"Sultan1966", który latami sprzedawał na eBayu antyczne drobiazgi po zaniżonych cenach, był kustoszem i szefem działu w British Museum. Skandal uderzył w i tak już nadszarpniętą reputację muzeum.
Premier Grecji Kyriakos Mitsotakis w listopadzie zeszłego roku przed rozmową z Rishim Sunakiem zapowiedział, że poruszy temat marmurów Elgina. Wywołał ostrą reakcję - brytyjski premier odwołał spotkanie.
British Museum, które czeka duży i drogi remont, weszło w umowę z koncernem paliwowym, co wywołało oburzenie aktywistów klimatycznych. Wcześniej BP został już odprawiony m.in. przez Tate Modern i Royal Opera House.
"Ci, którzy są przekonani, iż ich poglądy są słuszne i sprawiedliwe, nigdy nie obawiają się wejść w konstruktywny spór i debatę" - wypalił Kyriakos Mitsotakis, gdy Rishi Sunak w ostatniej chwili odwołał ich spotkanie w Londynie.
Część z nich udało się odzyskać, los innych pozostaje nieznany.
Czas, by zrabowane dzieła sztuki z krajów kolonialnych pokazywać w miejscu ich powstania, a nie w British Museum czy w Niemczech. I tu pojawia się kluczowe pytanie: komu je zwracać?
Rząd w Londynie oficjalnie twardo mówi "nie", ale przewodniczący rady powierniczej tej instytucji, były minister George Osborne, już kilkakrotnie spotykał się z greckim premierem. Czy "marmury Elgina" wrócą do Aten?
Wywiad udzielony przez wicedyrektora British Museum "The Sunday Times" daje nadzieję na zwrot w jednym z najgłośniejszych sporów o wywiezione dzieła kultury.
Od czterdziestu lat Grecja coraz głośniej domaga się zwrotu ateńskiego fryzu, który został zrabowany z Partenonu na początku XIX w. na polecenie brytyjskiego ambasadora. Ale British Museum nie chce słyszeć o oddaniu bezcennych marmurów.
Buddyjskie głowy odcięte w Afganistanie przez talibów i przemycone do Londynu oraz teksty z Mezopotamii zapisane na glinianych tabliczkach - British Museum ogłasza, że bezcenne skarby wrócą tam, gdzie ich miejsce. Do Kabulu i Bagdadu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.