W poruszającym wywiadzie z Robertem Lewandowskim nazwisko premiera Mateusza Morawieckiego w ogóle nie pada. A przecież to on jest w nim bohaterem pierwszoplanowym.
Trener reprezentacji Polski przez dwanaście godzin nie odbierał telefonu od prezesa PZPN. Wystarczyło, by wprawić w dygot całe uniwersum polskiego futbolu.
Można gest Roberta Lewandowskiego potraktować jako cyniczną grę gwiazdora zainteresowanego tym, by Polacy go kochali. Można, ale nie trzeba.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.