Wszystkich fanów z pomniejszych futbolowo krajów nęcą dziś obrazkowe delicje z krajów futbolowo największych; uwagę wszystkich rozrywa to, co globalne, i to, co lokalne; wszyscy muszą się uczyć łączenia fascynacji powabem Barcelon, Bayernów i Liverpooli z wyrozumiałością dla przywar piłkarzy z sąsiedztwa. Dlatego minimum przyzwoitości wymaga, żeby nie było żałośnie, niesmacznie, obciachowo. Niestety, to wciąż znacznie powyżej maksimum możliwości polskiej piłki - pisze Rafał Stec.

Chętnie rozświetliłbym dziś tę rubrykę aktualnościami najwyższej ligi polskiej, konsekwentnie nazywanej ekstraklasą, znów urzekła mnie bowiem determinacja, z jaką broni swej swojskości i jakości zarazem. Oto zjeżdża do zabrzańskiego Górnika Robert Warzycha - kiedyś mistrz kraju w jego barwach, 47-krotny reprezentant Polski i reprezentacji kapitan, ostatni nadwiślański strzelec gola w angielskiej Premier League (wbił go na Old Trafford), po zakończeniu kariery nauczający futbolu Amerykanów jako trener Columbus Crew. Zjeżdża człowiek pozujący na w miarę kompetentnego wyczynowca, ale rodacy nie w ciemię bici, nie dadzą się omamić rzekomym obyciem międzynarodowym, Warzycha zostaje natychmiast zdemaskowany jako przybłęda skandalicznie niewykształcony - nie posiada ani szeregu niezbędnych certyfikatów wystawianych przez PZPN, ani wymaganej przez znowelizowane polskie prawo matury, co ujawnił w telewizyjnej audycji "Cafe Futbol" Stefan Majewski, dyrektor odświętnie inaugurowanej Szkoły Trenerów i jeden z intelektualnych liderów całego nadwiślańskiego trenerstwa. Znaczy prezes Górnika w ogóle nie miał prawa go zatrudniać.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze