Miał wiele wcieleń: przedwojennego konserwatysty, żołnierza, wroga Sowietów i przyjaciela Rosjan, akuszera opozycji demokratycznej i wroga komunizmu. A także księcia o litewskich korzeniach, homo politicusa, "zimnego polipa redakcyjnego".

Jego pisma „Bunt Młodych” i „Polityka” oraz powojenna „Kultura” skupiały najlepsze pióra i rozpalały namiętności. Bo „sprawę polską” Jerzy Giedroyc ujmował w duchu Stanisława Brzozowskiego – wbrew stadnym odruchom i „Polsce zdziecinniałej”.

Instytut Literacki w podparyskim Maisons-Laffitte, gdzie osiadł w 1947 r. z garstką emigrantów, stał się ośrodkiem myśli politycznej i domem, do którego pielgrzymowali intelektualiści z kraju, gdy puściły lody stalinizmu. Redaktor wierzył w moc słowa. Choć wydawnictwa Instytutu docierały do wąskiej grupy inteligentów, bezpieka tropiła je zajadle, bo tworzyły autonomię w człowieku. Rozmiękczały pokłady konformizmu. Giedroyc wiedział, że konformizm jest podglebiem dyktatur.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Do alakyr7: "gdyby wszystko było takie proste", jak w twoim komentarzu.
    @iwa7
    Widzisz, Europa przyjmując nas do swego grona też myślała że wykorzystamy swoją szansę i będziemy pomostem między wschodem i zachodem, że dzięki nam wschód lepiej pozna standardy europejskie i sam będzie się przekształcał, ale od wewnątrz, z własnych inicjatyw.
    I srodze się ta Europa zawiodła, bo Polska wybrała drogę konfrontacji a nie współpracy.
    Stąd dzisiaj głosy starej Europy, że rozszerzenie Unii było błędem.
    już oceniałe(a)ś
    0
    1