Z Urszulą Jabłońską, autorką książki "Światy wzniesiemy nowe", rozmawia Agnieszka Jucewicz
– Na długo przed napisaniem tej książki zaczęłam się interesować eksperymentami utopijnymi i komunami. I w miarę jak sytuacja na świecie i w Polsce się pogarszała, budząc we mnie coraz większą bezsilność, zdałam sobie sprawę, że nieprzypadkowo ciągnie mnie w tę stronę. Po prostu szukam alternatywy, ale też pocieszenia.
Wszystkie komentarze
Natomiast wątek że "może kiedyś nastąpi moment, w którym zostaniemy po prostu zmuszeni do przeprowadzki z miast" moim zdaniem dowodzi, że autorka chyba jednak nie przemyślała tematu do końca. W miastach żyje większość ludzi; jeśli kiedyś będą musieli z nich odejść, to te urocze wspólnoty albo zostaną oblężone, albo zwyczajnie zdeptane.
Jak ludzie będą musieli odejść z miast, to nie rozdepczą ich, tylko zjedzą.
Przecież większość ludzi podobno nie może obejść się bez mięsa.
Masz sto procent racji - te wspólnoty funkcjonują tylko dlatego, że równolegle istnieje cywilizacja, która gwarantuje im opiekę medyczną, bezpieczeństwo, zapewnia dostęp do kultury i możliwość powrotu w każdej chwili.
ciekawe kto zajmuje się śmieciami i ściekami
Oczywiści mówimy o konkurencji na poziomie fizycznego przetrwania.
To nie będą czasy radosnych, przyjaznych komun tylko plemion walczących o biologiczne przetrwanie i to na ograniczonym terytorium (a nie na sawannie gdzie tydzień trzeba by maszerować by spotkać inne plemię).
Nie wydarzy się nic czego nie znamy z historii.
Biologia i mechanizmy obronne człowieka są dokładnie takie same jak w czasach człowieka pierwotnego.
Ta chwilkę trwająca cywilizcja tego nie zmieniła - nie zachowujemy się tak z powodu względnego nadmiaru dóbr i narzuconych zewnętrznych ograniczeń (prawo, karanie) i to generalnie tam gdzie machizmy tych ograniczeń w miarę skutecznie obowiązują...
>Pomagali starszym w zakupach, troszczyli się o sąsiadów na kwarantannie, wysyłali lekarzom jedzenie do >szpitali.
Szpitali nie będzie.
I to będą ludzie, którzy będą wiedzieli gdzie zdobyć uzbrojenie, jak go używać, jak zabezpieczyć obóz przed napaścią sąsiedniej "komuny", jak i gdzie zdobywać leki i pożywienie. To będą czasy żołnierzy, proszę pani, a nie dzieci-kwiatów.
Natomiast to testowanie nowych metod na uprawę ziemi itp. jest bardzo ciekawe. Dobrze też, że nie ma tam liderów bo wtedy dochodzi właśnie do nadużyć. Ale widać, że te społeczności nie są idealne i nie mogą żyć obok systemu. Może lepiej tworzyć takie osiedla w miastach, ale tak, żeby pracowali tam naukowcy i społecznicy, ale bez tworzenia z tego wyodrębnionej sztucznej społeczności