Belgijsko-holenderska aktorka Sand Van Roy oskarżyła francuskiego reżysera o gwałt, do którego miało dojść w paryskim hotelu 17 maja 2018 r. Zawiadomienie na policji Van Roy złożyła następnego dnia rano i w tym momencie zaczęła się trwająca pięć lat prawna batalia z udziałem Luca Bessona.
Jak podaje „Variety", aktorka, która zagrała małą rolę w filmie Bessona „Valerian i Miasto Tysiąca Planet" z 2017 r., twierdziła, że miała z Bessonem romans, który zaczął się na planie tego filmu. Miała to być relacja przemocowa, która zakończyła się gwałtem. Van Roy złożyła zawiadomienie na policji najpierw w maju, a potem w lipcu 2018 r. Po dziewięciu miesiącach śledztwa, w lutym 2019 r. prokuratura ją umorzyła z powodu braku dowodów.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Po co zwalać winę jakiejś aktorki na ruch me2? Jedno to jedno, drugie to drugie. Ruch wydobył na światło dziennie mnóstwo gwałtów/molestować, które akurat miały miejsce.
słusznośc ruchu nie oznacza, że niektóre "przesiębiorcze" panny nie podłączaja się do niego jak nie porównując, Kukiz do Jarozbawa i płynąc na fali próbuja dorobić...
Ty nie masz natomiast dowodów na to, że aktorka kłamała. Po prostu sąd oczyścił reżysera z zarzutów, bo nie było dowodów gwałtu.
Jest słowo przeciwko słowu. I tyle.
Na drugi dzień po domniemanym gwałcie popędziła do szpitala. Widocznie zebrane dowody nie były wystarczające.
W Internecie wyrok wydawany jest szybciej niż w trybunale rewolucyjnym. Apelacja nie przysługuje.
#dontbelievewomen