Dlaczego tak chętnie oceniamy to, jak inni mówią po angielsku? Skąd bierze się wstyd i strach przed mówieniem w języku obcym? Jaką rolę w tworzeniu naszej relacji z nowym językiem odgrywają system edukacji, nierealistyczne oczekiwania oraz inni ludzie? Czy perfekcjonizm pomaga czy przeszkadza w nauce języka obcego?
W swojej drugiej książce – opowieści z pogranicza popularnonaukowego eseju i reportażu – Jagoda Ratajczak przygląda się temu, jak standardy poprawnościowe potrafią zmienić się w narzędzia, które służą segregacji i dyskryminacji. Pokazuje też, jak sami postrzegamy wszelkie odstępstwa od języka przyjętego jako normę. I czy takowa w ogóle istnieje? - czytamy w nocie od wydawnictwa Karakter.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Nie ma też sensu porównywać lapsusów językowych (jak ten ze strusiem), które zdarzają się każdemu i pozostają w sferze sympatycznych anegdot, z rażącymi błędami językowymi, zwłaszcza popełnianymi w tekstach pisanych (jak choćby niegramatyczne konstrukcje imiesłowowe, coraz częstsze również w tekstach publikowanych w GW), które świadczą o niechlujstwie i braku kompetencji zawodowych (tudzież o braku solidnych redaktorów i korektorów).
Myślę podobnie. Gdyby pan Janusz Kowalski był hydraulikiem, to mógłby kaleczyć język polski i używać regionalizmów do woli. Gdyby pan prezydent sprzedawał oscypki cudzoziemcom mógłby dukać po angielsku , kląskać i powtarzać te Eee..., eee, eee. On woli jednak kompromitować się przed światem. Obydwaj panowie pełnią ważne funkcje, powinni zatem być przykładem swoich kompetencji, również językowych. I, co najważniejsze, nie powinni pouczać publicznie innych.
Podejście usprawiedliwiające wszelkie błędy językowe nie podoba mi się. Ale prawdą jest, że "aby doskonalić się w wysławianiu - trzeba czytać".
Prawdą też jest, że po starannej (w tym wypadku) polszczyznie odruchowo oceniamy poziom wykształcenia danej osoby. Chociaż czasem można być nawet doktorem i profesorem z uwagi na umiejętności profesjonalne, ale nadal popełniać błędy językowe.
Także - można być inteligentnym - popełniając błędy jèzykowe, bo inteligencja to raczej umiejętność spostrzegania i kojarzenia faktów oraz wyciągania wniosków.
A więc inaczej: płynna, poprawna polszczyzna świadczy o wysokim "kapitale kulturowym" danej osoby, niezależnie od jej formalnego wykształcenia. To trochę taki "zgrubny" wskaźnik przynależności klasowej...
Więc jeśli, mówiąc ładną polszczyzną, szukasz kogoś ze swojej warstwy kulturowej - to jest to jedno z pierwszych kryteriów. Kryterium to, niestety, nie mówi nic o charakterze danej osoby, jej talentach, wartościach, etyce, zdolności do miłości, przyjaźni i współpracy - więc nie można polegać na nim jako jedynym.
Czasem, tak po ludzku, bliżej jest nam do kogoś z innej warstwy społecznej, kto robi błędy językowe, ale ma doceniane przez nas zalety charakteru, serca i umysłu.
Jednak na użytek życia "oficjalnego" i profesjonalnego - płynna, precyzyjna i poprawna polszczyzna jest narzędziem niezbędnym. Dlatego poprawiam swoje wnuki, przepraszając je jednocześnie za "dziaderstwo".
Co czytać. Wydawane obecnie książki i gazety (w tym Wyborcza) są pełne błędów. Pośpiech i zachłanność = wymarcie redaktorów i korektorow. Nadzieja w AI?
"przerwy w czytaniu" - brzmi niemal jak "przerwy w oddychaniu".
Często jest też język, w wypaczonej formi, narzędziem walki politycznej. Przekształcanie języka na siłę w myśl "poprawności politycznej" - te wszystkie zgrzytające i zabawne feminatywy, usuwanie słów jak, np. murzyn" używanego w nie tylko potocznie ale też w dziełach sztuki" to dopiero jest opresja i nowy rasizm.
100% racji
Zgoda. Moja, zreszta swietna germanistka z liceum, powtarzala nam -"mowcie (po niemiecku), mowcie z bledami, ale mowcie". Nauka jezyka obcego polega nie nauczeniu sie czegos od a do z, ale na stopniowym eliminowaniu bledow. Tym sposobem calkiem niezle poslugiwalem sie jezykiem niemieckim, a obecnie jezykiem angielskim.
"No to może zaczniemy jeść rękami bekać przy stole?"
Najwyrazniej nie zdajesz sobie sprawy jak nielogiczna jest twoja opinia i wypowiedz.
Porównujesz ESTETYKE wypowiedzi innych osób kt jest sprzeczna z twoja ESTETYKA, z zachowaniem kt jest w europejskiej kulturze nieakceptowalne.
W erystyce (sprawdz sobie sam w jakims slowniku co to jest) jest to oczywiscie chwyt czesto stosowany (zrównywanie zjawisk zwyklych z najgorszymi, jesli tylko dadza sie one umiescic na jakims spektrum zjawiskowym, tj, jesli sa kwantyfikowalne) ale to nie oznacza ze stosujacy go ma racje. I dlatego nazywa sie taka wypowiedz jako nalezaca do erystyki a nie LOGIKI.
Przecinka zapomniał_ś.
No właśnie, czy ten regionalizm jest do przyjęcia?
To nie regionalizm, to żart !
A mogłeś wtemczasie przeszczepić serce i nerkę! A niech to!