* O co chodzi w Akademii Opowieści?
* Wyślij zgłoszenie konkursowe
* Zapoznaj się z REGULAMINEM
Michał Zoszczenko, opowiadanie „Carskie buty” ze zbioru „Bądź człowiekiem, towarzyszu! Opowiadania śmieszne i szydercze”, przełożyli Natalia i Wiktor Woroszylscy, wyd. Marabut, 1993
W tym roku w Pałacu Zimowym odbyła się wyprzedaż różnych carskich klamotów. Handlował tym Fundusz Muzealny czy coś takiego. Nie wiem dokładnie.
Wybrałem się tam z Katarzyną Fiodorówną Kolenkorową. Potrzebny jej był samowar na dziesięć osób.
Samowara zresztą nie dostaliśmy. Albo car pił z czajnika. Albo mu nosili herbatę z kuchni w jakimś takim graniastym pucharze. Nie wiem. Dość, że samowarów nie było w sprzedaży.
Za to było mnóstwo innych rzeczy. I wszystkie rzeczy faktycznie bardzo przewspaniałe. Rozmaite carskie portiery, bordiury, kieliszki, spluwaczki, koszulki i różne inne carskie sztuczki. Po prostu oczy się rozbiegają – nie wiesz, za co się złapać i co sobie sprawić.
Wobec powyższego Katarzyna Fiodorówna za wolną gotówkę nabyła zamiast samowaru cztery koszulki z najcieńszego modepolamu. Niezwykle wytworne. Carskie.
Ja natomiast zauważyłem nagle w inwentarzu buty. Rosyjskie cholewy. Za osiemnaście rudych.
Zapytałem od razu sprzedawcę:
– Co to za buty, łaskawy przyjacielu?
On mówi:
– Wiadomo – carskie.
– A jaką – mówię – mam gwarancję, że to carskie? Może – mówię – jakiś fagas je zdzierał, a wy wydajecie niby za carskie. To – mówię – nieładnie, nieprzyzwoicie.
On mówi:
– Tu naokoło cały dobytek jest carskiej rodzinki. My – mówi – byle gówna nie prowadzimy.
– Pokaż – mówię – towar.
Popatrzyłem na buty. Bardzo mi się okropnie spodobały i rozmiar pasuje. I takie nieszerokie, raczej wąziutkie, przyjemnie spojrzeć. Tu nosek, tam obcas. No, po prostu buty pełną gębą. I w ogóle nie znoszone. Może ze trzy dni tylko car je nosił. Zelówka jeszcze nie odchodzi.
– Boże kochany – mówię – Katarzyno Fiodorówno – mówię – czy dawniej mógł człowiek marzyć względem carskiego obuwia? Albo na ten przykład przejść się w carskich butach po ulicy? Boże kochany – mówię – jak historia się zmienia, Katarzyno Fiodorówno!
Dałem za nie osiemnaście rudych, nie przejmując się. I, naturalnie, za carskie buty to cena bardzo nie bardzo wygórowana.
Wyłożyłem osiemnaście rudych i zaniosłem carskie buty do domu.
Rzeczywiście, wzuć je było niełatwo. Nie mówiąc o onucy – na zwykłą skarpetkę też ledwie włażą. Mimo wszystko, myślę, rozchodzę.
Trzy dni rozchadzałem. Na czwarty odkleiła się podeszwa. I nie to, żeby sama podeszwa, lecz kompletnie, razem z obcasem, całe dolne piętro się odwaliło. Nawet noga wyszła na zewnątrz.
A stała się ta paskudna rzecz na ulicy, na bulwarze Związków Zawodowych, nie dochodząc do Pałacu Pracy. I poprułem do domu, na Wyspę Wasiljewską, bez podeszwy.
Najważniejsze, że bardzo szkoda było pieniędzy. Mimo wszystko osiemnaście rudych. I nie ma gdzie się poskarżyć. No, niechby te buty były firmy „Szybkobiegacz” albo jakichś innych zakładów obuwniczych. Można by było wszcząć sprawę albo popędzić ze stołka czerwonego dyrektora za takie uchybienie techniczne. A tu bardzo przepraszamy – carskie buty.
Naturalnie na drugi dzień poszedłem do Funduszu Muzealnego. A tam już dawno zamknęli sklepik – nikogo nie ma.
Chciałem pójść narozrabiać do Ermitażu albo jeszcze gdzieś, ale machnąłem ręką. Przede wszystkim Katarzyna Fiodorówna mnie powstrzymała.
– Toć – mówi – nie tylko carski, ale każden królewski but może przez tyli czas wygnić. Mimo wszystko, jak sobie chcecie, od dnia rewolucji dziesięć lat minęło. Nitki, naturalnie, miały prawo sparcieć. To trzeba rozumieć.
A w samej rzeczy, mili moi, dziesięć lat zleciało. To nie żarty! Towar – i ten zaczął się rozkładać.
I chociaż Katarzyna Fiodorówna mnie uspokoiła, to kiedy, nawiasem mówiąc, po pierwszym praniu te same carskie damskie koszulki rozlazły się jej we wszystkie strony, ona sama bardzo okropnie pomstowała na carski reżim.
A w ogóle, naturalnie, dziesięć lat minęło – śmiesznie się obrażać.
Jak ten czas szybko leci, mili moi.
Daj Boże pisać jak Michaił Zoszczenko! W opowiadaniu „Carskie buty” zużył zaledwie 72 zdania, a cały świat sensów i bezsensów sowieckiej Rosji zmieścił na trzech kartkach tomu „Bądź człowiekiem, towarzyszu!”. Żadnych niepotrzebnych słów, tylko historyjka o wyprzedaży klamotów po carskiej rodzinie dziesięć lat po rewolucji. Przymiotników jak na lekarstwo (przymiotnik orężem grafomana!), za to dowcip i żart, od których, mimo śmiechu, żałość w sercu wzbiera nad życiem w Związku Radzieckim. Kiedy reportaż rozłazi mi się jak damskie koszulki po rodzinie cara, sięgam zwykle po opowiadania Zoszczenki, najbardziej zdyscyplinowanego humorysty rosyjskiego.
W AKADEMII OPOWIEŚCI
Przykuj mnie! Opowieścią. Śmigulec pyta, jak pisać o najważniejszym człowieku w życiu
Tomasz Pietrasiewicz: 43 tys. Żydów mieszkało w Lublinie w 1939. O każdym chcemy coś napisać
Nasi autorzy przedstawiają swoich mistrzów małych opowieści: Amos Oz (Michał Nogaś), Truman Capote (Katarzyna Surmiak-Domańska), Franz Kafka (Krzysztof Varga), Antoni Czechow (Lidia Ostałowska), Kurt Vonnegut (Wojciech Orliński), Michał Zoszczenko (Magdalena Grzebałkowska)
Wszystkie komentarze