W niejednej szkole mówiłem o oklaskiwaniu drużyny przeciwnej. Nie zapomnę młodziana, który mnie słuchał rozparty na krześle i widać było, że działam mu na nerwy. Nie wytrzymał i zapytał: "To co wyście byli za kibice?". - Synku - odpowiedziałem - to myśmy właśnie byli kibice - mówi prof. Jan Miodek
Rozmowa był opublikowana w "Gazecie Wyborczej" 26 maja 2012 r.
Ma pan ulubioną drużynę na Euro?
- Mój tata, który był kibicem zwariowanym, na pytanie, komu kibicuje, odpowiadał: "nikomu". Na starość idę jego śladem. Piłka nożna jest oczywiście okrutna i nie zawsze tak się staje, ale będę chciał, żeby w każdym meczu wygrał lepszy.
CZYTAJ TAKŻE: Prof. Jan Miodek: - Język jest cudem, więc się tym cudem bawmy
W pana rodzinnych Tarnowskich Górach wielkiego futbolu nie było, a jednak został pan jego entuzjastą.
Wszystkie komentarze