Korespondencja z Tirany
To, co dzieje się z polską kadrą, nie jest zwyczajnym kryzysem, porażką stanowiącą podstawowy element codzienności każdego sportowca, nawet najwybitniejszego. Słyszeliśmy to w wypowiedziach piłkarzy w podziemiach Air Albania Stadium kilkadziesiąt minut po przegranej 0:2 – kolejnym wyjazdowym meczu straszydle w eliminacjach Euro 2024.
Robert Lewandowski, zamiast w swoim stylu szukać winy wszędzie poza sobą, kilkakrotnie powtórzył "ja też zawiodłem". Nie rugał również – inny jego odruch po niepowodzeniach – trenera, pomimo zawartych w pytaniach reporterów sugestii w ogóle nie wymieniał nazwiska Fernando Santosa, lecz przekonywał, że "zmianę musimy zacząć od siebie". Miał na myśli piłkarzy.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Po co o tym pisać i mówić. Piłka nożna to dno dna. To dyscyplina dla małpoludów o twarzach tych osobników z 'żylet'. Nie wierzycie? Zadzwońcie do fryzjera, frajerzy
Przeciw Leo wystąpiła grupa imprezowa wewnątrz "drużyny" i to ona położyła wszystkie kolejne mecze. Było to widać jasno jak na dłoni.
Dziś wygląda na to, że większość grajków czegoś pragnie i nie jest wódka ani piwo. Oni chcą wygrać, tylko nie umieją. Większość z nich to dosyć wartościowi pomocnicy liderów. Nie zawsze w pierwszym wyborze trenera - nawet Zieliński. Część to drugi wybór z ławki w przyzwoitych klubach. Znają swoją rolę w systemach gry, potrafią zrobić różne rzeczy wyuczone na treningu. Ale w kadrze nie ma "tamtego" otoczenia. Trzeba je zbudować. A do tego piłka musi nie przeszkadzać. Automatyzmów nie będzie, ze względu na ilość jednostek treningowych.
Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę - przenoszenie piłki z lewej na prawą trwało minuty, mimo, że kiedy zaczynała się akcja po przeciwnej stronie było miejsce na granie. Zanim doszła piłka, dawno go nie było. Nikt, dosłownie nikt nie zagrał przerzutu przez dwa mecze! Próbował długich piłek Kiwior, ale grał je do kolegów z Arsenalu, a oni nie dojechali. Koledzy z repry byli kilometr z tyłu.
W 2009 była niechęć (do gry).
W 2023 jest bezradność.
Szkoda tylko, że te (trafne skądinąd) porównania Santosa do Benhakkera, Wysp Owczych do San Marino i Kuleszy do Laty kilka godzin wcześniej pojawiły się u Stanka