W języku jest miejsce i na normę, w której nie ma miejsca na wtranżalanie, i na normę, w obrębie której mogę se powiedzieć, że trza już iść - rozmowa z prof. Janem Miodkiem

Rozmowa była opublikowana w "Gazecie Wyborczej" 12 kwietnia 2014 r.

Do czego jest nam potrzebny język?

- Do nieustannego zgłębiania istoty naszego człowieczeństwa. Wszystko jest w języku. Każda, nawet nasza najintymniejsza, nigdy niezwerbalizowana myśl ma formę językową. Język to jest cały człowiek.

Ale przecież nie chodzi tylko o komunikację.

- Przede wszystkim chodzi o rolę estetyczną w szerokim ujęciu tego słowa. Nasza potrzeba zabawy w języku jest przeogromna i pojawia się już w pierwszych miesiącach naszego życia. Nie zapomnę dwuletniej może dziewczynki, którą z 40 lat temu spotkałem nad morzem. Stała w pewnym oddaleniu od swoich rodziców, patrzyła na księżyc i powtarzała: "Księzić, dupędzić". Bawiła się rymami, używając słowa najprawdopodobniej uznanego przez jej rodziców za brzydkie.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Więcej
    Komentarze
    Boże, jaka ciekawa rozmowa!
    już oceniałe(a)ś
    14
    0
    Piyknie to wyłonacyliście!
    już oceniałe(a)ś
    8
    0
    rzeki słów miod(kiem)em płynące
    jak bukiety kwiatów kwitnące
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    Ja bynajmniej czuję się wielce ubogacona. Co za gawędziarz!
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    A ja w mejlach witam, bo i mnie witają – cóż w tym złego?
    Przecież kiedyś też witano się per mociumpanie a nie jak obecnie per panie.
    Czyli zmiana się dokonała i pewnie wtedy też pokolenie starsze krzywiło się na młodsze.

    Pracowałem w międzynarodowym koncernie. Żadnych formułek z książek do angielskiego sobie tam w korespondencji nie przypominam. Kiedyś było Hello na początku a dziś masowo krótsze Hi – i też dobrze.
    Ja bym się tego witam nie czepiał, bo to polskie słowo, ale czepiałbym się anglicyzmów w języku polskim
    i to zupełnie niepotrzebnych. Bo był sobie taki życiorys to po co go zastępować jakimś siwi?
    W biurze turystycznym też już nie mają celów podróży, ale destynacje.
    @bardzospokojny
    No i nie wydarzenie tylko event.
    Ponadto inteligencja sejmowa(motyka,
    maślanka,warchoł!!!!)wyeliminowała problem.Problemu nie ma jest tylko dylemat.Ja rozumiem że nie wszyscy studiowali logikę ale mają przecież Wikipedię.Szczytem jest"nie mam wiedzy"
    litości,czy ten idiota używający takiego zwrotu nie może powiedzieć"nie wiem"?
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @bardzospokojny
    Z tym witaniem to jest tak wg mnie. Jeśli ktoś dzwoni do moich drzwi i kiedy je otworzę mówi mi "Witam" to ja czuję dysonans. Witać może gospodarz kogoś kto nomen omen "zawita" w jego progi. W wielu znanych mi językach "witamy" zawiera element "dobrego przybycia czy też przyjścia" e.g. Wellcome, bienvenue, dobrodošli...
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @bardzospokojny
    anglicyzmy, makaronizmy, germanizmy i inne ....izmy często stosowane s bo w polskim nie ma odpowiednika, bo polski język, w stosunku do np francuskiego, angielskiego czy niemickiego jest dużo uboższy. Jest to efektem niskiego rozwoju technicznego w polskim kraju. Np tam gdzie rolnik kraju na Zachód używał traktora, podczs gdy ten na Wschodzie jeszcze orał pólko radłem. A, np w dziedzinie motoryzacji, to tutaj zachodni sąsiad, co miał techniczne uczelnie, a także ten co to kiedyś wyemigrował do Hameryki otwierając tamże takowe, to właśnie oni stworzyli język jaki dla uproszczenia można nazwać językiem technicznym czy, motoryzacyjnym który nastepnie został przejęty w oryginalnej formie albo w spolszczonej dla łatwości stosowania w praktyce. A w polskim kraju wprawdzie był jakiś katol uniwersytet ale tam nauczano o tzw bozi a nie o szrauben czy innych narzędziach o np niemieckim brzmieniu. Ta praktyka nastąpiła w polskim kraju dość pożno jako że w czasie pod zaborami, zaborcom nie zależało na poszerzaniu ubogiego języka poddanego na własne żądanie ludu. I tak póżniej powstały i ¨używano śrubsztaki, flaszencugi, szrauby itp itp i cała masa innych . Potem doszło słownictwo angielskie, francuskie i italiańskie z krajów gdzie już technika stała na dość wysokim poziomie a w polskim kraju niestety nie. Wtedy zaczęło sie spolszczanie i powstawanie słownych dziwolągów np coś z niemieckiego czy angielskiego z upolszczoną końcówką. Tutaj zakonczę chociaż to jest temat rzeka.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Mega, po postu mega wywiad !
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Cuda należy podziwiać i o nie dbać, by je nie zeszmacić.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Zdziwiłam się, że po wojnie w Tarnowskich Górach szkoły średnie nie były koedukacyjne - chodziłam w latach 1950-1954 do koedukacyjnego Liceum Ogólnokształcącego (obecnie) im. Karola Miarki w Mikołowie (niedawno obchodziło stulecie w swojej modernistycznej siedzibie autorstwa architekta Karola Schayera - byłam!). Do niekoedukacyjnych szkół w Tarnowskich Górach uczęszczali moi rodzice, ale to "downo było, jesce przed wojnom". A nie lubiąc posługiwać się słowem "Heimat", tłumaczonym na "mała ojczyzna" używam określenia "dookole". Wielu znajomym się podoba. Pozdrawiam.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0