Sprzedaliśmy już ponad sto domów - mówi Michele Giannini, burmistrz w toskańskiej gminie Fabbriche di Vergemoli.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Włosi opuszczają górskie przysiółki i schodzą w doliny, do większych miast. Za pracą, bo w górach już prawie jej nie ma. W toskańskiej gminie Fabbriche di Vergemoli administratorzy wpadli na pomysł, jak „ożywić to, co umiera". Zaoferowali „domy za 1 euro", by w ten sposób ściągnąć turystów i nowych mieszkańców, i tchnąć nowe życie w okoliczne miasteczka.

CZY NAPRAWDĘ MOŻNA ZOSTAĆ WŁAŚCICIELEM „DOMU ZA 1 EURO"?

Rozwiejmy wątpliwości od razu: nie, nie jest możliwe kupienie domu w Toskanii za 1 euro i wprowadzenie się od ręki. To prawda, płaci się gminie symboliczne 1 euro, ale potem trzeba dom odnowić. A koszty bywają spore. Jednak, jak zauważa burmistrz gminy, już kupno samego terenu w Toskanii za 1 euro powinno być dobrą zachętą dla inwestorów.

– Owszem, kupujesz za 1 euro, ale potem musisz zapłacić notariuszowi, geodecie, zainwestować w remont minimum 40-50 tys. euro – wyjaśnia burmistrz gminy Michele Giannini. – W ten sposób unikamy zalewu tysięcy maili i nie rozbudzamy fałszywych nadziei. Już samo to, że kupujesz parcelę w Toskanii za 1 euro, powinno być skuteczną zachętą.

Rzucam okiem na ogłoszenia w jednej z lokalnych agencji nieruchomości. „Posiadłość wiejska" w okolicy, 155 m kw. – 169 tys. euro, inna, o powierzchni 200 m kw., 250 tys. euro. Dla porównania: 70-metrowe mieszkania we Florencji kosztują 350-500 tys. euro.

MIESZKAŃCY ZESZLI Z GÓR. I JUŻ NIE WRÓCILI

Gmina Fabbriche di Vergemoli leży w prowincji Lukka, w parku regionalnym Alp Apuańskich (wbrew nazwie ten łańcuch niewysokich gór stanowi część Apeninów, a nie Alp). Okolica nazywa się Garfagnana, wprawdzie administracyjnie podlega Toskanii, ale historycznie powiązana jest z Emilią, blisko też stąd do Ligurii.

Jak pisał w 1976 r. Gastone Venturelli, badacz lokalnych zwyczajów, to region „od wieków pogrążony w biedzie i zmarginalizowany, jeszcze do niedawna opierający się na archaicznej gospodarce mieszanej typu rolniczo-pasterskiego". Większość mieszkańców – notował Venturelli – była w stanie wyprodukować tylko tyle, by przeżyć. Drobni właściciele ziemscy i dzierżawcy oraz nieliczni rzemieślnicy czuli się „szczęśliwcami, gdy mieli co jeść". Pozostali migrowali za pracą: w północnych Włoszech stawali się górnikami i stolarzami, w Maremmie pasterzami, na Korsyce i Sardynii drwalami i wypalaczami węgla drzewnego. A także, „rozproszeni za oceanem, wykonywali najróżniejsze i najskromniejsze prace". Ale potem wracali.

Miasteczko Fornovolasco w toskańskiej gminie Fabbriche di Vergemoli, która wystawiła na sprzedaż domy za 1 euro.
Miasteczko Fornovolasco w toskańskiej gminie Fabbriche di Vergemoli, która wystawiła na sprzedaż domy za 1 euro. Getty Images

Kiedy na przełomie XIX i XX w. w dolinach pojawiły się zakłady przemysłowe, ludzie zaczęli schodzić w dół. A opuszczone domy niszczały.

– Najpierw jeszcze ludzie jechali do pracy w dolinie i wracali na noc, a potem zupełnie się przenieśli – opowiada Loreno Bertolacci, geodeta, który współpracuje z burmistrzem w rozwijaniu projektu „dom za 1 euro". – Podczas tego exodusu wyludniły się wsie i miasteczka. Ludzie zamieniali domy w górach na mieszkania w blokach przy fabryce. Pola uprawne niszczały, wieś przestała być źródłem dochodu, między górską wioską a osiedlem w dolinie wyrosła przepaść.

OBCOKRAJOWCY RATUJĄ SZKOŁĘ

Dzisiaj według oficjalnych statystyk w gminie mieszka ponad 700 osób, rozrzuconych w miasteczkach i wsiach w dziesięciu dzielnicach (frazioni). Pod koniec XIX w. mieszkańców były około czterech tysięcy. Burmistrz przekonuje jednak, że teraz spadkowy trend się odwraca – właśnie dzięki projektowi „dom za 1 euro".

– Sprzedaliśmy ponad sto domów. Oczywiście tylko niektóre za 1 euro, ale wzrosło zainteresowanie innymi w okolicy, kupowano nawet za 10 tys. – te w lepszym stanie, co i tak nie jest zawrotną sumą. Niektórzy już się sprowadzili, i to całymi rodzinami. A kolejni kupowali już wille za o wiele wyższe sumy.

Wpływ nowo przybyłych okazał się tak istotny, że uratowali lokalne przedszkole i podstawówkę w Fabbriche di Vallico – głównym mieście gminy, zapobiegając ich przeniesieniu do którejś z sąsiadujących, większych gmin. Spośród 30 uczniów ośmioro to dzieci obcokrajowców.

– Administracja gminy w sensie dosłownym nic na tej transakcji nie zarabia – zapewnia burmistrz Michele Giannini, który urzęduje od 20 lat. Spotykamy się w niedzielne południe w Grotta del Vento, najsłynniejszej atrakcji w okolicy.

– Występując jako pośrednicy, mamy w tym interes – kontynuuje burmistrz. – Kupowanie zrujnowanych domów przez cudzoziemców oznacza pracę dla lokalnych firm przy ich odbudowie oraz podatki dla gminy. Moim zadaniem jest wyjaśniać zawiłości włoskiego prawa. Ponieważ jesteśmy w strefie sejsmicznej oraz w obrębie parku naturalnego, to kupcy muszą przestrzegać zasad.

Od inwestora wymaga się, by jego interwencje budowlane zapewniały lepszą ochronę od skutków trzęsienia ziemi, a także musi używać materiałów zgodnych z lokalnym stylem (głównie drewno i kamień).

– W tej chwili za każdą dachówkę, która spadnie z opuszczonego domu, odpowiada gmina, a po zakupie domu odpowiedzialność przejmuje nowy właściciel – wyjaśnia mi dzień wcześniej Loreno Bertolacci, który także jako redaktor naczelny miejscowej „La Gazzetta del Serchio" systematycznie reklamuje projekt sprzedaży opuszczonych domów. – Nam chodzi o to, żeby ktoś się zajął niszczejącymi domami, do których już nikt nie ma prawa własności albo z którymi starzy ludzie już nie chcą nic robić i wolą się ich pozbyć za 1 euro.

Dom Rosy Pucci w Toskanii, który stał się 'bohaterem' serialu BBC.
Dom Rosy Pucci w Toskanii, który stał się 'bohaterem' serialu BBC. Fot. Bartosz Hlebowicz

Pytam, czy jest wymóg, aby nowi właściciele się tu osiedlili.

– Ależ skąd. To powinna być przyjemność – liczymy na to, że jak już rozejrzą się po okolicy, to sami zdecydują się tu zamieszkać. Zależy nam, aby zrujnowane domy zostały odrestaurowane i ludzie zaczęli tu zjeżdżać, najpierw może tylko na wakacje, ale ostatecznie, żeby zapuścili tu korzenie, zaludniając wioski jak niegdyś, i tchnęli nowe życie w te małe sklepiki i lokalne rzemiosło.

Loreno snuje wizję odtworzenia życia w małych, bezpiecznych osadach, oddalonych od miastowego zgiełku... Przekonuje, że teraz, gdy wiele osób ma elastyczny tryb pracy, wcale nie jest to utopią.

– Stwarzamy ekonomiczną zachętę. Ludzie przyjeżdżają, robią tu zakupy, stołują się w naszych restauracjach, kupują tu benzynę, materiały do remontu – dodaje.

– Obcokrajowiec, który przyjeżdża na nasze terytorium, jest rozpieszczany – mówi Giannini – ponieważ my, Włosi, nie mamy zasobów. Gdyby nie to, już dawno wyremontowalibyśmy te domy. Dlatego otwieramy się na rynek zagraniczny. Pamiętać należy, że oczywiście domy są sprzedawane także prywatnie, bez pośrednictwa gminy.

CO DRUGI DOM NA SPRZEDAŻ

Niezbyt wysokie góry, porozrzucane sioła, cisza – niekiedy zagłuszana co najwyżej przez strumień płynący przez osadę. A do Morza Tyrreńskiego jest 40 km w linii prostej, tyle samo, na południe, do Lukki, jednego z najpiękniejszych miast Włoch. Na poły dziką przyrodę przecinają z rzadka kamieniołomy, z których wydobywano marmur, rzeki i zapory, a także jeziorka z hodowlą ryb.

– Nie wiem, w ilu miejscach na świecie można znaleźć takie połączenie morza i gór, kultury i dziewiczych krajobrazów – mówi Mauro Giusti, geodeta i ekspert od elektrowni wodnych, który jako pierwszy skorzystał z programu „dom za 1 euro", kupując zrujnowany budynek z kamienia w XVI-wiecznej miejscowości Campolèmisi, w sercu Garfagnany. A potem kolejne w okolicy.

– Z każdej dróżki, którą się tu dociera, otwiera się wspaniały widok, na kościółki, łąki, na których można urządzić piknik. Fauna jest spektakularna: daniele, jelenie, dziki, wilki, zające.

Podzielam zachwyt Maura. Chętnie przeniósłbym się tu z Florencji.

– Rodziny w tych okolicach były zwykle wielodzietne, 10-15 potomków. Potem i oni mieli całą masę dzieci. I wszyscy teoretycznie stawali się dziedzicami jednego domu – opowiada Mauro. – Dom, który kupiłem, miał ponad trzystu potomków. Żadnemu nie opłacało się ciągnąć tego dalej.

Spotykamy się z Maurem w Campolèmisi, miasteczku, które oblepia wzgórze. Kamienne domy wzdłuż ścieżek prowadzących na szczyt, na którym stoi kościół, również z kamienia. Niemal na co drugim domu napis „Vendesi" – „Na sprzedaż". Tak samo było w Vergemoli, które odwiedziłem po drodze.

Mauro przyjeżdża z nastoletnim synem Alessio. Mieszkają w Lukce. Dom w Campolèmisi kupił w 2015 r., ale jeszcze nie nadaje się do zamieszkania. Na razie Mauro tylko naprawił dach, wzmocnił ściany, żeby budynkowi nie groziło zawalenie. W środku wciąż brakuje podłogi między parterem a piętrem, okna są do wymiany, ale Mauro kupuje kolejne domy w okolicy. Teraz przymierza się do młyna.

– Huty żelaza, w których produkowano kiedyś maszyny, narzędzia, czy młyny – jeszcze 15 lat temu działały. Chciałbym przywrócić niektóre z tych miejsc do życia – snuje plany Mauro.

Prowadzi do swego kamiennego domu z 1731 r. Dwupiętrowy budynek ma 70 m kw. Na parterze były najprawdopodobniej piwnica oraz stajnia. Schody na piętro prowadzą do dawnej jadalni i kuchni z piecem chlebowym. Z podłogi nic się nie zachowało. Mauro zwraca uwagę, że schody wykuto w żywej skale. Obok pieca zachowała się wielka gliniana misa – Mauro podejrzewa, że służyła do kąpieli.

Opowiada, co do tej pory zrobił w tym domu.

– Natychmiast po zakupie postawiliśmy wokół rusztowania, aby zabezpieczyć budynek od zewnątrz. Zwykle trzeba to zrobić w okresie od jednego miesiąca do sześciu. Ja dostałem na to trzy miesiące. Następnie zdemontowaliśmy dach oraz, zgodnie z wymogami antysejsmicznymi, przywróciliśmy i wzmocniliśmy górne krawędzie elewacji za pomocą warstwy betonu zbrojonego. Strop zrobiliśmy z lekkich drewnianych belek, także w zgodzie z nową techniką zabezpieczeń na wypadek trzęsienia ziemi. Poddasze wykonaliśmy z drewna, gont daliśmy zaś zakrzywiony, w stylu toskańskim.

Belki długości 8 metrów układali z pomocą helikoptera, który zawisł 50 metrów nad domem i precyzyjnie opuszczał je w dół.

– Nawet nie chcę myśleć, jak by to było, gdybyśmy musieli je wnosić na górę na własnych plecach. Helikopterem zajęło to zaledwie godzinę. Najszybciej i najbezpieczniej. Za minutę zapłaciłem 25 euro. To wcale nie tak dużo.

Wszystko to w kilka miesięcy od zakupu. Dziś, w połowie 2024 r., ładny od zewnątrz budynek, w środku wciąż jest ruiną. Mauro mówi, że dałoby się go doprowadzić do użytku w ciągu miesiąca, ale nie jest pewien, co chce z tym domem zrobić. Może w wakacje z rodziną będzie tu uciekać przed gorącem miasta. A może stanie się on częścią „rozproszonego hotelu", pomysłu wcielanego w życie z powodzeniem już w innych regionach Włoch, np. w Abruzji. Wtedy dom Maura służyłby jako zakwaterowanie dla jednej czy dwóch rodzin turystów eksplorujących mniej znane zakątki Toskanii.

O idei „rozproszonego hotelu" opowiada też geodeta Loreno.

– To pomysł z czasu COVID-u, kiedy nie można było korzystać ze zwykłych hoteli. Chcemy zrealizować projekt, w którym z jednego ośrodka rodziny turystów byłyby rozsyłane do wyremontowanych domów w różnych zakątkach gminy. W ten sposób ulice i górskie drogi stałyby się korytarzami jednego wielkiego hotelu rozproszonego po okolicy.

Jeśli chodzi o dom Maura w Campolèmisi, przed ukończeniem prac powstrzymują go także koszty remontu. Tłumaczy, że odkąd rząd Giuseppe Contego w ramach rozruszania gospodarki po COVID-ie wprowadził program (rozłożonego na lata) zwrotu kosztów renowacji – pełnego, wręcz z 10 proc. premią – ceny materiałów poszybowały.

Tak oto dobre intencje rządu po raz kolejny przegrały z życiem. Zupełnie jak wtedy, gdy przy okazji zamiany lira na euro właściciele barów automatycznie podwyższyli cenę filiżanki kawy. Wcześniej kosztowała tysiąc lirów, czyli mniej niż połowę euro. Ale wraz z jego wprowadzeniem, w ramach „zaokrąglenia" cen, zażądali 1 euro.

Mauro Giusti z synem przed swoim domem za 1 euro w Campolemisi.
Mauro Giusti z synem przed swoim domem za 1 euro w Campolemisi. Fot. Giulia Torri

– Koszt odbudowy tego typu budynku to około 1,5 tys. euro za metr, a więc sporo – informuje Mauro. Jego dwupiętrowy budynek pochłonie zatem około 105 tys. euro. – Myślę więc, że ostatecznie koszt renowacji zrujnowanego budynku kupionego za 1 euro jest zbliżony do ceny dobrze utrzymanego domu w tej okolicy. Ale jeśli uda ci się go odnowić w ciekawy sposób, budynek może osiągnąć dużą wartość, gdyby myśleć o ewentualnej odsprzedaży.

30 DOMÓW ZA 1 EURO

Spacerujemy z Maurem po kamiennym miasteczku. Z zachwytem oglądamy domy i uliczki wyrzeźbione w skale, wyrwane naturze. Z okien niektórych domów widm wyrasta trawa. Mijamy wystawioną na sprzedaż opuszczoną karczmę Pod Księżycem z ozdobnym napisem: „Sprzedaż produktów rozmaitych", oraz kamienną umywalnię (studnia, z której brało się wodę na pranie, i koryto dla zwierząt).

– Kobiety spotykały się tu przy praniu i oczywiście na pogaduszkach – mówi Mauro.

Tym razem wodę czerpie kobieta w średnim wieku. To pierwsza osoba, którą spotykamy, a jesteśmy w miasteczku od ponad godziny. Pytam, ile osób mieszka w Campolèmisi.

– Dwadzieścia, w tym dwie opiekunki osób starszych – odpowiada.

W wiosce tylko dom Maura poszedł za 1 euro, za pośrednictwem gminy. Inne sprzedawane są prywatnie.

Do tej pory gmina pomogła ponad stu nabywcom.

– Ale dom za 1 euro kupiło nie więcej niż trzydziestu – szacuje Mauro.

KTO KUPUJE?

W sieci znajduję kilka filmów reklamujących „dom za 1 euro" w Fabbriche di Vergemoli. Na jednym starsze małżeństwo tłumaczy, że własny dom już mają, a skoro znalazł się nabywca drugiego, zrujnowanego, i potrafi go przywrócić do życia, „to tylko dobrze dla okolicy". Nabywcą jest Włoch.

– W przypadku ofert, o których informuje gmina, zdecydowaną większość, jakieś 90 proc., stanowią kupcy z zagranicy – słyszę od burmistrza. Wymienia Anglików, Francuzów, Niemców, osobę z Luksemburga, a także Brazylijczyków, często włoskiego pochodzenia.

Na jednym z filmów promujących program występuje kobieta (o włoskim nazwisku), która przeprowadziła się tutaj z 25-milionowego Sao Paolo. Brazylijczycy kupili też dużą posesję za 800 tys. euro, którą zamierzają przekształcić w B&B z ośmioma lokalami.

Z kolei Anglicy w trudno dostępnym górskim Romiti opuszczony klasztor zamienili na fabryczkę szkła i również B&B.

Burmistrz Giannini wylicza, że inwestycje z zagranicy sięgnęły już 2 mln euro.

Film o projekcie nakręciła telewizja niemiecka, a potem BBC, która w ramach popularnego na wyspach programu „Amanda & Alan’s" wyprodukowała dwusezonowy serial pt. „Italian job" o tym, jak się kupuje we Włoszech domy za 1 euro. Pierwszy sezon opowiada o posesji na Sycylii, a drugi o zrujnowanym budynku w Fornovolasco, w Garfagnanie. Po symbolicznej wpłacie 1 euro autorzy programu zlecili prace remontowe lokalnej firmie i filmowali przez kilka miesięcy.

– Śmialiśmy się trochę – opowiada geodeta Bertolacci. – Prace wykonywała firma mojego kuzyna, ale na użytek kamery trzeba było trochę poudawać, posypać pył tu i ówdzie. Prawdziwa praca odbywała się wtedy, kiedy ekipa nie filmowała.

Piękny dwupiętrowy budynek z wieżą stoi nad rzeką. Loreno oprowadza po odremontowanym domu z wanną na lwich łapach.

W jednej z pierwszych scen serialu „Amanda & Alan’s" pokazują mocno zapuszczone wnętrze domu, narzekają na smród. Jednocześnie na stołach i kredensach wciąż stoi porcelanowa zastawa po ostatnich mieszkańcach. Na regale trafiają na pudełko ze zdjęciami poprzedników, a także znajdują paszport. Odczytują przed kamerą: „Rosa Pucci, urodzona w 1923".

– Chcę sprawić, żeby po naszym remoncie wszystko tu wyglądało jeszcze lepiej niż kiedyś. Chcę, żeby duchy były dumne z tego miejsca – opowiada poruszona prezenterka Amanda Holden.

W internecie, w lokalnej prasie, znajduję informację na temat Rosy Pucci. Zmarła we własnym domu w 2012 r., w wieku niemal 90 lat. Kobieta nagle straciła przytomność i wpadła do płonącego kominka. Gazeta podaje, że być może zmarła chwilę wcześniej na skutek zatrzymania akcji serca. Nie miała dzieci.

BBC oczywiście kupiła jej dom tylko na użytek programu o domach za 1 euro we Włoszech.

Od Lorena dowiaduję się, że po zakończeniu eksperymentu stacja odsprzedała go po rynkowej cenie jakiejś amerykańskiej rodzinie, a pieniądze wpłaciła na fundację opiekującą się dziećmi z białaczką.

CHIŃSKI SEKRET

Pytam, dlaczego akurat w Garfagnanie projekt „dom za 1 euro" przynosi efekty, podczas gdy niektóre inne włoskie regiony radzą sobie gorzej.

– Bo tu jest pięknie, ludzie przyjeżdżają i postanawiają zostać – uważa geodeta Bertolacci.

Burmistrz Giannini dodaje, że sekretem jest mała liczba wymagań dla kupujących. Na przykład nie muszą się tu osiedlać. Grunt, żeby zabezpieczyli obiekt, a reszta przyjdzie sama.

Ale jest też inny sekret: Chińczycy.

– Przyjechali tu pierwsi. To oni wyjaśnili nam, jak zrobić ten projekt, nakręcili nawet 30-minutowy live na Facebooku w Chinach. Wcześniej oferowaliśmy domy za 1 euro firmom, żeby to one je odsprzedawały. Teraz sami zwracamy się bezpośrednio do ludzi na całym świecie, chociażby przez media społecznościowe, telewizję, gazety. Przypominamy, że warto u nas kupować nie tylko dlatego, że dom jest piękny i nasza gmina jest piękna, ale dlatego, że to jest Toskania, mają stąd zaledwie półtorej godziny do Florencji i godzinę do Pizy.

*

Redagował Mariusz Burchart

Nasza Europa

Projekt WYBIERZMY NASZĄ EUROPĘ współfinansowany jest przez Unię Europejską w ramach programu dotacji Parlamentu Europejskiego w dziedzinie komunikacji.

PE nie uczestniczył w przygotowaniu materiałów; podane informacje nie są dla niego wiążące i nie ponosi on żadnej odpowiedzialności za informacje i stanowiska wyrażone w ramach projektu, za które zgodnie z mającymi zastosowanie przepisami odpowiedzialni są wyłącznie autorzy, osoby udzielające wywiadów, wydawcy lub nadawcy programu. Parlament Europejski nie może być również pociągany do odpowiedzialności za pośrednie lub bezpośrednie szkody mogące wynikać z realizacji projektu.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Cóż, depopulacji Garfagnana to nie tylko opuszczone domy ale też, o czym autor nie wspomina, brak specjalistów do ich wyremontowania. To owszem, piękne widoki, ale też realne, przyziemne problemy, jak choćby problem z dotarciem do domu. Nikt nie dostarczy ci helikopterem zakupów, a reality jest takie, że domy wolnostojące są oddalone np 300 metrów od drogi. I jest tylko wąska ścieżka, bez wjazdu dla samochodu. A w małych mieścinach jest podobnie, pomiędzy domami są tzw “mulatiery” czyli ścieżki dla mułów, całe z śliskich, krzywych kamieni, pokryte liśćmi i mchem, i targaj nimi 6 butelek wody, materace na łóżka, stół. Klimat, zwłaszcza w Alta Garfagnana, jest nieprzyjazny. Co prawda latem jest fresco, ale zimy są nieprzyjemne, wilgoć, często pada. Domy są kamienne, chłodne, nie wszędzie doprowadzona jest woda. Jest też dzika przyroda, mocno dzika, inwazyjna, ze względu na klimat, i letni pobyt zamienia się w usuwanie wyrosłych akacji, koszenie trawy, usuwanie szkód po wichurach, doprowadzanie domu do porządku, bo całą jesień, zimę i wiosnę przyroda szaleje. Ogród znajdujesz zamieniony w puszczę. To ciekawy rejon dla kogoś, kto kocha takie klimaty, jest dużo źródeł z czystą wodą, dużo odosobnienia, pierwotność, brak cywilizacji ale dom tam stawia przed właścicielem nowe wyzwania. Jeśli przyjeżdża się na kilka tygodni w roku, trzeba mieć świadomość, że jego utrzymanie staje się wyzwaniem. Pozdrawiam.
    @Koszko123
    Dzięki za fachową ekspertyzę! Dom za 1Euro to wyzwanie dla młodych!
    już oceniałe(a)ś
    37
    0
    @Koszko123
    Z dwóch najlepiej ocenionych komentarzy pod artykułem dowiedziałem się więcej niż z artykułu.
    już oceniałe(a)ś
    68
    3
    @Koszko123
    No cóż, w ekonomii nie ma darmowych obiadów. Jeśli ktoś oferuje ci za 1€, coś co obiektywne warte jest kilkadziesiąt tysięcy razy więcej, to znaczy, że musi być tego przyczyna. Przyczyna jest dokładnie ta sama, dla której poprzedni mieszkańcy porzucili daną nieruchomość.
    już oceniałe(a)ś
    41
    2
    @Koszko123
    Kupno muła lub osła rozwiązałoby część problemów.
    już oceniałe(a)ś
    27
    1
    @JohnLocke1983
    Tak, przyczyna jest dokładnie taka sama, zwłaszcza kiedy poprzedni mieszkańcy wzięli i umarli ze starości, a ich potomkowie nie mieli takich możliwości pracy zdalnej jak dzisiaj. :)
    już oceniałe(a)ś
    8
    1
    @utios
    Obawiam się, że możliwości pracy zdalnej tam nie ma nadal. Ew. jakieś instalacje internetu radiowego. Zasięg komórkowy w wymienionych miejscowościach praktycznie żaden. Sprawdziłęm na mapie pokrycia. Pozostaje Starlink, ale to może wtedy lepiej przeprowadzić się na jakieś wyspy Pacyfiku albo do Buthanu ;-)
    już oceniałe(a)ś
    23
    0
    @Koszko123
    Dlatego też najlepiej jest sobie przyjechać do Toskanii na dwa tygodnie i do domu.
    już oceniałe(a)ś
    21
    0
    @chemik49.
    ciekawi mnie jacy młodzi wyskoczą z kilkuset tysięcy euro, żeby przeprowadzić się do miejsca gdzie nie ma pracy, ani niczego do roboty poza podziwianiem widoków
    już oceniałe(a)ś
    14
    0
    @Koszko123
    Romantyczna wizja domu na wielomiesięczne wakacje albo do pracy zdalnej jest na pewno kusząca. Ale to jest przeprowadzka na wieś. Taką prawdziwą wieś, a nie zabudowę łanową pod miastem.
    Wyzwaniem są zakupy, wizyta u lekarza, dojazd karetki (zapomnij), porządny internet. Odbiór śmieci, ścieków. Ogrzewanie, bo zimą, cóż, jest zimno i dla lokalsów to normalne. A jeszcze włoska kultura i powolne podejście do życia...

    Fachowiec, który kiedyś robił u mnie remont, opowiadał że to jego ostatnia robota w Polsce i wyjeżdżają z żoną do Toskanii i już kupili tam gospodarstwo. Ale oni oboje są ze wsi, dodatkowo on ma fach budowlańca w ręku, więc wiedzieli na co się piszą. Miastowi będą cierpieć.
    już oceniałe(a)ś
    21
    0
    @kazik66
    "... przyjechać do Toskanii na dwa tygodnie i do domu".
    To jest właśnie to, co potrzeba i wystarcza 99% ludzi bawiących się tą myślą o zakupie "domu za 1 euro".
    już oceniałe(a)ś
    6
    2
    Sam pomysł by ładować oszczędności życia w rudery na Sycylii czy nawet w Toskanii, jest też świadectwem pewnej bardzo szczególnej egzaltacji. Zapewne każdy z nas ma taki impuls,"ach, rzucić wszystko i wyjechać do pięknego, ciepłego kraju!" (ja też, kocham Sycylię, jeszcze bardziej Toskanię). Tylko za tym powinna iść racjonalna ocena faktów. Interior Sycylii to miejsce biedne, z zaniedbaną infrastrukturą, często wcale nie takie piękne ani bezpieczne. Ale nawet Toskania, to miejsce nie tylko "cukierkowe" (jak na powtarzanym tysiące razy foto-ujęciu jednego konkretnego gospodastwa na pagórku wśród cyprysów pod Pienzą), to także dość nijakie pipidówy pośrodku niczego, nawet jeśli w miarę malownicze. Trudno powiedzieć, co można tam robić nie będąc zakorzenionym w miejscowej kulturze, nie znając doskonale języka, nie mając minimalnych kontaktów włoskich. Taki dom kupić na wakacje? Przeliczając wszystkie koszty można przez kilkadziesiąt lat wynajmować piękne apartamenty w różnych miejscach! Zamieszkać na stałe? I co, wpatrywać się na Sycylii w zrudziałe od słońca pagóry, latem doznawać dzikich upałów, zimą marznąć (tam na ogół nie ogrzewania)? Nie mieć praktycznie więzi społecznych (miejscowi nie są szczególnie towarzyscy wobec napływowych, dobrze jeśli w ogóle odpowiedzą na buongiorno)? To miałoby jakiś sens gdyby się tam przenosić z rodziną mając jakąkolwiek pracę, perspektywy, włoskie przyjaźnie. Ale Polak może tam tylko pracować zdalnie (zakłądając że w jego pipidówie w ogóle będzie sprawny internet, co nie jest regułą). Nie dostanie żadnego etatu poza ewentualnie bardzo podrzędnym, chyba że jest akurat poszukiwanym specjalistą w rzadkiej dziedzinie. A co w razie choroby, w wypadku samochodowego (o co tam nietrudno)? Naprawdę trzeba szczególnej konstrukcji mentalnej w pod wpływem impulsu rzucać się na takie zakupy...
    @Zbigg
    Więcej, większość zakupów zagranicznych nieruchomości jest nieprzemyślana. Obserwuję kilka historii jak w miarę zamożni ludzie rzucili się na Hiszpanie - kupowanie nieruchomość za 80% oszczędności w kraju gdzie nie mogą kontynuować działalności gospodarczej ani dostać sensownej pracy, gdzie trzeba się pilnować by nie wpaść w niekorzystny system podatkowy w zamian za możliwość powieszenia 'no kupiliśmy na Costa del sol'. Dopiero na miejscu poznają okolice i zaczynają rozumieć że liczni noworuskie na ulicach nie przyjechały tam podziwiac sztukę, kultura sprowadza się do sklepu Prady i restauracji Michelin, a na dobrą stalowe jest to premium wioska.
    już oceniałe(a)ś
    28
    0
    @Zbigg
    Nie ma co się podniecać. Ilu ludzi w Polsce decyduje się na coś takiego? Nawet w najzamożniejszej Warszawie jest to nikły promil. Ot, taka ciekawostka.
    już oceniałe(a)ś
    6
    2
    @Zbigg
    100% racji. Nie można mylić życia z wakacjami. Zresztą, przekonało się o tym wielu, którzy wynieśli się na Mazury czy w przysłowiowe Bieszczady. To może być świetny pomysł, jeśli komuś to naprawdę pasuje. Żeby sprawdzić wystarczy wynająć sobie na rok dom w swoim wymarzonym miejscu i zobaczyć, czy rzeczywiście nam to odpowiada. Są ludzie, dla których życie w dziczy to rozwiązanie idealne, ale takich jest niewielu.
    już oceniałe(a)ś
    22
    0
    @Zbigg
    można nauczyć się języka i próbować się trochę integrować. Ale to raczej w okolicach wczesnej emerytury. Trzeba mieć też świadomość, że zimy są chłodne i deszczowe, ale jak ktoś ma trochę pieniędzy i nie wie co z nimi zrobić to zawsze to lepsze niż kupowanie co rok nowego samochodu i wakacje all-inclusiv na Dominikanie. Ja bym wolała jednak Toskanię ...
    już oceniałe(a)ś
    7
    1
    @margolcia
    A kto ci zabroni jechać na wiosnę do Toskanii na miesiąc, a w zimie na Dominikanę lub Seszele? To i tak wyjdzie taniej niż kupowanie i utrzymywanie domu.
    już oceniałe(a)ś
    15
    3
    Czekamy z niecierpliwością na opowieści o paniach Mariolach i panach Wojtkach z Toskanii, którzy oferują posiadłości za 1,50€ (0,50€ to na remont).
    już oceniałe(a)ś
    98
    4
    Mam 100 euro, chyba kupię sobie wieś
    Ale skąd wziąć martwe dusze?
    @PiekielnyPedro-dawniej.666
    Podbij do obatela Czarneckiego. Kabrioletem podwiezie, bo ma aktualnie dużo wolnego czasu. :D
    już oceniałe(a)ś
    27
    0
    @PiekielnyPedro-dawniej.666
    Się zgłaszam:)
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    ostatnio bylem w tamtym rejonie na wakacjach... bardzo spoko, ale warto wiedziec, ze to absolutnie nie jest klimat toskanii tylko gor i to dosc wysokich (wbrew temu co jest napisane)
    już oceniałe(a)ś
    69
    0
    >> Na poły dziką przyrodę przecinają z rzadka kamieniołomy, z których wydobywano marmur, rzeki i zapory, a także jeziorka z hodowlą ryb.<<

    Zajebiste te kamieniołomy, z których można wydobywać też rzeki i zapory a nawet gotowe jeziorka z hodowlą ryb, czyli tzw. stawy. :D
    @utios
    To zdanie jest poprawne, problem z czytaniem ze zrozumieniem?
    już oceniałe(a)ś
    12
    13
    @WAAC
    Po wyrazie "marmur" powinien być średnik. Wtedy nie byłoby problemu z czytaniem ze zrozumieniem.
    już oceniałe(a)ś
    16
    2
    @WAAC
    Poprawność a niechlujstwo to dwie różne sprawy.
    Możesz to sobie zobaczyć na przykładzie swojego wpisu: jest teoretycznie poprawny, ale niechlujny - po przecinku nie ma orzeczenia „masz”. :)
    już oceniałe(a)ś
    13
    3
    Tylko nie Chińczycy.
    @Dominik Łaciak
    Chińczycy sobie wybudują kopię. Paryż już mają.
    już oceniałe(a)ś
    8
    1
    Chciałabym zamieszkać za granicą mając dość wysoką Polską emeryturę. Może ktoś coś podpowie.
    @la_verdad_duele
    Jeśli byleś zatrudnionym (nie mylić z pracą) na kopalni, to możesz na emeryturze kupić sobie taki dom, wyremontować i jeszcze pomieszkać.
    już oceniałe(a)ś
    21
    7
    @la_verdad_duele
    Zostań (euro)posłem.
    już oceniałe(a)ś
    32
    4
    @la_verdad_duele
    Z polską emeryturą?
    To może Afryka?
    już oceniałe(a)ś
    26
    6
    @la_verdad_duele
    Koszty życia we Włoszech są niższe niż w Polsce. Tysiąc euro miesięcznie wynosi utrzymanie ( no chyba że ktoś ma bardzo wykwintne potrzeby), wraz z rachunkami. Za dom “prima casa”, gdzie żyjemy, i mamy rezydencję, nie płaci się podatku. Ubezpieczenie samochodu to średnio 700 euro. Plus podatek na drogi, ok 230. Ubezpieczenie zdrowotne, dla cudzoziemców, by korzystać z opieki medycznej, to 500 euro rocznie, tylko w Toskanii. Średni rachunek za prąd, normalne zużycie, pralka, zmywarka, ect, ok 100 euro co dwa miesiące. Woda, też 100 euro, za pół roku. Koszt kolacji w restauracji, lokalna, nie dla turystów, to max 25 euro na osobę. Jest wiele restauracji, które proponują “menu fisso” w porze lunchu, czyli kilka dań do wyboru, 11 euro. Żywia się w nich pracownicy, w przerwie podczas pracy.
    już oceniałe(a)ś
    57
    2
    @la_verdad_duele
    Za granicą? Poskarpacie lub lubelszczyzna. Lud z totalnie odmienną świadomością, ale da się żyć.
    już oceniałe(a)ś
    70
    4
    @Koszko123
    To by mi odpowiadało. Jak rozpocząć moje przesiedlenie? Może ktoś podpowie?
    już oceniałe(a)ś
    8
    3
    @Koszko123
    To taniej niż w Polsce.
    już oceniałe(a)ś
    10
    2
    @la_verdad_duele
    Zamow busa i pakuj manatki :-)
    już oceniałe(a)ś
    10
    0
    @PiekielnyPedro-dawniej.666
    Nie ma kraju "Afryka". Chodzi Ci przykładowo o RPA czy Republikę Środkowej Afryki, bo to dość skrajna różnica?
    już oceniałe(a)ś
    11
    6
    @von_golmkau
    O Kenię
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    @la_verdad_duele
    Bialorus?
    już oceniałe(a)ś
    9
    1
    @Koszko123
    W Polsce na wsi czy w małych miastach, jest jeszcze taniej. W Mediolanie lub innym cywilizowanym mieście na północy Włoch, ceny mieszkań i życia są wyższe niż w polskich dużych miastach. A ubezpieczenie samochodu w Polsce nie kosztuje 700 euro tylko 500 złotych.
    już oceniałe(a)ś
    11
    0
    @la_verdad_duele
    Poznałem kiedyś Polaka, który emeryturę spędza w Gambii. Nawet na lokalną, młodą gosposię jest go stać.
    już oceniałe(a)ś
    10
    0
    @la_verdad_duele
    Polscy ogarnięci emeryci pomieszkują na ...Tajlandii. Wynajmują mieszkanie na pare miesiecy np. zimowych i wtedy sa zupelnie inne (duzo nizsze) koszty wynajmów takich mieszkań.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    @Fobos
    A nie obawia się AIDS?
    już oceniałe(a)ś
    3
    3
    @la_verdad_duele
    Z ciekawości, byłeś księdzem czy górnikiem?
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @Ebenezer Scrooge
    Gość ma z 80 lat. Co sobie jeszcze użyje, to jego :)
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @Koszko123
    To zależy gdzie. Bo j mieszkam w Mediolanie i tu koszty życia są kosmiczne w porównaniu do Polski.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    @la_verdad_duele
    Najlepiej u Wojtka na Zanzibarze
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    @Wojofix
    Co trzy miesiące Tajlandię trzeba opuścić a uzyskanie prawa pobytu dla emeryta nie jest proste.
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    @la_verdad_duele
    Tylko Kambodża
    już oceniałe(a)ś
    2
    0