"Cyborg" z 1989 to kwintesencja ery wideo. Fabuła prosta jak drut, milczący bohater i... historia powstawania ciekawsza niż sam film.

„Cyborg” to najlepszy film Alberta Pyuna, choć nie świadczy to dobrze ani o Pyunie, ani tym bardziej o „Cyborgu”. Dlaczego? Cyberpunkowy klejnot ery VHS może i jest kultowy w pewnych wąskich kręgach, ale na pewno nie jest dobry. A sam Pyun od lat walczy o miano najgorszego reżysera z niemieckim kolegą po fachu, Uwe Bollem.

W latach 80. i na początku lat 90. rynek wideo żywił się produkcjami cyberpunkowymi i filmami postapokaliptycznymi. Były one pokłosiem takich arcydzieł jak „Łowca androidów” i  „Mad Max”, choć pierwowzorami inspirowały się raczej luźno. Reżyserzy, którym daleko było do Scotta czy Millera, też chcieli snuć przed widzami swoją własną wizję przyszłości. Pyun na fali popularności cyberpunku stworzył kilka filmów, które do dziś mają swoich wielbicieli.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Łukasz Grzymisławski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze