Na pierwszy rzut oka wczorajsze głosowania w Izbie Gmin wyglądały tak, jakby brytyjska klasa polityczna zupełnie straciła kontakt z rzeczywistością. Kiedy się temu jednak przyjrzeć bliżej, to widać w nich zupełnie nieznane w polskiej polityce...
Szefowa brytyjskiego rządu twierdzi, że chce szybko renegocjować umowę brexitową z Unią, by już w połowie lutego przedstawić Izbie Gmin jej zmodyfikowany tekst do głosowania. Nie sposób uwierzyć, by sama May mogła traktować ten plan serio.
Wszystkie oczy w Zjednoczonym Królestwie skierowane są dziś na sir Johna Bercowa. Od jego decyzji zależeć będzie przyszłość brexitu, bo "plan B" premier May upadł, zanim zdołał się urodzić na dobre.
Brexitowcy domagają się zmian w tzw. irlandzkim bezpieczniku, więc Theresa May chce renegocjować umowę z Brukselą. - Nic z tego - odpowiadają zgodnie Dublin i Bruksela.
Badania opinii publicznej pokazują, jak bardzo podzielona jest Wielka Brytania. "Od referendum o brexicie ludzie są coraz bardziej gniewni".
Opór wobec odłożenia na później zaplanowanego na 29 marca brexitu łagodnieje nawet po stronie Unii Europejskiej. Brytyjscy posłowie chcieliby z rozwodem poczekać do końca roku, kanclerz Austrii mówi o maju.
Do tego, że spanikowani biznesmeni uciekają przed skutkami brexitu z Londynu na kontynent, Brytyjczycy jakoś przywykli. Ale decyzję Dysona o wyprowadzce do Singapuru uznano za zdradę.
Brytyjscy dziennikarze sporo napisali o propozycji szefa polskiego MSZ odnośnie do brexitu. Koncentrowali się jednak na tym, dlaczego z tego pomysłu nic nie wyjdzie.
Co rząd PiS może zyskać, wtrącając się w coraz bardziej nerwowe rozmowy między Unią Europejską a Wielką Brytanią w sprawie warunków rozwodu? Nic. Po co więc to robi?
W poniedziałkowym wystąpieniu w Izbie Gmin premier May sprzeciwiła się wezwaniom do opóźnienia lub odwołania brexitu. Kompromisu wciąż nie widać mimo kontrowersyjnej propozycji szefa polskiego MSZ Jacka Czaputowicza.
Polski minister spraw zagranicznych zaproponował, by ograniczyć czasowo mechanizm awaryjny dla irlandzkiej granicy, który jest powodem impasu politycznego w Wielkiej Brytanii. Dotąd wszystkie państwa UE mówiły jednym głosem z Dublinem.
Brexit, przedłużający się impas w tworzeniu autonomicznego rządu oraz unifikacja grupek republikańskich ekstremistów grożą przebudzeniem północnoirlandzkich demonów przeszłości.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.