Mam propozycję. Zapomnijmy o tekście Matczaka. O tym, kogo obraził i kogo sprowokował. I zastanówmy się raz jeszcze nad meritum problemu, który tak wszystkich rozpalił. Spróbuję zrobić to, unikając skrajnych emocji i epatowania własnymi – nomen omen – obrażonymi uczuciami.
Mam wrażenie, śledząc debatę, która toczy się od dwóch tygodni na łamach „Wyborczej", i samemu biorąc w niej udział, że ton nadaje jej nie merytoryczna polemika, ale właśnie obrażone „uczucia religijne". I nie chodzi – o dziwo – o uczucia ludzi, którzy deklarują swoją religijność, ale przede wszystkim tych, którzy się od niej odcinają, deklarując swój ateizm. Czyżby „obraza uczuć religijnych" to była polska specjalność niezależnie od światopoglądu i podejścia do kwestii religii?
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
"Religianci" nie odróżniają tzw. "wiernych" od wierzących. Wierni wierzą w KK, a wierzący w jakiegokolwiek Boga. Większość obrządków ma podłoże przedchrześcijańskie albo zwyczajowe i nie mają nic wspólnego z wiarą w Boga. Nie będę bawić się w wyliczanki, bo co bardziej kumaci ,a nie zaślepieni "wiernością" to wiedzą.
Tak, to kolejne przeintelektualizowane, wydumane wypociny.
Jako neoliberał i ateista, nie czuję się urażony monologami Matczaka. Poczucie "urażenia"to specjalność lewicowych i prawicowych fundamentalistów.
Ja tylko chcę aby wyznawcy czegokolwiek (ideologii czy religii) odwalili się ode mnie i przestali pouczać jak mam myśleć lub żyć. Albo sugerowali co robię wg ich standardów źle czy dobrze. Żeby przestali mi narzucać swoje normy społeczne i swoje wyobrażenie o moralności (nawet jeśli uważają je za obiektywnie lepsze). Wiem, że tolerancja dla indywidualnej wolności to rzecz obca dla każdej religii czy ideologii (lewicowj czy narodowej) - ale odpieprzcie się od nas, bo dla nas ważne są życie i prawa jednostki, a nie wasze grupowe "odczucia", "wartości" czy ""interes".
Żadna dyktatura nie powstała w oparciu o filozofię wolnościową i filozofię prymatu praw jednostki. W przeciwieństwie do ideologii religijno-społecznych, walczących o "dobro" plemienne.
My chcemy się koncentrować na życiu naszym i innych jednostek (postrzeganych jako jednostki, a nie grupy), a nie na wydumanym interesie jakichś grup narodowych, religijnych czy społecznych. I nie, nie ma symetrii pomiędzy obroną prawnie uprzywilejowanej grupy religijnej czy społecznej, a obroną prawa jednostki do wolności przed ingerencją w jej przez życie nawiedzonych ideologów.
Szczery ukłon za jasną i tresciwą wypowiedź!
Biąrąc pod uwagę fanatyczny zapał z jakim głoszone są jego hasła...
Ale nie nazwałbym umysłów ateistów chorymi tylko z tego powodu.
Na czym polega ten "fanatyczny zapał"?
Na wierze w słuszność swoich przekonań które mają zdominować odmienne. Na wskazywaniu jedynej słusznej drogi błądzącym...
A to dotyczy każdego człowieka, który ma jakiś system wartości. Wierzy w słuszność swoich przekonań. Natomiast co do dominacji to jakoś tego nie widzę. Nie słyszałem by jakoś wielu ateistów w szkole prowadziło lekcje ateizmu. Nie widziałem również ateistycznych programów w telewizji ani radiu.
Więc coś ci się chyba pomyliło.
Mam wrażenie że nie pierwszy raz.
Żadna dyktatura nie powstała w oparciu o filozofię wolnościową i filozofię prymatu praw jednostki. W przeciwieństwie do ideologii religijno-społecznych, walczących o "dobro" plemienne.
Taaa, jasne. Tylko, że z takimi hasełkami na ustach i sztandarach odbył się szturm na Kapitol.
Bynajmniej nie każdy usiłuje narzucać swoje poglądy jako jedyne słuszne. A odnośnie szkoły to zdaje się całe nauczanie ma być ateistyczne, a nie tylko jeden przedmiot. Oglądasz telewizję lub słuchasz radia?
buuuuuahahaha
to prawdziwy leming
niby Bóg nie istnieje
niby się nabija z wierzących
a nick nawiązuje niby do czego ? skoro Bóg nie istnieje?
takie fajne dwójmyślenie
Wy Rosjanie zupełnie nas nie rozumiecie. :)
Bzdura! Kazdy kto zajmuje jakas postawe w stosunku do boga jest religijny. Nie ma znaczenia czy obecnosc boga porwierdza czy tez jej zaprzecza. Jedyna nireligijna postawa jest agnostycyzm. Ateisci tworza kosciol i ich wiara w nieistnienie jest rownie pelna emocji jak wiara w istnienie boga. Tego problemu nie da sie rozstrzygnac na gruncie nauk empirycznych, wiec rozsadni ludzie daja sobie z tym spokoj i mysla o rzeczach bardziej istotnych.
NONSENS. Ateista który twierdzi że Boga nie ma (bo na jego istnienie nie ma najmniejszych nawet dowodów) nie może być w jakimkolwiek stopniu religijny, bo przez samą definicję osoba religijna wierzy w (jakiegokolwiek) Boga!
Na 4 twierdzenia 3 sa fałszywe.
Przekonanie o braku istnienia Boga, czego nie da się udowodnić, jest nie mniej religijne niż przekonanie o istnieniu Boga. To brak przekonania, czy nawet zainteresowania tematem jest areligijne.
Brak przekonania i brak zainteresowania to własnie ateizm.
Przekonanie o nieistnieniu nie jest "religijne" bo nie ma tu sfery sacrum, która jest ISTOTĄ religii.
MATKO!!!!
>Przekonanie o braku istnienia Boga, czego nie da się udowodnić
Zawsze wtedy należy zapytać, ale którego Boga? Albowiem Bogów mnóstwo, a każden jeden najprawdziwszy.
O którego więc Boga ci chodzi? Wiem, wiem - Bóg jest jeden, ale w trzech osobach, co nie?
A tak całkiem poważnie - jest takie jedno słowo, które rozwala te miałkie wywody o wierze w nieistnienie: prawdopodobieństwo.
Ja nie wiem na pewno, że Bóg istnieje tylko głowie wyznawcy, ale nic kompletnie nie wskazuje, by było inaczej. Niewiedza bliskowschodnich dla przykładu bóstw na temat Kosmosu i życia na Ziemi jest porażająca i zupełnie nieprzypadkowo na poziomie starożytnych pisarzy. W świętych pismach nie ma bowiem ani jednego słowa, na które nie mógłby wpaść ów pisarz. Mnie to wystarczy, żeby żyć tak, jakby tych Bogów nie było na pewno i powinno wystarczyć każdemu, kto osiągnął wiek roztropności i ma choćby przeciętny aparat poznawczy.
Agnostykiem to sobie mogę być deistycznym najwyżej.
>To brak przekonania, czy nawet zainteresowania tematem jest areligijne.
Tak, ludzie religijni z trudem, ale jednak przyjęli do wiadomości istnienie ateistów, chcą jednak wydawać koncesje na bycie prawdziwym ateistą, zgadza się?
Chodzi o to, żeby nie otwierać oczu barankom, nie interesować się religią, nie psuć interesu, nie powodować dysonansów poznawczych. Żeby było tak jak było, co nie?
Nie ma strefy sacrum? Ale jak się powie to samo poprzez to że nie ma duchowości to już jest obraza?
A skąd się wzięło że sacrum jest konieczne do religii?
A jakie ma znaczenie którego? W każdym przypadku to religia.
Ale zajmijmy się tym prawdopodobieństwem i brakiem wskazywania przez cokolwiek. Jakie jest prawdopodobieństwo że tak niewygodne i nieżyciowe zasady jak opisane w Ewangelii mogły stać się religią? Że ludzie byli skłonni oddać za nią życie, i to nim jeszcze powstałą jako organizacja? Jak, jak kto określasz pisarze, wpadli na przekaz Ewangelii?
Nie chodzi o koncesje dla ateistów. Tylko ich próby narzucania odrzucenia Boga w życiu. Pod tym względem wojujący ateiści nie różnią się specjalnie od innych fanatyków religijnych. I zdaje się o tym był ten tekst w GW.
Korepetycje są płatne :)
Korepetycje tak. Ale raczej nie Twoje wypowiedzi. Czy może jednak?
Nie mam powodu by Cię uczyć podstaw. Dyskusja to jedno ale brnięcie w wyjaśnianie bzdur nie sprawia mi przyjemności. Nie ma znaczenia, że nie będziesz wiedział, możesz dalej tkwić w błędzie i nikogo to nie obchodzi.
Tym razem trafnie opisałeś swoje wypowiedzi.
Ale zdajesz sobie sprawę, że "święta ateistów" to oksymoron?
Naprawdę? Dlaczego? Można świetować rzeczy świeckie. Np bliskość rodziny. Albo po prostu czas wolny. Brzmi dziwnie? Nawet jeśli to nie bardziej niż świętowanie z powodu ciąży kobiety, która ponoć była dziewicą.
Również się nie obraziłem na Matczaka. Rozśmieszył mnie, choć, przyznaję, mniej niż powyższy Augustyniak z jego koncepcją "kościoła ateistów". Przez tekst Augustyniaka przebija żal, że z krk się nie udało.
Dla mnie jest to cos innego.
Widze w nim gorliwy zapał neofity do naprawiania "złego świata".
Ten świat jest zły według norm i kalk umysłowych które wyniósł z kościoła, takich naiwnych zideologizowanych i prostackich.
I to nam serwuje w tym artykule, podlewając obficie tym czego nie jest w stanie ukryć - poczuciem wyższości, że on cos wie a my nie. A to podstawa ich "wykształcenia" tam.
Byłby światłym umysłem w Polsce około 12-13 wieku.
Nie jestem święty, czy mogę więc świętować własne urodziny, albo kogoś kto też święty nie jest? Czy ktoś w dzisiejszych czasach świętuje w imieniny swego świętego patrona? A co świętego czci się w Tłusty Czwartek? ...
W takim razie zdefiniuj proszę, pojęcie świętości i święta z perspektywy ateistycznej. Robi się ciekawie...
Święta niekoniecznie mają coś wspólnego ze świętością. Obecnie synonimem świętowania jest celebracja. Mamy Święto Pracy, Konstytucji i Niepodległości, które są świętami świeckimi. Kościół pewnym wcześniejszym wydarzeniom, np. celebrowanym wcześniej przesileniom pór roku, czy całkiem niedawno Świętu Pracy, nadał chrześcijańskie znaczenie. Nie widzę przeszkód by chrześcijańskim świętom nadać znaczenie świeckie.
To w końcu maja w dupie czy zwalczają?
Nie tworzą wspólnot? Nie tworzą ruchów? Ani organizacji? I może też nie krzewią ateizmu?
Może też przeczytaj swoją wypowiedź i zastanów się nad znaczeniem słów "kłamliwy wizerunek".
Ateiści są przeciwni religii tylko ze względu na jej negatywne skutki i destrukcyjny charakter. Przecierz nikt nie zwalcza płaskoziemców, bo są na razie nieszkodliwi i przedmiotem żartów. Ale gdyby zaczęli żądać nauczania tych bzdur w szkole albo chcieli pieniądze od państwa na krzewienie płaskoziematws lub zaczęli bezkarnie gwałcić nasze dzieci to trzebaby się tym zająć.
Już rozumiesz dlaczego religii nie można pozwolić się rozprzestrzeniać? Bo religia to zaraza, choroba słabego umysłu.
Zdaje sie ateiści spełniaja wszystkie warunki o których piszesz zatem trzeba się nimi zająć? Wyciągając z tego wniosek że to zaraza i choroba słabego umysłu?
Konkretnie które wszystkie?
Całe 3 były
Czyli?
Skoro tak ci na tym zależy to mają w tyłku zwalczając.
Poza tym pogląd autora jest dość ograniczony. Ateizm opiera się na nauce, na naukowym poznawaniu świata. Pomyłka jest nieodłączną częściąnaukowrgo eksperymentu, doświadczenia, a możliwość falsyfikacji teorii naukowej jest podstawowym warunkiem jej uznania.
Z tego powodu właśnie zarzut autora, iż ateistyczny pogląd uważa się za nieomylny niezbyt dobrze świadczy o jego wiedzy.
W jaki sposób ateizm opiera się na nauce? W jaki sposób ateizm jest falsyfikowalny by spełnić ten warunek uznania?
Ateizm w powszechnym rozumieniu tego słowa jest nie zajmowaniem się kwestia istnienia czy nieistnienia Boga/Bogów.
Nie musi być falsyfikowalny tak jak nie musi być falsyfikowalny akrasnoludkizm.
Ateizm opiera się na nauce ponieważ nauka to sprawdzona doświadczalnie wiedza o tym co istnieje, dziala i jest realne.
Teizm stanie się częścią nauki i światopoglądu naukowego gdy udowodnicie, że to co mówicie czy co mówi Wasza religia jest prawdziwe.
Mieliście dwa tysiące lat i nadal nie potraficie tego zrobić, nie potraficie przekonac nas, że cokolwiek co mówicie jest prawdą i obiektywnie istnieje poza Waszymi umysłami.
Czy z niezajmowania się nie powinno wynikać niewypowiadanie się?
Opiera się na nauce ale nie musi być falsyfikowalny. Ciekawe. Czym zatem się to różni od wiary?
A na tej zasadzie to ateizm miał znacznie więcej czasu niż 2000 lat by przekonać że Boga nie ma. I co? I nic.
Lubię te pokrętne "wyjaśnienia" bo potwierdzają tylko Waszą słabość intelektualną, niemożność zmierzenia się z problemem jaki przedstawiłem.
Po części dlatego do długiego czasu w tych dyskusjach czuję się jakbym kopał leżącego, bo dyskutant pewnie ze strachu lub braku wiedzy (lub obu naraz) stara się wykręcić.
Drugie zdanie w Twojej wypowiedzi jest ciekawe: to forma zarzucania mi wiary w coś tak jakby ona była czymś ułomnym i podrzędnym. Ironia polega na tym, że jest.
Trzecie to kuriozum. Tu właśnie widać słabość intelektualną, Opieracie swoje życie i wszelkie zasady społeczne na czymś na co nie ma żadnych dowodów. Ale nie mam pretensji bo wiem skad to wynika, to znaczy podejrzewam. Ze strachu.
Pokrętne wyjaśnienia to sam stosujesz gdy wychodzą braki logiki Twojego rozumowania. Do tego przypisujesz rozmówcy zarzuty które nijak się mają do wypowiedzi. Na koniec usiłujesz przy tym nazywać swoje porażki zwycięstwami. To tyle w kwesii słabości intelektualnej.
Wierzysz w rzeczy nieistniejące i uparcie ich bronisz, jestem tego świadomy więc może czasem przeskakuję rzeczywiście jakieś schodki rozumowania bo nie chce mis e po raz n-ty powtarzać tego samego, w skrócie, że jesteś na przegranej pozycji. Poza tym, że intelektualnie to moralnie również.
PrzecieZa nie my z pacieRZem.
Czy ateizm jest sprzeczny z religia?
Zalezy od tego, jak zdefiniowac slowa "religia" i "ateizm". Istnieja liczne ateistyczne religie (?) takie jak buddyzm, dzainizm, carvaka itd, nawet nie uznajace zjawisk nadprzyrodzonych. W sanskrycie nosza nazwe "nastika".
Plaskoziemcow wystarczy splaszczyc do dwu wymiarow i sprawa zalatwiona. Antyszczepionkowcy sa zas odszczepiencami.
Ateizm nie jest falsyfikowalny bo nie odnosi sie do przedmiotow badan naukowych.
Jest niefalsyfikowalny tak samo jak akrasnoludkizm.
Jeszcze nie zacząłem bronić. Na razie tylko wskazuję słabości Twojego rozumowania.
Czyli zatem nie jest oparty na nauce, co było prezentowaną tezą?
Jest. Bo jest światopoglądem, który nie musi być "falsyfikowalny" stanowiąc zbiór itd...
Nudzi mi się wyjaśnianie tego samego. :)
Mają w dupie obrzędy. Zwalczają skutki które tzw. duchowni i ich politycy nam narzuca nam wszystkim narzucają. Jesteś katoliczką to się nie skrop,a nie narzucaj innym prawo. Ucz dzieci paciorków, a nie wprowadzaj religii do szkół.
A wiara w Boga musi być falsyfikowalna?
Zatem ateiści mogą narzucać prawo a wierzący nie?
Właściwie czy kogoś to jeszcze obchodzi?
Problemy polskiej prowincji.
Sądząc po dyskusji w tym wątku - nie tylko obchodzi ale wręcz generuje żywe emocje.
Ateizm to "ideologia".
Dehnel miał całkowitą rację przypominając dominikańską przeszłość Augustyniaka.
Dominikanin może opuścić zakon dominikański ale dominikanizm nigdy nie opuści dominikanina.
Poczucie ze są kimś lepszym niż inni wpaja im się od pierwszego dnia.
I nawet jak odejdą zostaje na długo, może na zawsze.
I tak facet niewiele soba reprezentując patrzy na nas z góry bo tak go nauczyli.
Panie Augustyniak, dlaczego pan odszedł z tego katokościoła?
Coś na zasadzie niewierzący, ale praktykujący. 90 % owieczek nawet pacierza nie potrafi wyklepać.
Nie powiedziałbym, że odszedł.
Dwie kluczowe rzeczy w nim zostały, wiara w coś nadprzyrodzonego oraz pogarda dla myślących inaczej.
A o Matczaku to w ogóle szkoda mówić. On jest jeszcze przed epoka WIELKIEGO ROZUMIENIA. Stosuje wiele protez intelektualnych a z refleksją samodzielną krucho.
Ca jak najbardziej ma oczywiście sens. Tworzenie niestotnych alternatyw tego nie zmienia. A odnosnie protez intelektualnych - może nie będę dopowiadać.
W punkt; ateizm postrzegany przez umyslowo nietegich jako forma wiary przeczy logice.
W jaki sposób?
Dopowiedz będzie ciekawiej.
A które alternatywy są nieistotne i dlaczego?
Jak ziemi jest kulista to nie jest płaska ani też prostopadłościanem. Zrozumiałeś?
logice akurat nie przeczy.
logika nie ma tu zastosowania - bo wymaga danych. rachunek prawdopodobieństwa - także.
nie mamy żadnych danych. po prostu - nie wiemy.
trudno to przełknąć, ale niestety - czajniczek Russella istnieje, lub nie.
a do (pojednawczego - jak rozumiem) autora z jego:
"Proponuję dlatego, żeby każdy, kto zabiera głos w tej debacie, krótko się przedstawił. Wypowiedział swoje religijne lub antyreligijne „credo"."
mam coś w sam raz - też z klasyka:
"Skąd ci biedni ludzie k...a mają to zrozumieć? (...)
Wypier.....y tą planszę! Nie ma k...a tej planszy!"
Zrozumiałem, że nie jesteś w stanie na to pytanie odpowiedzieć.
A wystarczy je po prostu wymienić i uzasadnić.
A więc?
"Problem" (nie problem o czym za chwilę) z tym artykułem polega na tym, że on wyraził swoje kredo, że nie wierzy ale potem jednak okazało się, że tak, tyko w coś innego. :)
Ale jego potencjał umysłowy już nie pozwala na zrozumienie tego. I oczywiście brak wykształcenia tez. I jeszcze brak doświadczenia życiowego.
Nie jest to problem na pewno nic wartego dyskusji bo jak można dyskutować z dzieckiem, które dopiero zaczyna swoja przygodę w świecie.
Musisz jeszcze nad tym popracować. Podpowiem też że i o Zeusa chodziło. Teraz jest to już jasne?
Nie wierzy w Boga, ale w coś innego wierzy. Co zostało świadomie napisane. Więc może nim krytycznie zacznieszvsię odnosić do potencjału intelektualnego innych osób przemyślisz własny?
Ewidentnie w logice jestes nietega, zatem bradzisz! Co ma z tym do rzeczy rachunek prawdopodobienstwa?
Nie dalej niejasne. A zatem?
Na pewno dokładnie wyjaśnisz czym się różni niewiara w Zeusa od niewiary w Jahwe. Prawda że wyjaśnisz?
Każda wiara jest pewnym przekonaniem odnośnie istnienia Boga. Może nim być że Bóg nie istnieje. Może też być że Bóg jest taki, w jaki wierzy Kościół. Przy czym wiara w Boga wedle Kościoła wyklucza wiarę w Zeusów i innych. I mówimy o wierze gdyż nie da się tego udowodnić. Ale przecież doskonale znasz dogmaty Kościoła więc po co pytasz?
Natomiast brakiem wiary jest brak tego przekonania. Brak przekonania jest czym innym niż przekonanie że jest inaczej (tu, że nie ma Boga)
Ale
" mówimy o wierze gdyż nie da się tego udowodnić."
Ja wierzę, że istnieje Thor, syn Odyna.
Widziałem Go w telewizji.
Naprawdę? A podobno telewizja kłamie...
Polska tak. A to nie była polska.
I mam lepszy dowód niż Ty.
wiesz...jakoś nie sądzę, żeby staruszka/-ek był od tego dziecka dużo mądrzejszy w "tych sprawach". autor nie wierzy "w ten sposób", wierzy w "inny sposób". no cóż...wolno mu. zresztą...wszyscy w coś wierzymy, czyż nie? kawa była używką - teraz jest zdrowa - bo tak nam powiedzieli, nie sprawdziliśmy tego (choć @hardy na pewno sprawdził ;). potrzebujemy jej - poprawi nam nastrój, pobudza. a jeśli tak - niech będzie i latte, czemu nie? ;)
no, a jeśli ktoś potrafi bez kawy (choć trudno w to uwierzyć - raczej tak mu się tylko wydaje) - to naprawdę szacun ;)
Niepolska nie kłamie?
Natomiast nie wykluczone że w dziejach urodził się jakiś Thor, którego ojciec miał na imię Odyn.
Ty oczywiście wierzysz Zeusa czy Światowida. Bo wierzysz w boga (każdego).Zaraz się poprawisz bo na pewno ci chodziło o monogamicznego. Takich też jest od liku.
Ja również widziałem w TVN.
Jest Bogiem. Nie mam co do tego wątpliwości.
To znaczy wierzę w to, tak samo jak Ty w coś innego.
To teraz jeszcze będziesz mi mówić w co wierzę?
Skończyły się argumenty i zaczęły kłamstwa.
O widzę, że mamy do czynienia z jasnowidzem.
I co cieniasku?
Coraz niżej upadasz.
Powiedział, że jest niewierzący, ale nie jest ateistą. To nie to samo co powiedzieć, że jest niewierzący, ale wierzy w boga.
Autor po prostu powiedział, że "jest ateistą, ale nie jest ateistą"
Przyjacielu - przeczytaj ze zrozumieniem, co napisałem o logice. I nie obrażaj pamięci mojego nauczyciela logiki analitycznej i modalnej - Jerzego Perzanowskiego, skądinąd człowieka wierzącego. I nie próbuj się bawić "jest ale nie jest". Zrobił to precyzyjnie Nagarjuna, daaaawno temu i tego trzymać. Sedno: Augustyniak mówi o swojej 'niewierze' i swojej 'wierze' - bardzo dobrze i precyzyjnie. Jest więc wierzący - dlaczego więc "bierze się" za ateistów i ich sprawy? Bo go żre potrzeba inkwizytorska (nie, nie dominikańska; ja akurat nie odnoszę się do tego wątku). Niewierzący to niewierzący = synonimicznie: ateista. Nie można mówić: jestem niewierzącym chrześcijaninem i agnostykiem, ponieważ już bycie agnostykiem oznacza że nie jest się chrześcijaninem, czyli - synonimicznie: wierzącym. Nie można. Ale wy nie jesteście synonimiczni ;) jesteście: symoniczni. Kupujecie sobie wygodę bycia wierzącymi poza kościołem - wasze prawo!!! są miliardy wierzących nie-katolików i nie-chrześcijan. Ale nie wy - wy chcecie zachować wiarę i być niewierzącymi. Rozumni?? a w przód i do tytułu próbowali naraz iść?? nie?? niech spróbują, ale brzuch ich rozboli. A wracając na katedrę: próbowali tego, co Augustyniak, Kierkegaard, Nietzsche i inni, n i e u d a ł o, bo logicznie nie może, chodzić i stać jednocześnie. Pozdrawiam, i życzę uczyć, się, a nie samemu tylko z dobrymi logikami. PS teorię deskryptów Russella i Quine'a też podrzucam, ale to wyższe rejestry, niestety. A Gazecie W odbiło zupełnie, takiego wysypu art. "teologicznych" jak od zeszłego roku, to nigdy wcześniej nie było. Kupuję abonament bo muszę - zawodowo, analizować media, m.in. takie właśnie "historie" jak GWyborcza i "święte prawa niewierzących przeciw ateistom". :):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):)
z tą logiką, to też nie do końca. W końcu Tomasz uznał, że dowodem na boże istnienie jest oczywistość pra-przyczyny, którą jest bóg. Zasada konieczności istnienia pra-przyczyny oczywiście nie ma zastosownia do istnienia boga, który bez problemu jest wieczny.
dobrze. Bardzo dobrze. Nie. Proszę Arystotelesa spokojnie czytać i nie przez Tomasza czytać a właśnie Tomasza przez Arystotelesa a problematy 'boga-który-bez-problemu-jest-wieczny' to niestety ale bez Goedla się nie da. Oczywiście, wystarczającym jest Russell i Quine - wszystko, co jest mówiono o bogu, to deskrypty - a tych status jak figur mitologicznych, wiadomo. Co do Tomasza jeszcze: ale on był wierzący ;) i system jego aksjomatyczny, powiedzmy, upraszczając: przyjmuję istnienie boga żeby dowodzić istnienia boga (skądinąd nie wiadomo dlaczego wierzący miałby dowodzić istnienia boga, no ale to jest ta linia "filozofów potrzebujących rozumu". Co do aksjomatyki jako paradygmatyki: oczywiście, że pracuje - o matematyce wiemy np. - ale każdy logicznie pracujący naukowiec wie, że aksjomat to nie udowodnione a każdy system twierdzeń, także aksjomatyczny, musi się poddawać popperowskiej falsyfikacji. Tak więc: nie, Arystoteles nie uważał pierwszej przyczyny za dowiedzioną, głównie z tego powodu, że to go akurat nie interesowało, Platona - owszem, ale Arystoteles logik jednak a tamten to błazen. Dziękuję. Ciekawym, jak mawiał Perzanowski, czy można inaczej jeszcze ten temat zobaczyć? ;)
Widzi pan, pan nie zrozumiał, dlatego często chłop jest mądrzejszy od profesora. Rozumie intuicją.
chłop może być mądrzejszy od profesora, to oczywiste. A pan mówi o profesorze Piotrze Augustyniaku, profesorze Uniwersytetu Ekonomicznego? czy o profesorze bogu może tak od razu? o profesorze Platonie? profesorze Tomaszu z Akwinu? o którym? o sobie może? dobrze byłoby się wyszczegółowić jednak a nie tak przed lustrem szczoteczkować, bo z tego, wie pan, nic nie wynika. Chyba że dalej siedzimy w łańcuszku św. profesóra "dowodem na boże istnienie jest oczywistość pra-przyczyny, którą jest bóg, ale zasada konieczności istnienia pra-przyczyny oczywiście nie ma zastosownia do istnienia boga, który bez problemu jest wieczny". Panie, podręczniczki dla szkółek realnych 19. wieku dawno już nierealne. Wittgenstein, panie, był. Pierwszy, bo ten drugi, post-norweski, to niestety, zwątpił. Ale jak woli fenomenologię to pan będzie bez problemu wiecznie widział, że coś jest ale co i jak, to nie. Co zresztą doskonale odpowiada doskonałej nieporuszoności boga, któremu, oczywiście, całkowicie obojętne, jak i co jest. Życzę doskonałej boskości, tylko żeby ludzi, mrówek i łopianu nie krzywdzić. ;;;;;;;;;)
"Niewierzący to niewierzący = synonimicznie: ateista" Tu się nie zgodzę, ze to synonim: w.g mnie ateista mówi, że boga nie ma, a niewierzący mówi, że nie ma on wiary, że bóg jest. Możemy też używać słowa niewierzący jako określenie tego, który po prostu nie wierzy w boga chrześcijan czy jakąś inną wersję tzw. Jedynego
A jak ktoś mówi że nie wierzy w Boga lub bogów to jest niewierzacym ateistą?
Ja bardzo szanuję sofizmaty ale staraj się trzymać rzeczywistości.
Dokladnie.
możemy. Nie w logice. Ale logika jest nauką "wstrętną". Całe szczęście, że logiczni w Polsce byli: Koppernig, Włodkowic, Rey, Kołłątaj, Linde, Orgelbrand, Dembowski, Korczak, Perzanowski - o, nie jest tak źle ;) Można bo można, proszę pana, a upoważnione procedurą metodologiczną modalne to dwie różne rzeczy, jak - technicznie 'można' przejechać skrzyżowanie na czerwonym ale ...jasne? prawda?
Jest jeszcze cos takiego jak agnostycyzm. Po polsku: mozna miec te kwestie w "glebokim powazaniu".
Odstawia tu pan post-bożonarodzeniową szopkę, twierdząc, że to nurt mający jakiekolwiek znaczenie. Oczywiście poza wąskim kręgiem ludzi uprawiających onanizm filozoficzny.