Miał profesor głowę do zabawy i szklaneczki, co - przynajmniej w moim przypadku - czyniło polsko - ukraińskie pojednanie o wiele prostszym

Urodził się 100 lat temu, 1 sierpnia 1920 r. w Kołomyji, gdy bolszewickie armie zagrażały istnieniu świeżo odrodzonej Rzeczpospolitej. Zrządzeniem losu został więc polskim obywatelem (pięknie mówił i pisał po polsku), choć jego rodzice byli świadomymi narodowo, lewicującymi Ukraińcami. Dlatego ojciec Bohdana Osadczuka, nauczyciel gimnazjalny, został karnie przyniesiony z Galicji na Kielecczyznę, do Pińczowa, gdzie uczył w miejscowej szkole. Z której zresztą Bohdana wylano po konflikcie z księdzem. Co znaczy, że od młodych lat lubił mieć i wypowiadać własne zdanie. Żeby w domu nie dostać łatki darmozjada, łowił i sprzedawał raki oraz udzielał korepetycji.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Godne zastanowienia są motywacje hitlerowców oferujących ukraińskiej młodzieży nacjonalistycznej możliwość edukacji na wyższych uczelniach Rzeszy. Polakom w tym czasie oferowano naukę w czteroklasowej szkole podstawowej gdzie dzieci większość czasu spędzały na wykonywaniu ròżnych prac( np.zbierały zioła lecznicze dla niemieckiego przemysłu farmaceutycznego). Nawet samym Ukraińcom bez ogròdek po ataku na ZSSR obwieszczono( chyba gauleiter Koch to powiedział - "nie potrzebujemy żadnych ukraińskich inżynierów ani lekarzy, potrzebujemy was do pasania bydła..."
    już oceniałe(a)ś
    7
    1