Na sny nie mamy wpływu, mózg produkuje je bez naszego udziału. Jesteśmy tylko ich widzami - mówi reżyser filmu, który zaprasza nas do przeżywania koszmaru z dzieciństwa.

Jestem dzieckiem, budzę się w środku nocy, rodzice zniknęli. Gdzieś w ciemności czai się potwór. Ten senny koszmar pamięta z dzieciństwa bardzo wiele osób. Tak wiele, że kanadyjski reżyser Kyle Edward Ball postanowił wykorzystać go w swoim horrorze, "Skinamarink". - Też miałem takie sny. Myślę, że powtarzają się, bo są częścią naszego dorastania - mówi Ball w rozmowie z "Wyborczą". 

Zanim Ball nakręcił "Skinamarink" przez pięć lat prowadził kanał w serwisie YouTube. - Pytałem ludzi o ich koszmary z dzieciństwa, potem starałem się je odtworzyć, robiłem krótkie filmy na podstawie ich komentarzy. Dowiedziałem się sporo o podświadomości innych. Bo na sny nie mamy przecież wpływu, mózg produkuje je bez naszego udziału. Jesteśmy tylko widzami - tłumaczy reżyser.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze