Jacek jest gadatliwy. Dużo mówi o emocjach, potrafi to robić. I dobrze, bo ja zawsze miałam z tym problem. Znalazł do mnie klucz - o najważniejszej osobie w życiu opowiada Beata Jaszczak, założycielka stowarzyszenia i galerii "Oto Ja".

* O co chodzi w Akademii Opowieści?

* Wyślij zgłoszenie konkursowe

* Zapoznaj się z regulaminem

Płocczanie opowiadają o najważniejszym człowieku w ich życiu:

*Adam Mieczykowski, dyrektor Płockiej Orkiestry Symfonicznej: Dwa słowa, przez które nie zostałem drugim Fibakiem

* Krzysztof Bandych, dziennikarz sportowy nc+: Stawiam na... Nie, nie na De Niro. Raczej na Siadaczkę i Kazika

Beata Jaszczak dość długo zastanawiała się, czy opowiedzieć nam o kimś, kto jest dla niej najważniejszy. - Musiałabym mówić o sprawach osobistych, prywatnych, a to dla mnie niełatwe - wyjaśnia. - Ale postanowiłam, że to zrobię. Chciałabym, żeby ludzie dowiedzieli się, że nawet grubo po czterdziestce życie może sprawić niespodziankę.

Beata Jaszczak jest autorką dwóch projektów, które zrobiły z Płocka miejsce, gdzie działa się sztuka.

Pierwszy to "Oto Ja" - stowarzyszenie i galeria. "Oto Ja" powstało w 2006 r., pod statutem podpisało się 16 osób, które wspólnie działały już wcześniej, przy Farbiarni - pracowni plastycznej Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki, prowadzonej wtedy także przez nią. Tam właśnie powstała kolekcja "Oto Ja": kilka tysięcy prac plastycznych z kręgu art brut. Ich autorami są mieszkańcy domów pomocy społecznej z Płocka i całej Polski. Kolekcja zyskała ogólnopolską sławę, obrazy jeździły na wystawy w całym kraju, Płock zaczęto wtedy nazywać "stolicą, zagłębiem sztuki naiwnej".

W 2007 r. "Oto Ja" wynajęło od Towarzystwa Naukowego Płockiego lokal przy pl. Narutowicza 2. Od POKiS-u, w zamian za przyjęcie na siebie jej utrzymania, otrzymało w depozyt całą kolekcję. Tak powstała galeria. A potem już poszło - "Oto Ja" organizowało wystawy, plenery, konferencje, galerię i Płock odwiedzali najwięksi artyści. Tylko że, niestety, "Oto Ja" zdobywało w ministerialnych konkursach pieniądze tylko na działalność artystyczną. Ale nie miało kasy na rzeczy bardziej przyziemne - czynsz, żarówki czy papier toaletowy. Po kilku latach walki w połowie tego roku Jaszczak mówiła nam: - Jesteśmy już zmęczeni. Organizujemy wystawę "Tu była Marylin Morow", prawdopodobnie ostatnią.

No i murale. Beata Jaszczak sprowadziła je do Płocka, zanim jeszcze były modne. Beata namówiła, by na ścianach naszych kamienic malowali członkowie najlepszych grup plastycznych w kraju. Twożywo, Galeria Rusz, IXI Color, Massmix... Artyści dostawali symboliczne pieniądze i całkowitą wolność. Tak powstał m.in. "Platon. Czekoladowy baton" "Maria Materia", "DOM", "Miłość jest kluczem do wszystkiego"... Wędrówka po płockich zabiedzonych podwórkach stawała się artystyczną przygodą. O Płocku zaczęło się mówić, że jest miastem wolnych murali.

Aż w roku 2008 wszystko wzięło w łeb. Na Sienkiewicza i Kwiatka przybyło sześć nowych murali, w tym te z napisami "Zaangazowanie" i "Absurdolony Absolut". Ówczesne władze miasta uznały, że dość tej wolności i kazały to wszystko zamalować. Na pierwszy ogień poszedł "Absolut". W mieście i w całej Polsce podniosła się wrzawa - w Płocku władza tłamsi sztukę! Pozostałe murale ostatecznie zostały. Ale Beata Jaszczak straciła pracę, a plastycy zapowiedzieli, że do miasta nie wrócą. Muralowy Płock w takim wymiarze nie odrodził się już nigdy.

Nie ma więc wielkiego zaskoczenia, że dziś Beata Jaszczak mówi: - Całym moim życiem była właściwie praca. Jeszcze rok temu, zapytana o najważniejszą osobę w moim życiu, wymieniłabym kogoś z kręgu art brut, kto wpłynął na moje wybory zawodowe, na sposób patrzenia na sztukę. Teraz z całkowitą pewnością mówię, że to mój partner, Jacek.

Beata poznała go właśnie rok temu, na karnawałowej imprezie dla ludzi ze stowarzyszeń pozarządowych. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Życie się jej tak poukładało - bliscy odeszli już dawno, poprzednie związki się wypaliły. Była sama i nie szukała nikogo. - A tu proszę. Niespodzianka - uśmiecha się.

Mówi, że Jacek jest gadatliwy i otwarty. Znalazł do niej klucz, nauczył mówić o tym, co czuje, przekonał, że jest życie poza pracą.

- Choć, oczywiście, wspiera mnie, prowadzi agencję reklamową, więc pomógł mi np. wypromować założoną przeze mnie pracownię "A kuku", gdzie trzy razy w tygodniu prowadzę zajęcia kreatywne i artystyczne dla małych grup dzieci w różnym wieku - opowiada Beata. - Zagląda do "Oto Ja", które dostało właśnie nowy zastrzyk energii, TNP obiecało, że będzie wyrozumiałe w kwestii czynszu, nawiązujemy współpracę z muzeami i galeriami za granicą. To w sumie dość zabawne, bo Jacek właściwie... nie lubi art brut! Ale moje zafascynowanie, na szczęście, rozumie.

Beata Jaszczak nie może doczekać się świąt. - Dziwne, bo to był zawsze dla mnie trudny okres. Często spędzałam je samotnie. W tym roku, po raz pierwszy od dawna, spędzę je z dużą rodziną - mówi.

NAJWAŻNIEJSZY CZŁOWIEK W MOIM ŻYCIU

Autorom opowieści, które będą podobały się nam najbardziej - zaoferujemy pomoc dziennikarzy "Dużego Formatu" w przygotowaniu tekstów do druku. Najlepsze opublikujemy.

W nowym roku nasi mistrzowie Mariusz Szczygieł, Michał Nogaś i Włodzimierz Nowak zapraszają na warsztaty Akademii do 12 miast w Polsce. Będziemy uczyć, jak dobrze opisać Waszego bohatera.

Do Akademii będziemy powracać w "Dużym Formacie", a szczegóły znaleźć można w naszym serwisie Akademia Opowieści.

 

Termin nadsyłania prac: od 12 stycznia do 31 marca 2017 roku

Komentarze