnika. Człowiek to nie pomnik. Jak zbudujesz swojemu nauczycielowi pomnik, to go uśmiercisz. Skrzywdzisz. Portretuj go, maluj. Każdy z nas jest wielobarwny, ma światłocienie! W opowieści człowiek musi być żywy, nawet jeśli od wielu lat nie żyje. Tylko żywy bohater działa na naszą wyobraźnię, przemawia do nas, daje się zobaczyć, dotknąć. Tylko żywy bohater wciągnie nas w swój świat, swoją historię.

Unikaj patosu. Nawet dramatyczne zdarzenia opowiadaj tak, jakbyś oglądał prostą historię o facecie, który jedzie na kosiarce przez całe Stany, żeby zobaczyć po latach brata.
Więc jak tylko zobaczysz, że opowiadany przez ciebie nauczyciel znów ci wskoczył na cokół, to strąć go następnym zdaniem. Dla jego dobra.

Nie łam sobie głowy zbyt długo pytaniem, który nauczyciel był dla ciebie najważniejszy. Tego się nie da zważyć. Ja też nie jestem sprawiedliwy, bo może powinienem opisać moją panią z pierwszej klasy, którą kochałem i która czuwała nade mną całą podstawówkę, znosząc dzielnie wszystkie moje ortografy. Ale mojej wychowawczyni nie umiałbym opisać, byłem dzieckiem, nie umiałem obserwować, za mało o niej wiem. Pamiętam tylko emocje.

Nie pisz: mądry, dobry, wrażliwy… Pokaż to. Czytelnik ma prawo wątpić, musisz go przekonać, więc przytocz prawdziwe mikrohistorie, sceny, zdarzenia, w których widać jak na dłoni, że twój bohater jest mądry, dobry, wrażliwy...

Nie powtarzaj znanych „nauczycielskich” opowieści. Prawda powtarzana staje się nieprawdziwa.

Zgranej płyty nikt nie słucha. Odświeżaj narracje. Opowiedz inaczej, na nowo.

Nie bój się języka codziennego, potocznego. Nie ubieraj swoich wspomnień w literaturę. Pisz prostym językiem, jakbyś spotkał kogoś na ulicy i chciał mu opowiedzieć historię. Nie sięgaj po język literacki, wytworny i stylistycznie wyszukany. Lęk przed językiem zwykłym, potocznym to częsty błąd.

Pisz, jakbyś mówił. Pisz językiem mówionym. Nie da się? To najpierw nagraj swoją opowieść, a potem ją spisz. Pamiętaj, że twój nauczyciel też mówi swoim językiem. Nie musisz go stale cytować, przecież aż tak dobrze nie pamiętasz, ale może miał swoje powiedzonka, lubił jakieś słowa. Wpleć to w opowiadanie. Nasz język codzienny ma różne barwy, cienie, wpływy, błędy... Każdy mówi swoim językiem. Nasz język nas portretuje, dopowiada nas, pozwala lepiej poznać.

Nie związuj na siłę wątków. Tnij, montuj i zderzaj, jak to się robi w filmach.

Rzeczy pomagają opowiadać. Jeśli to jeszcze możliwe, odwiedź swojego nauczyciela, rozmawiaj z nim długo, wydobądź jego historię. Kiedy słuchasz lub opowiadasz, sięgaj po przedmioty związane z opowieścią. Wykorzystuj zdjęcia, pamiątki, książki, obrazy wiszące na ścianie u twojego bohatera, zapiski z prywatnego archiwum, ale też piosenki, które nuci, filmy, a nawet widok z okna… Wszystko, co pomaga pamięci opowiadającego, co pozwala przypomnieć sobie ważny szczegół, scenę, zdarzenie.

Szczegół wciąga w opowieść. Opowieść nasycona konkretami, szczegółami ożywia się, staje się plastyczna, przyciąga uwagę, pozwala czytelnikowi zobaczyć i wejść w opowiadany świat.

Szukaj scen, motywów, które mogą się stać metaforą. Nie twórz symboli, nie wymyślaj metafor. Znajdź je w rzeczywistości, w opowiadanej historii.

Mieszaj śmiech i łzy. Jak w życiu.

Nie przynudzaj. Pamiętaj o ironii i autoironii. Nawet ci najbardziej poważni i ci naprawdę wielcy bywali mali i śmieszni. Upuścić powietrza.

Ty też bywasz śmieszny. Opowiadając o swoim nauczycielu, opowiadasz też o sobie. To portret subiektywny. Pokaż siebie, pokaż, co wtedy wiedziałeś, jak myślałeś, a o czym nie miałeś zielonego pojęcia. Przecież chcesz pokazać, jaki miał na ciebie wpływ, jak cię uczył. Pokaż swoje małe i duże iluminacje, które jemu zawdzięczasz.

Pamiętaj o dramaturgii. Twój bohater żyje? Już nie? Odchodził na emeryturę? Widziałeś, jak ostatni raz stał przy tablicy? Jak sprawdzał ostatnie zadanie domowe? Jak sobie radził z odchodzeniem? On się zmieniał, ty się zmieniałeś. Dookoła się wszystko zmieniało. Zmieniał się kraj i ludzie. Pokaż to w tle, pokaż swojego bohatera w procesie, w drodze, w przemianie.

Twój nauczyciel też miał nauczyciela. Wiesz coś o tym? Opowiadał tobie, kto go ukształtował, pamiętasz te opowieści? Może pozwolą lepiej zrozumieć twojego bohatera.

Staraj się dowiedzieć, kim był twój bohater w różnych etapach swojego życia. Pytaj go o tamtego siebie. Niech się cofnie, niech patrzy na świat jak wtedy. Niech opowiada tak, jakby nie wiedział, co było potem. Jakby nie wiedział, kim zostanie za chwilę. Żeby przypomniał sobie, co widział oczami dziecka... Portretuj go w różnych fazach życia. Rób zbliżenia.

Dopytuj, uratujesz opowieść. Kiedy dopytujesz, pokazujesz, że słuchasz, więc warto tobie opowiadać. Dopytując, pokazujesz opowiadającemu, co wydaje się ciekawe. Pytając, pomagasz opowiadać.

Nie bójcie się intymności, prywatności. Człowiek oficjalny jest nieludzki.

Zaskocz czytelnika. Zmyl tropy. Pokaż, że za następnym „rogiem” twojej opowieści jest coś, czego czytelnik się nie spodziewa.

Pamiętaj o puencie. Puentuj całą opowieść, puentuj jej części, to pomaga zrozumieć, o czym opowiadasz, jaki jest głębszy sens historii. Dobra puenta ratuje opowieść. Dopowiada sens.

Dialog. Pamiętasz jakąś rozmowę ze swoim nauczycielem? Ważną albo charakterystyczną? Przytocz ją. Dialog pomaga opowiadać, napędza opowieść. Pamiętaj o sile cytatu. Cytat mówi wprost, jest „dowodem” i wzbogaca język opowieści.

Topografia opowieści. Pamiętaj o miejscu. Ci, którym opowiadasz, muszą zobaczyć miejsce akcji. Muszą wiedzieć, gdzie to się dzieje. Chcą być tam razem z tobą. Chcą się orientować. Daj im szansę.

Nie zgub emocji. O miłości trudno opowiedzieć. Za rogiem czai się kicz. Emocje to najtrudniejsza materia do opowiedzenia. Słowa nie dają rady. A przecież opowieść bez emocji jest martwa.

Stara kobieta zakłada mężowi ciepłą czapkę do trumny? Czy ta scena ją ośmiesza? Tak, to jest śmieszne, ale pokazuje dramat tej kobiety, jej zagubienie. Traci najbliższego człowieka, nie umie sobie z tym poradzić. Wykonuje gesty, które już nie mają znaczenia. Nabierają innego. Jak życie pozagrobowe. Gesty przestają być praktyczne, stają się symboliczne.

O emocjach mów scenami, zdarzeniami, wyrzuć „miłosne” przymiotniki, w ogóle im mniej przymiotników w opowieści, tym lepiej. Nie pisz, że oni się kochają, tylko pokaż, jak nie mogą bez siebie żyć.

Nie przegaduj. Opowiadaj o sprawach wielkich, mówiąc o rzeczach zwykłych, codziennych.

Pisz prawdę, nie koloryzuj. Prawda wystarczy. Sprawdzaj historię swojego bohatera, dowiaduj się, słuchaj krytycznie, pytaj innych. Ustalaj prawdę.

Myśl, kiedy opowiadasz. Każda dobra opowieść ma swój sens i przekaz. Nie zgub tego. Pytaj siebie, o czym to jest.

Pamiętaj o formie. Przecież nie skanujesz rzeczywistości. Nie da się. Tekst to twój wybór, twoja decyzja. Napisz list do nauczyciela. Albo pisz, jakbyś opowiadał jego historię swojej córce, synowi. Spotkaj się z kimś, kto też go znał, porozmawiajcie o nim. Niech opowieść będzie waszą rozmową. Wybierz jedną wymowną scenę, jedno zdarzenie i wokół niego zbuduj całą opowieść. Przejdź się drogą, którą spacerował, albo szedł codziennie do szkoły. Wpleć w ten spacer całą historię nauczyciela.

Napisałeś? Teraz przeczytaj wszystko na głos. Posłuchaj, jak brzmi, gdzie zgrzyta. Tnij i skracaj. Zawsze można krócej. Skrót pomaga opowieści. Bądź precyzyjny jak raper. Dobra historia musi mieć tyle zdań, ile trzeba. I ani jednego więcej.

*Włodzimierz Nowak - reporter, autor książki "Obwód głowy", "Serca narodu koło przystanku" i "Niemca. Wszystkich ucieczek Zygfryda". Były szef "Dużego Formatu. Magazynu reporterów". Tutor w Polskiej Szkole Reportażu. 

Akademia Opowieści: "Nauczyciel na całe życie"

Rozpoczęła się III edycja Akademii Opowieści. Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także na opowieści o waszych mistrzach życia. Może nim być wasz szef, kolega, wychowawca. Ktoś, kto był dla was inspiracją na całe życie. Zachęcamy, byście nam o nich napisali.

Regulamin akcji jest dostępny TUTAJ. Opowieści można przysyłać za pośrednictwem FORMATKI.

Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach ogólnopolskiej "Gazety Wyborczej" oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.

ZWYCIĘZCOM PRZYZNANE ZOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:

• za pierwsze miejsce w wysokości – 5556 zł brutto
• za drugie miejsce w wysokości – 3333 zł brutto
• za trzecie miejsce w wysokości – 2000 zł brutto

Komentarze
Jakieś 90% kadry nauczycielskiej to kobiety, więc dlaczego cały artykuł jest w rodzaju męskim (pytaj „go”, „miał” swoje powiedzonka, prosta historia o zwykłym „facecie”, itd.) i jest skierowany tylko do mężczyzn („napisałeś”, „bądź precyzyjny”, „bywasz śmieszny”, „jak myślałeś”)?
już oceniałe(a)ś
0
0