„Opowiem wam o mojej mamie” to cykl, który wymyśliliśmy z myślą o nadchodzącym Dniu Matki. Kim była lub jest dla ciebie mama? Jakiej najważniejszej rzeczy cię nauczyła? Co jest twoim bogactwem dzięki niej? Jeśli chcesz się podzielić z nami i innymi czytelnikami swoją opowieścią, pisz: listy@wyborcza.pl oraz listy@wysokieobcasy.pl
***
O swojej mamie Zosi opowiada Martin Lewandowski, biznesmen, współzałożyciel polskiej federacji Konfrontacja Sztuk Walki (KSW) - największej w Europie oraz jednej z największych organizacji na świecie promujących walki MMA. Od roku 2019 jeden z założycieli stowarzyszenia MMA Polska, a także inicjator programu społecznego „Młodzi mistrzowie”. Współwłaściciel Agencji Marketingowej „My Land”
- Nasz dom to mama. To ona zbudowała nasze rodzinne gniazdo i zawsze miała w nim miejsce szczególne ze względu na łączące nas relacje i to, że była jedyną w domu kobietą - żoną i mamą trzech chłopaków.
Z wykształcenia jest farmaceutką. Doskonałą, w najlepszym tego słowa znaczeniu - starej daty - z umiejętnościami przygotowywania leków recepturowych, dogłębną znajomością farmacji.
Mama zawsze kochała swój zawód, ale kiedy stwierdziła, że potrzebna jest na sto procent w domu, umiała podjąć taką decyzję i część swojego życia dedykować tylko wychowaniu mnie i moich braci. Była zawsze, kiedy jej potrzebowaliśmy.
Jest silna. W konfrontacji z czterema mężczyznami w domu nigdy nie ustępowała, zacięcie broniła swojego zdania, często całkiem innego od naszych. To uczyło nas wzajemnej akceptacji odmiennych poglądów. Dziś dzięki temu łatwiej jest mi zrozumieć kobiecy punkt widzenia i kobiece emocje.
Co mam po mamie? Podobny wygląd, wrażliwość (czasem myślę, że mama jest zbyt wrażliwa jak na obecny świat), miłość do zwierząt i do muzyki. Mama grała na pianinie i dzięki muzyce poznała się z moim ojcem.
To też mama była osobą, która wykształciła we mnie empatię. Wielokrotnie doświadczałem od niej zrozumienia moich emocji i problemów i z tą samą umiejętnością, jaką obserwowałem u niej, wszedłem w dorosłe życie.
Za te rzeczy jestem mamie wyjątkowo wdzięczny, tym bardziej że dziś role się odwróciły.
To ja jestem jedynym mężczyzną w mojej rodzinie - mam żonę i córkę. Odziedziczona po mamie i konsekwentnie przez nią we mnie rozwijana wrażliwość dziś pomaga mi w relacjach z kobietami mojego życia (dopóki nie założyłem własnej rodziny, kobietą mojego życia była mama - dziś mam je trzy).
Dom kształtował w nas również dużą swobodę myślenia i decydowania o sobie. Z perspektywy myślę, że czasem nawet tego dociśnięcia i mobilizacji mogłoby być więcej.
Gdyby było inaczej, dziś może np. lepiej grałbym na pianinie i gitarze. Jako dziecko zamiast tych lekcji wolałem jednak kopać piłkę z kolegami z osiedla, a rodzice na to pozwalali.
Kiedy podrośliśmy, mama wróciła do pracy. Otworzyła aptekę, w której realizowała się przez kolejne lata, tak jak wcześniej realizowała się w wychowaniu nas. Podziwiam, że umiała tak dobrze połączyć role życiowe, bo zdaję sobie sprawę, jak kobietom, przeciążonym obowiązkami, bywa trudno.
Mimo powrotu do aktywności zawodowej nigdy nie zmieniło się jedno - rodzina, dzieci, a teraz również wnuki były i są w jej życiu na pierwszym miejscu.
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze