Rodzice, którzy chcą być przy dzieciach, muszą zamieszkać w hospicjum. - Nie ma jeżdżenia do domu, do pracy. Musimy chronić bezbronne dzieci - mówi Tisa Żawrocka-Kwiatkowska, prezeska fundacji Gajusz. W hospicjum dla dorosłych marzą o odzieży...
Dla podatnika to tak niewiele - odrobina namysłu i szybki wybór. Dzięki 1 procentowi z podatku można zrobić tak wiele dobrego. Są w Łodzi organizacje, które dzięki temu wspierają i uszczęśliwiają tysiące ludzi. A także zwierzęta.
- Każda mama wymaga specjalnego traktowania, ale ta, która straciła dziecko, potrzebuje wyjątkowego spokoju i empatii - mówią w szpitalu Rydygiera. I pokazują pokój pożegnań - pierwszy taki w województwie.
Michał z domu dziecka dużo w życiu przeszedł. Przez to nie czuł już ani radości, ani smutku. Uratowała go Jagienka, ciężko chora dziewczynka, która pilnie potrzebuje operacji. Teraz Michał kręci o niej film.
Zuzia jest śmiertelnie chora. Nie widzi i nie słyszy. Dotyk to jedyny sposób, w jaki komunikuje się ze światem. Jej towarzyszką zostanie buldożka francuska.
Zawarli układ z Bogiem: "Jeśli Ignaś wyzdrowieje, zajmiemy się i nim, i Mikołajem". Agnieszka i Tomasz Karpińscy ratują dzieci.
- Pomóżcie Jagience, ona tak bardzo chce żyć! - prosi Tisa Żawrocka z Fundacji Gajusz. Dziewięcioletnia Jagienka jest podopieczną fundacji. Na operację, która ma uratować jej życie, potrzeba ponad pół miliona złotych!
Czasami chcą ubranka, które zasłoni zdeformowaną buzię noworodka. Czasem fotografa, który uwieczni kilka minut przed śmiercią dziecka. Czasem księdza. - Chcemy pokazać, że szanujemy każdą decyzję i próbujemy ułatwić najtrudniejsze chwile - mówią w...
Maciej, kamieniarz z Kaszub, tak wzruszył się historią Kamila - zmarłego chłopca z łódzkiego hospicjum - że postanowił zbudować pomnik dla wszystkich dzieci, których grobów nikt nie odwiedza.
Kamyczkiem nazywano w szpitalu noworodka, którego porzucili i naturalni, i zastępczy rodzice. Kiedy umarł, nie miał go kto pochować. W dzień Wszystkich Świętych abp. Grzegorz Ryś odprawił mszę na jego grobie.
Kamyczka zostawili rodzice. Najpierw ci biologiczni, potem zastępczy. Kiedy umierał, poza pracownikami hospicjum fundacji Gajusz nie było nikogo, kto by go przytulił. Gdy odszedł, nikt nie chciał go nawet pochować.
11-miesięczna Ola nawet w najboleśniejszych momentach chce tylko jednego. Przytulić się do ukochanej cioci.
- Tego dziecka nie da się nie kochać - tak o Antosiu mówi opiekunka. - Jego rodzice będą mieć wielkie szczęście. Niech tylko się znajdą. Bo oni na pewno gdzieś są i na Antosia czekają.
Nie wyobrażam sobie, że po raz kolejny te dzieci zostaną rozdzielone z mamą i tatą. Błagam o dom dla nich!
"Babciu, może serduszko mojego braciszka też będzie biło tylko kilka chwil?". Jak to usłyszałam, to mnie aż ścisnęło w środku. Pomyślałam, że nie mamy czasu, że nie mogę mu odmawiać kontaktu z bratem.
Oskar! Jaki ty jesteś różowy - wykrzykiwali na widok chłopca pracownicy hospicjum Gajusza. Kilka miesięcy wcześniej poznali go jako zasionionego, osłabionego, z podłączonym tlenem. I z wyrokiem śmierci. Oskar miał umrzeć w ciągu kilku miesięcy.
- Kubuś ma osiem lat. Nie zna innego świata niż hospicjum. Nie wie, że my tu przychodzimy do pracy. Dla niego jesteśmy przyjaciółmi i rodziną. Ale on potrzebuje prawdziwego domu - mówią pracownicy Fundacji Gajusz.
- Spodziewałam, się, że tu będzie jak w szpitalu: korytarz, łóżka, jeden kolor ścian. A tutaj jest dom - mówiła Wiktoria Pakuła, która przyszła w niedzielę zwiedzać Pałac Fundacji Gajusz
Karolina pozasłaniała lustra, żeby na siebie nie patrzeć, odmówiła leczenia i postanowiła umrzeć.
Pozasłaniała lustra, żeby na siebie nie patrzeć. Już nie wierzy w powodzenie leczenia. We wsi temat ucichł. Ludzie nie pytają, co z Karoliną.
Udało się zebrać pieniądze potrzebne na operację Oskara z hospicjum fundacji Gajusz w Łodzi. - Dziękujemy ze łzami w oczach. Jesteśmy pełni dumy i podziwu dla tak heroicznych postaw darczyńców - mówi mama chłopca.
Kiedy lekarze zobaczyli sześciomiesięczną Halinkę, od razu zadzwonili na policję.
Tisa Żawrocka z fundacji "Gajusz": Trzylatek rzucił się z nożem na młodszą siostrę. Bo widział w życiu rzeczy, jakich nikt nie powinien oglądać. Chciałam go ratować, ale nie było miejsca, gdzie mógłby znaleźć pomoc. Teraz jest w ośrodku zastępczym.
I wtedy po raz pierwszy pojawiły się skargi. Po co my robimy dobre rzeczy? Co z tego mamy?
Wojtek walczył jak lew. Trzymał się życia pazurami. Tylko to życie było już bardzo słabe. Cierpiał. Jego mama była bardzo wierząca. Powiedziałam jej: "Nie ma na świecie matki, która chciałaby się modlić o śmierć dziecka. Pomódlmy się, żeby stało się...
Niech pani napisze o Jagience, żeby inne dzieci i rodzice nie tracili nadziei.
Bałam się, że córka będzie zazdrosna. A ona wzięła mnie na rozmowę i powiedziała, że mam kochać Kubę tak samo jak ją.
Ewa nie wyobraża sobie ślubu Julki. Nie chce wybiegać tak daleko w przyszłość, bo wie, że tej przyszłości może nie być. Ale jest teraz. A teraz Ewa kocha Julkę najbardziej na świecie
W hospicjum perinatalnym w Łodzi urodziło się ponad pięćdziesięcioro dzieci, z którymi rodzice musieli się szybko pożegnać. Kilka razy diagnozy o śmiertelnych wadach się nie potwierdziły.
Same billboardy nie wystarczą. Szukamy rodziców zastępczych aktywnie, będziemy ich zachęcać do podjęcia ważnych wyzwań i zapewniać opiekę przez lata - mówi Jolanta Kałużny z Fundacji Gajusz, która współpracuje z magistratem przy rewolucji w pieczy...
Często ludziom nie chce się pieszo wejść nawet na drugie piętro w bloku. Trzech łodzian w weekend pokona ich 49, i to w jak najszybszym tempie
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.