Jego pisma „Bunt Młodych” i „Polityka” oraz powojenna „Kultura” skupiały najlepsze pióra i rozpalały namiętności. Bo „sprawę polską” Jerzy Giedroyc ujmował w duchu Stanisława Brzozowskiego – wbrew stadnym odruchom i „Polsce zdziecinniałej”.
Instytut Literacki w podparyskim Maisons-Laffitte, gdzie osiadł w 1947 r. z garstką emigrantów, stał się ośrodkiem myśli politycznej i domem, do którego pielgrzymowali intelektualiści z kraju, gdy puściły lody stalinizmu. Redaktor wierzył w moc słowa. Choć wydawnictwa Instytutu docierały do wąskiej grupy inteligentów, bezpieka tropiła je zajadle, bo tworzyły autonomię w człowieku. Rozmiękczały pokłady konformizmu. Giedroyc wiedział, że konformizm jest podglebiem dyktatur.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Widzisz, Europa przyjmując nas do swego grona też myślała że wykorzystamy swoją szansę i będziemy pomostem między wschodem i zachodem, że dzięki nam wschód lepiej pozna standardy europejskie i sam będzie się przekształcał, ale od wewnątrz, z własnych inicjatyw.
I srodze się ta Europa zawiodła, bo Polska wybrała drogę konfrontacji a nie współpracy.
Stąd dzisiaj głosy starej Europy, że rozszerzenie Unii było błędem.