W upalny dzień czerwca 1975 r. agenci specjalni Jack Coler i Ronald Williams, śledząc Lakotę podejrzanego o kradzież kowbojskich butów, zajechali pod ranczo Skaczącego Byka w osadzie Oglala w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej. Ranczo było gniazdem wojowników Ruchu Amerykańskich Indian (American Indian Movement, AIM). Gdy wysiedli z samochodu, doszło do wymiany ognia. Do dziś nie ustalono, kto zaczął. Williams przez radio wezwał posiłki. Zameldował, że jest ranny i że zginą, jeśli pomoc nie nadejdzie szybko. Agenci osłonięci autem strzelali z rewolwerów kalibru 38. Ludzie AIM ukryci za brezentowym namiotem walili do nich z karabinów.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Przekonuje to o wartości Europy i w szczególności UE, która nie ma tak dobrego PRu.
USA potrafią też, choć nie zawsze, rozliczać się ze swoją przeszłością i błędami. W tym ich siła i nadzieja. Nie ma co jednak za wszelką cenę robić im łaski, jak powiedział klasyk.
Napisz troche o kolonialozmie europejskim i wykaz ze zniszczenia w Afryce i Azji zostaly naprawione.
Raczej zastanawiające jest ze mimo dowodów na niewinność tego Indianina i sfabrykowanych dowodów system prawny USA nie może go uwolnić ?! Co jest nie tak ? Przecież jest trójpodział władz .
I jak ostatnio Polacy we własnym kraju !!!
prezydent USA lepiej od autora rozumie, że nie ułaskawia się zabójców policjantów.