Dziennikarze pytają trenera Henninga Berga, kiedy w Legii będzie grało więcej polskich piłkarzy. Dziś w pierwszej jedenastce biega bowiem ośmiu obcokrajowców. Norweg kręci, próbuje zaspokoić oczekiwania, ale nie mówi prawdy. Odpowiem za niego: jeśli ich sobie Legia nie wychowa, to się nie pojawią, bo nikt ich jej nie sprzeda. Polski piłkarz - tak na ogół wyśmiewany - okazuje się być towarem horrendalnie drogim, a jego sprzedaż to bardzo niepopularna decyzja.
Szef skautingu Legii Michał Żewłakow na oficjalnej stronie klubu przyznał właśnie, że Legia chciała zimą zakupić zawodników z polskiej ligi, ale "okazało się, że są dwa albo trzy razy drożsi niż obcokrajowcy, których można wyciągnąć z innych lig". Chciał Michała Masłowskiego, ale poddał się, gdy usłyszał oczekiwania Zawiszy. Na własne oczy przekonał się, że budowa dobrego zespołu złożonego z Polaków to mrzonka. Specyfika rynku transferowego w ekstraklasie polega na tym, że zawodnicy zmieniają barwy dopiero w sytuacjach krańcowych. Gdy w grę wchodzi prawo Bosmana (koniec kontraktu), klauzula odstępnego w umowie lub - jak w przypadku Polonii Warszawa - bankructwo klubu. Chcecie drugiej Legii lub Widzewa z lat 90. albo Wisły z przełomu wieków? Zapomnijcie, nie ma na to szans.
Wszystkie komentarze