Wypełnij zgłoszenie konkursowe
Zapoznaj się z REGULAMINEM
Kasia Kopeć (20 lat, krakowianka, fryzjerka, ostatnio aktorka amatorka): – Coś słyszałam z podwórka, jakiś jęk czy coś w tym stylu, w każdym razie – nieludzkie. Zgasiłyśmy światło w pokoju, podeszłyśmy do okna. Patrzymy, a przy drzewie stoi gość i się rozbiera. Patrzę na Anię, ona na mnie, i już wiem, że to jej tata. Gość rozbiera się, zdejmuje kurtkę, sweter i spodnie, wyciąga pasek. Potem pasek przerzuca przez konar. Chciał się wieszać, od razu było widać. Anię krew zalała. Wybiegła z bloku i leci do ojca, drze się na niego, mówi, żeby spierdalał, nie psuł jej życia. Ubrał się i poszedł.
Wieczorem gadałyśmy. Jak nigdy wcześniej, jak nigdy; ryczałyśmy. Zapytałam Anię, czy uważa mnie za przyjaciółkę; ona na to, że nie wie, bo się boi przyjaźni. Miała kiedyś przyjaciółkę, ale jak ją dziadkowie oddali do pogotowia opiekuńczego (uwierzy pani, że w Wigilię?), tamta dziewczyna się zmyła. Ania chodziła pod jej blok, czekała na nią, a ta franca nic, zero kontaktu.
Obiecałam, że mnie nie straci. Tamtego wieczoru przysięgałyśmy sobie przyjaźń. Na mały palec. Nie pamiętam już, o co chodziło, dlaczego mały, ale wiem, że nie było krwi. Ania nie chciała dla mnie bólu, nawet takiego.
I po tamtym wieczorze wszystko się zmieniło. Już wiedziałam, że nie będzie w moim życiu osoby ważniejszej niż Ania (mama, no jasne, ale to mama, ona jest jakby z automatu ważna).
Nie umiem ładnie mówić, a chciałabym powiedzieć, co by było, gdybyśmy się nie spotkały. Najprościej będzie tak: Ania ratuje mnie, ja wyciągam za kudły Anię.
W Akademii Opowieści: Byłeś moimi plecami. Gdyby nie ty, wróciłbym z Afganistanu w trumnie
O tej przyjaźni reżyser z Krakowa Grzegorz Zariczny zrobił film – „Fale". Miał ogólnopolską premierę w grudniu. Film jest o dwóch fryzjerkach – Kasi i Ani. O tym, jak sobie radzą z dorosłymi, a częściej jednak nie radzą.
Kasia Kopeć jest w filmie sobą, a Ania Kęsek sobą. Zariczny zbudował filmową historię na realnych wątkach z życia Kasi i Ani. Ale przysięga, że to tylko wątki, może nawet wąteczki. Większość wymyślił.
Interesowała go przyjaźń. Spotkały się dwie kupki nieszczęścia – jedna drugiej oddała swój strach.
Fale - film Grzegorza Zaricznego w nowohuckich plenerach [ROZMOWA Z REŻYSEREM]
Kasia: – Mój ojciec jest trudny i bywało, że ja i mama przez niego cierpiałyśmy. Opowiem o tych najlepszych chwilach z nim. Mam kilka lat i idę z tatą nad Rudawę, będę jeździć na rowerze. On mnie podnosi, kiedy się wywracam, a jak mi lecą gile z nosa, to podstawia rękaw kurtki i mówi: wytrzyj se. Albo takie: wracamy ze spaceru, jestem głodna, tata grzebie w kieszeni i wyciąga pieniądze. Brakuje mu dwóch groszy, naprawdę dwóch groszy, żeby kupić mi drożdżówkę. Idziemy do sklepu, tata kładzie kasę na ladzie, gość liczy; oczywiście dolicza się tych brakujących groszy i mówi, że nie sprzeda. Tata kręci głową i szlag go trafia. Mówi: dwa grosze, człowieku, to tylko dwa grosze, dziecku odmówisz? Tata zawsze robił kukłę marzanny, sam szkielet; przynosił do szkoły i nasza klasa ją kończyła; rany, jaka ja byłam dumna, że mam takiego ojca! Nigdy tacie tego wszystkiego nie powiedziałam. A tata Ani? Musi pani zobaczyć film.
(Dialog z filmu: „Kiedy cię uderzyłem pierwszy raz? Pamiętasz?/ Uderzenie? To było spranie, a nie uderzenie. Za nic./ Po pijaku?/ No./ Za nic?/ Co ty, nie pamiętasz? Miałeś takie fazy bicia za nic. Coś ci się nie spodobało, coś cię wkurwiło i jeb. Lanie. Pamiętam./ Ale co, po gębie?/ Wszędzie").
Kasia dalej: – Jak się ma takie życie, nie można nagle wskoczyć do innego, lepszego. To trzeba uwierzyć, że inne w ogóle istnieje.
(Ojciec Kasi umarł parę dni temu, napisała w SMS-ie: tatuś nie żyje, myślę, że bardzo go kochałam).
W Akademii Opowieści: Pisanie to usunięcie wszystkiego, co zbędne [SZCZYGIEŁ]
Poznały się w zawodówce fryzjerskiej. Ania była dwa lata wyżej, Kasia właśnie zaczynała naukę. Młodsza zawsze chciała być fryzjerką – testowała na własnych włosach szamponetki (szamponiki koloryzujące, farba schodzi po kilku myciach), a jak chciała kolor mieć szałowy, farbowała włosy bibułą (namoczyć, rozetrzeć, wetrzeć, czekać, spłukać). Ania pomyślała o fryzjerstwie, bo jej matka pracowała w tym zawodzie, więc mogła ją czegoś nauczyć, podszkolić, praktykę znaleźć.
Spotkały się na praktykach w zakładzie fryzjerskim – Ania już pracowała, Kasię właśnie testowano.
Szefowa kazała Ani zrobić dla Kasi kawę, a w ogóle to zająć się czymś (idź zmyj podłogę, idź śmieci wyrzuć). Kasia się rozsiadła, Ania biegała wte i wewte, rzucając kurwami pod nosem.
Parę dni minęło. To Ania, wciąż nabuzowana i wściekła, podeszła do Kasi.
– Ty, jak ci tu? – zapytała.
– Dobrze.
– Czego słuchasz?
– Różnie. Rapu trochę, disco polo, takie tam.
– Zdjęcia lubisz robić?
– Komórką to lubię.
– Fajnie. Ja też.
Znów minęło trochę czasu. Kasia już zdążyła się dowiedzieć (z plotek w szkole, plotek w salonie): Ania jest dziwna, trudna, patologia po prostu, trzeba na nią uważać. Więc Ania powiedziała Kasi, że jak chce wiedzieć, jak było naprawdę, to ma zapytać, a nie łowić na mieście pierdoły na jej temat.
Ania Kęsek (22 lata, krakowianka, pracuje w budce z kebabami): – Nie gadam, nie zwierzam się, no tak mam. Nie lubię. Sukcesami można się chwalić, chujowym życiem nie. A do Kasi chciało się mówić, oczywiście nie tak od razu. Ona ma coś takiego w sobie, no nie wiem, te oczy takie ostroniebieskie; ona patrzy jak najwierniejszy pies, tak czeka na to moje gadanie, z żołądka wyciąga. Któregoś razu opowiedziałam jej o mamie. Matka zakochała się w innym facecie, jakiegoś skarba znalazła, ale on był z innego miasta; matka musiała do niego jechać. Poszłam z nią na dworzec, to było koszmarne. Matka mówi, że mnie kocha i będzie przyjeżdżać, ja, że jasne, jasne, same pierdoły. Pociąg rusza, matka w pociągu też rusza, ja stoję. Ale szarpie mnie coś, bo to w końcu matka i nie chcę być sama, nie chcę jej stracić. I jak głupia rzucam się za tym pociągiem. To wszystko jakoś samo się opowiedziało.
Kasia: – Ja nie miałam aż takiej historii, a chciałam też coś opowiedzieć o mamie. Może coś wesołego, na tej zasadzie, że nie wszystkie matki to potwory. Powiedziałam Ani, że moja kupiła mi główkę, tę do ćwiczeń fryzjerskich. Że odkładała na nią kilka miesięcy, kosztowała 180 złotych. Miała być miła opowieść, a Ani chyba było przykro, bo ja jednak mam z mamą dobry kontakt, może nawet się przyjaźnimy. Moje pocieszenie chyba nie podziałało.
Na warsztatach filmowych Kasia poznała Grzegorza Zaricznego (uparła się, że będzie tam chodzić i uczyć się kina, bo wszystkiego w życiu trzeba spróbować, nawet jak człowiek wcale nie urodził się z talentem do tego).
Kasia: – Chciał wiedzieć, co będę robić w przyszłości, powiedziałam mu, że może widzę siebie w filmie. Opowiedziałam o szkole, salonie fryzjerskim, no, po prostu o życiu. Parę miesięcy później zapytał, czy mógłby zrobić film dokumentalny o moim życiu. Dziwne, bo co takiego u mnie ciekawego się działo? Nic. Nikt mnie nie zauważał, dla nikogo ważna nie byłam, życie nijakie. Łaził za mną z kamerą, wszędzie. Do domu też wchodził. Jadłam, on kręcił. Zmywałam naczynia, kręcił. Uczyłam się, kręcił. Kłóciłam się z mamą, też. Za ten film, „Love, love", kupiłam zestaw nożyczek fryzjerskich, takich profesjonalnych, szczotki do modelowania, suszarkę. Film bardzo mi się spodobał – jestem w nim taka szalona, pełna życia, nawet nie wiedziałam, że to wszystko w sobie mam. Oglądałam film parę razy i pomyślałam, że bez Ani nie byłby taki dobry; mimo że to film o mnie. Ona go jakoś uzupełniała, chyba mnie uzupełniała.
Bo w „Love, love" wystąpiła również Ania.
Minęło półtora roku. Zariczny odwiedził Kasię. Pytał, czy teraz może zrobić film fabularny. Kasia się rozmarzyła: wystąpię w prawdziwym filmie, ktoś o mnie usłyszy, nie będę przezroczysta.
Ania miała wątpliwości, nie chciała już filmów (za bardzo przeżywała sceny, które jakoś były podobne do jej życia, a poza tym nie lubi, kiedy coś jej się narzuca: stań tu, idź tam, popatrz w kamerę). Ale zgodziła się, bo Kasia zaczęła ryczeć: zgódź się, Ania, zgódź; będzie fajnie, razem zagramy. Na łzy Kasi Ania jest czuła.
Miały wtedy 17 i 19 lat.
Kasia: – Wydawało nam się, że bliżej ze sobą już nie możemy być, a na planie okazało się, że tak, możemy. Ania była zmęczona, ryczała, to ją przytulałam. Ania rzucała wszystkim, co miała pod ręką, i mówiła, że ma dość, spierdala stąd, nie gra już, to podchodziłam do niej i kazałam się uspokoić. Jak były trudne sceny, darłam się na nią: Anka, to nasza szansa! Co z naszymi marzeniami, Ania! Przeważnie działało...
Ania: – Bez Kasi nie zrobiłabym kroku; nie tylko na planie „Fal".
Tytuł filmu to fryzjerski termin: łagodnie połamane włosy. Definicja, której uczy szkoła: półokrąg rozwiniętego loczka. Fale są trudne do zrobienia. Musisz się uczyć rok, półtora. Trzeba doświadczenia, żeby wziąć pasmo włosów między palce i jeszcze operować grzebieniem. Fale to najważniejszy fryzjerski test.
Kasia: – Za film kupiłam sobie jakieś bzdety, ciuchów trochę, nowe główki. Do domu też coś, o, nowe okna. Mamę wzięłam na zakupy, to było super; poszłyśmy do galerii i mówię do niej: idź i sobie wybieraj, ja płacę. Ani kupiłam telefon dotykowy (pierwszy w życiu) i tablet. Najlepsze jest to, że ona kupiła mi dokładnie to samo, a niczego nie ustalałyśmy.
Ania nie mogła sobie poradzić z emocjami, które wylazły z niej na planie. Kupowała setkę wódki, wypijała duszkiem, chowała flaszeczkę do torebki; potem drugą dokupiła, trzecią. Były wszędzie. Kasia potykała się o nie, kiedy przychodziła do Ani. W łazience znalazła, w koszu na śmieci, pod łóżkiem; lawina pustych butelek spadła na nią, jak otworzyła szafę. Wkurwiła się. Chwyciła Anię za głowę i uderzyła w trzepak: ojciec pije, też tak chcesz? Chcesz być jak ojciec? Co ci odjebało, kochana?!
Ania w dwa dni wytrzeźwiała.
Ania: – Ja nawet w bagno wpaść nie mogę, czasami to jest wkurwiające. Wszędzie Kasia i Kasia, chcę zrobić coś głupiego i ona już stoi przy mnie. Myślę, że jestem od niej uzależniona. Na przykład jak nie wraca długo z pracy, to mnie zaczyna nosić, boję się. Sprawdzam na Facebooku, czy się logowała; albo na portalach szukam informacji o jakichś zaginięciach, bo może to ona. Nie mieszkamy razem, to znaczy nie cały czas. Ja często sypiam u Kasi. Ale zamieszkać chcemy. Może Kasia dostanie mieszkanie po babci. To jest moje marzenie: mieć ją blisko siebie. I jeszcze jedno takie: kupić sobie ścigacza. Będzie źle, to wsiadamy na maszynę i od tego uciekamy, gdziekolwiek.
(Kasia ściska Anię i mówi do ucha, że jest głupia, beznadziejna, ale w sumie to ją kocha. Zupełnie tego nie rozumie, ale kocha).
Kasia: – Miałam bliźniaczkę. Żywa urodziłam się tylko ja. Mama opowiadała mi, że jak miałam dwa lata, może trzy, to stawałam koło pieca w pokoju, patrzyłam w górę i się uśmiechałam. Mówiłam, że widzę takie coś różowe, co pływa. Mama w szoku, przerażona, poszłyśmy do psychologa. Powiedziała, że mi te widzenia przejdą, musi po prostu minąć jakiś czas. Ta więź między mną a moją bliźniaczką musi się wypalić; coś takiego mówiła. Albo spotkam kiedyś inną bliźniaczkę.
Ania: – Miałam siostrę, młodszą. Bardzo ją kochałam, 20 miesięcy miała, jak umarła (przypadek zupełny albo może błąd lekarza, dziś to już nieważne). Ojciec nie mógł sobie z tym poradzić, bo dzień wcześniej mała po raz pierwszy powiedziała do niego „tato". Ostatnio rozmawiałam z matką przez telefon, przypomniałam jej, że trzeba przedłużyć grób, prolongować, chodzi o to, żeby mała mogła jeszcze w nim poleżeć.
Kasia: – Marzenie mam w sumie jedno: żeby przyjaźń z Anią była na wieki. Wiem, wiem, będą mąż, dzieci, praca. To zniszczy przyjaźń? Nie wydaje mi się. Moja mama też miała przyjaciółkę, niby każda poszła w swoją stronę, ale ja dostałam imię po tej kobiecie. Więc ta cała normalność (śluby, ciąże) niczego nie niszczy.
Ania: – Po filmie wszyscy nas pytają, czy jesteśmy lesbijkami. Mówimy, że nie jesteśmy, a wtedy ludzie się dziwią: można nie być homo i tak się kochać? My się dziwimy, że oni się dziwią. A już najbardziej mnie dziwi, że ludzie nie rozumieją, na czym polega przyjaźń. To co teraz ludzie ze sobą robią?
Na premierę filmu dziewczyny zaprosiły: Kasia mamę (tata nie chciał), kuzyna, ciotkę. Ania – ciotkę i babcię (ojcu nawet nie mówiła, matka nie miała czasu). Myślały, że film obejrzą dorośli, którzy „naprawią błędy, no, jakoś się przejmą, zobaczą, jak potrafią dzieciakom spierdolić życie".
Recenzje były dwie, a do tego jedno pytanie:
– Cudowny! (mama Kasi).
– Fajny (babcia Ani).
– Na chuja ten film? (ciotka Ani).
Wyszły z kina, trzymając się za ręce.
– Ciotką się nie przejmuj – prosiła Kasia.
– W dupie to mam – przekonywała Ania.
– I dobrze.
– Wiesz co, Kasia, gdyby nie ty, nawet nie umiałabym sobie pomyśleć: mam to w dupie.
– Wiem, nie nudź już.
Kim jest najważniejszy człowiek w Twoim życiu
Stałeś się dzięki niemu lepszy, mądrzejszy, bardziej wartościowy. Kim on jest, co dla ciebie znaczy?
Opowiedz nam o nim, razem napiszmy jego historię. W konkursie szukamy opowieści, które nas uwiodą. Planujemy pomoc redaktorów i reporterów „Dużego Formatu" w przygotowaniu tekstów do druku na naszych łamach. Może to właśnie twój bohater będzie tak interesujący, że pozna go cała Polska. I znajdzie swoje miejsce w historii. Daj mu szansę, zasługuje na to.
Aby pomóc w pracy nad waszymi opowieściami, wyruszamy w Polskę, by uczyć pisania. Chcemy bohaterów pełnych życia, z krwi i kości. Takich, o jakich milczą podręczniki, a przecież dla was najważniejszych. Nasi dziennikarze Mariusz Szczygieł, Michał Nogaś i Włodzimierz Nowak zapraszają na warsztaty Akademii i poświęcą waszym opowieściom dużo więcej czasu niż akademicki kwadrans. Zaczęliśmy w Szczecinie 12 stycznia spotkaniem z Magdaleną Parys (rozmowa za tydzień w „DF").
Aktualnych informacji i regulaminu konkursu szukajcie w naszym serwisie AKADEMIA OPOWIEŚCI
Prace do 8 tys. znaków przyjmujemy do 30 marca 2017 r. I nagroda będzie miała wartość 5 tys. zł, II – 3 tys. zł, III – 2 tys. zł
Wszystkie komentarze