Nakazywali ofiarom milczenie, poręczali za sprawców, przenosili ich między parafiami i diecezjami, wysyłali na Ukrainę. Przez dziesięciolecia polscy purpuraci zrobili wiele, by o pedofilii klerykalnej było jak najciszej. Dziś drukujemy nazwiska hierarchów.

Pod koniec lutego br. Marek Lisiński, posłanka Joanna Scheuring-Wielgus i Agata Diduszko (wszyscy z fundacji „Nie lękajcie się”) wręczyli papieżowi Franciszkowi raport o wykorzystywaniu nieletnich w polskim Kościele. Dokument zawierał także nazwiska hierarchów, którzy kryli duchownych krzywdzących dzieci.

Nie opublikowaliśmy wówczas tego raportu, ponieważ chcieliśmy wpierw sprawdzić zawarte tam informacje. Większość okazała się prawdziwa, ale były też błędy. Niesłusznie znalazł się na liście np. biskup Andrzej Czaja z Opola. W 2012 roku matka jednego z ministrantów zgłosiła mu istotnie, że ksiądz-pedofil molestował jej syna. Kapłan został jednak usunięty ze stanu duchownego, a biskup nie informował prokuratury, ponieważ wówczas nie było takiego obowiązku. Także historia 13-letniego Bartka, który popełnił samobójstwo dręczony przez proboszcza z Hłudna na Podkarpaciu nie ma nic wspólnego z molestowaniem seksualnym (a zatem i z jego ukrywaniem). Ksiądz został skazany na dwa lata w zawieszeniu na pięć, ponieważ znęcał się psychicznie i fizycznie nad dzieckiem.

Skorygowaliśmy również inne błędy, jak miejsce przebywania skazanych księży. Ustaliliśmy, że niektórzy z nich już nie żyją. Przez ostatnie trzy tygodnie drukowaliśmy w "Wyborczej" reportaże o sprawcach i ich ofiarach. Dziś prezentujemy aktualny materiał o przypadkach tuszowania skandali i o kryciu księży-pedofilów przez ich przełożonych. Materiał nie mógłby powstać bez wcześniejszej pracy reporterów "Dużego Formatu" - pisze Marcin Wójcik, redaktor "Dużego Formatu"

Raport o biskupach, którzy kryli księży pedofilów już we wtorek 11 czerwca w "Gazecie Wyborczej".

Komentarze