Warto pochylić się nad losami Narodu, a więc głównie szlachty i jej spadkobierców –inteligencji oraz chłopstwa. Pamiętajmy jednak, że pańszczyzna nie była czymś koniecznym. Na zachód od Łaby pańszczyzny nie było. Były czynsze, znacznie wyższa efektywność gospodarstw chłopskich i wyższy poziom kultury społecznej. U nas pańszczyzna, ekonomicznie nieefektywna, to była chłopska nędza i bierność, po strasznych wojnach XVII i XVIII wieku. I tu Majmurek ma rację.
Równocześnie pamiętajmy, że uwolniony z pańszczyzny chłop dość szybko się bogacił i mnożył, a także osiągał żywą świadomość narodową. Powstania wielkopolskie i śląskie, a także wojna bolszewicka w 1920 r. – to już były zrywy chłopskie. Był Piłsudski – szlachcic, ale byli też Witos i Korfanty. Awans społeczny chłopstwa po II wojnie to również wynik wyniszczenia znacznej części postszlacheckiej inteligencji – rozstrzeliwanej przez Niemców i likwidowanej przez Stalina. Zwracam też uwagę, że w 1944 r., jak bolszewicy przyszli i zarządzili likwidację majątków, było ich już bardzo niewiele. Może 10 proc. stanu sprzed 20 lat.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
W ogóle wiele zawdzięczam lekturom. Parę lat przed Kruczkowskim zupełnym przypadkiem w moje ręce wpadło "Niebo w płomieniach" Parandowskiego, po którym (i po lekturze wielu innych książek czytanych przez młodego bohatera tej powieści) pożegnałem się z wiarą w Boga.
Na studiach leciałem już po klasykach marksizmu i współczesnych socjologach amerykańskich (którzy - wbrew pozorom - są bardzo postępowi). I odtąd fragmentem mojej osobowości jest negacja istnienia narodów (rozumianych w sensie obiektywnym) i bzdur o ciągłości kultur. Polskie chłopki szlachcic gwałcił w ramach prawa pierwszej nocy. Czemu ich potomkowie mieliby się przejmować bajaniami ich ideologów?
<<< I odtąd fragmentem mojej osobowości jest negacja istnienia narodów (rozumianych w sensie obiektywnym) i bzdur o ciągłości kultur. Polskie chłopki szlachcic gwałcił w ramach prawa pierwszej nocy. >>>
Widzę, że fragmentem Twojej osobowości jest również negacja rzeczywistości ;-P Ius primae noctis nigdy nie było znane w Polsce i jest dyskusyjne czy było znane w ogóle gdziekolwiek w Europie (być może przez krótki nas na przełomie XIII/XIV w kilku zakątkach południowej Francji, ale nie jest to pewne). Generalnie funkcjonujący do dziś jego stereotyp wymyślono w czasach Oświecenia na fali ogólnej mody na zmyślanie sobie różnych średniowiecznych przeżytków, z których można by się z wyższością ponabijać (tak samo wtedy wymyślono m.in. "autentyczne" pasy cnoty ect.).
Btw. akurat zarówno narody, jak i ciągłość kultur istnieją jak najbardziej obiektywnie; możesz oczywiście uważać, że mogłyby nie istnieć, albo nawet że lepiej by było gdyby nie istniały, natomiast negowanie faktu ich istnienia jest cokolwiek surrealistyczne ;-)
Trzeba jeszcze tylko rozstrzygnąć czyja wersja jest obiektywnie prawdziwa, jeśli chodzi o to, kto do tego narodu nie należy, co ostatnio jest gorącą dyskusją, he he.
Przepraszam ale sam widziałem wykuty w żelazie pas cnoty, z dwoma otworami (otworkami bardziej) na potrzeby fizjologiczne. Było to na zamku w Opocznie, niedaleko Hradec Kralove, w ówczesnej jeszcze Czechosłowacji. Był umieszczony w centralnym punkcie gabloty. Nie pamiętam niestety informacji umieszczonej na tabliczce. Jednak z pewnością był autentyczny.
1. Czy ja jestem Polakiem czy nie? Jak to niby rozstrzygniesz? Mówię po polsku, jest to mój język ojczysty. Podobnie jak język rodziców i dziadów. Jestem produktem kultury polskiej i jej szkolnictwa. Mimo to twierdzę, że nie jestem Polakiem i Polskę mam tam, gdzie słońce nie dochodzi. Czy zatem jestem Polakiem, a nie jest nim Amerykanin polskiego pochodzenia, który nie zna w ząb polskiego, ale uważa się za Polaka? Jak niby obiektywnie stwierdzić, kto jest Polakiem? A jeśli się nie da, to nie ma obiektywnie narodu polskiego.
2. To, że nie było prawa pierwszej nocy, to jest właśnie legenda. Są dowody, że takie zjawisko funkcjonowało. Niezbite dowody. Fakt, że nie z Polski, ale w naszym rejonie Europy stosunki społeczne były akurat bardziej dzikie niż w Europie Zachodniej, więc myślę, że to dość prawdopodobne.
BTW: oczywiście kultura też jest nieciągła. Co prawda, dzieci się uczą na Mickiewiczu, ale co niby Polska XVII-wieczna ma wspólnego z Polską dzisiejszą? Problemem Polski XVIII wieku było to, że mieszczaństwo było pozbawione praw, a pełnię władzy sprawowała szlachta z udziałem stanu duchownego. Dzisiaj kultura jest tworzona przez potomków chłopów, którzy w XVIII wieku nie mieli zielonego pojęcia o istnieniu kultury szlacheckiej, bo ich rozrywki polegały na chlaniu wódki w karczmie. Faszeruje się dzieciom głowy treściami programowymi układanymi centralnie przez MEN, a jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że istnieją głębokie różnice między wschodem a zachodem Polski, które w niejednym kraju mogłyby stać się argumentem do podziału kraju (i tzw. narodu) na dwa.
Ciagłość kultur nie istnieje tzn. istnieje tylko w takim sensie, jak ciągłość linii ewolucyjnych bo i kultury nieustannie ewoluują. Czy mamy coś wspólnego ze starożytnymi Rzymianami -poza tym, że przejęliśmy po nich w spadku parę wynalazków (głównie niematerialnych, jak prawo) oraz trochę słownictwa? Tyle samo, co z cynodontami, od których - jak wszystkie ssaki - pochodzimy. Natomiast nawet jeśli uznamy, że obiektywnie istnieje zarówno ciągłość kultur, jak i narody (co jest samo w sobie mocno dyskusyjne, bo samo pojęcie narodu jest mocno rozmyte i np. po rozpadzie Jugosławii zdarzało się, że jeden brat uważał się za Serba, a drugi za Chorwata), to wciąż nie wynika z tego, że są to jakieś obiektywnie dobre wartości, których należy bronić i z których należy być dumnym.
Niestety, spośród wystawianych ongiś w kolekcjach "autentycznych" pasów cnoty, najstarsze datowane są najodważniej na koniec XVIII wieku ;-)
Ja zas widzialem zelazna dziewice, ktora to tez tak naprawde zostala wymyslona w 19 wieku jako atrakcja do gabinetu strachu.
<<< Czy ja jestem Polakiem czy nie? Jak to niby rozstrzygniesz? >>>
W ogóle nie będę tego rozstrzygał, bo jest to wyłącznie Twoja sprawa (tj. Twojej samoidentyfikacji).
<<< Jak niby obiektywnie stwierdzić, kto jest Polakiem? >>>
Należy go o to zapytać. Jeżeli powie, że jest Polakiem, to znaczy że jest.
<<< To, że nie było prawa pierwszej nocy, to jest właśnie legenda. Są dowody, że takie zjawisko funkcjonowało. Niezbite dowody. >>>
Nie, nie ma takich dowodów, a już szczególnie "w naszym rejonie".
<<< Ciagłość kultur nie istnieje tzn. istnieje tylko w takim sensie, jak ciągłość linii ewolucyjnych bo i kultury nieustannie ewoluują.>>>
Ale ja też i niczego innego nie miałem na myśli :-)
Dziedzic rżnął którą chciał i żadne prawo nie było mu do tego potrzebne.
U nas, jak to u nas. Może i ius primae noctis nie było formalnym prawem, ale je ochoczo stosowano, a nawet go nadużywano.
To, co napisałeś, oznacza właśnie, że przyznajesz mi rację. Obiektywnie nie ma narodów. Są tylko jakieś zbiorowiska ludzi, którzy twierdzą, że należą do pewnego narodu. Ot, takie tam mają widzimisię. Subiektywną decyzją określają się jako Polacy. Co więcej, jeszcze w XIX wieku większość osób identyfikujących się dzisiaj jako Polacy nie miała zielonego pojęcia, że są Polakami. Przypomina mi się, jak to w pewnym filmie o odrodzeniu Polski wnuczkowie spierają się z dziadziem mniej więcej w taki sposób: "Dziadziu, a czemu mówisz, że nie jesteś Polakiem?" "A bo co to takiego ta Polska?" "A jak byłeś młody, w wojsku, to nie mówili ci, żeś Polak?" "Jak byłem w ruskim wojsku, to ruski byłem i za cara się biłem" i tak dalej w ten deseń. To, że dzieciom do głów szkoła wtłacza jakieś bajdury, nie oznacza, że istnieje historycznie ciągły, prawieczny Naród Polski. Oznacza to tyle, że inteligencja układająca programy szkolne i próbująca wtłoczyć je dzieciom do głów, ma takie złudzenie.
A co do prawa pierwszej nocy, kiedyś czytałem to i owo na ten temat i zdaje się, że są nie tylko jakieś wspominki w literaturze francuskiej i włoskiej, ale znaleziono nawet jakiś dokument prawny, zarządzenie miejscowego szlachcica, ze Szwajcarii bodaj. Jakby nie było, nie można mieć większych wątpliwości, jak byli traktowani w dawnej Polsce włościanie, bo to czasy historyczne i pozostało wiele wspominek o częstym używaniu biczyków przez ekonomów.
i są na to dowody (vide: "Dzieci Kazimierza", M. Garapich, nie tak znowu dawno).
Tzn. większość osób identyfikujących się jako Polacy w XIX wieku nie miałaby zielonego pojęcia, że są Polakami. Oczywiście nie mówię o 200 letnich Polakach, ale o potomkach chłopów, którzy w XIX wieku uważali się za - powiedzmy - ruskich.
... baca bacę zabił gównem. Kto nie wiezy niechaj biezy, jesce tam to gó... lezy.
Szlachta
to Ku Klux Klan.
<<< Obiektywnie nie ma narodów. Są tylko jakieś zbiorowiska ludzi, którzy twierdzą, że należą do pewnego narodu. >>>
A, teraz rozumiem - obiektywnie nie ma wiatru, są tylko masy powietrza, które się poruszają :-DDD
<<< A co do prawa pierwszej nocy, kiedyś czytałem to i owo na ten temat i zdaje się, że są nie tylko jakieś wspominki w literaturze francuskiej i włoskiej, >>>
Nie ma.
<<< ale znaleziono nawet jakiś dokument prawny, zarządzenie miejscowego szlachcica, ze Szwajcarii bodaj. >>>
Konkretnie istnieje dokument z końca XIII w. z południowej Francji, w którym mieszkańcy wsi wykupują się u miejscowego feudała prawdopodobnie właśnie od prawa pierwszej nocy, ale nie na pewno, bo napisane jest to nader niejasno.
<<< Jakby nie było, nie można mieć większych wątpliwości, jak byli traktowani w dawnej Polsce włościanie, >>>
Oczywiście, tylko akurat z ius primae noctis nie ma to nic wspólnego.
Zgodzę się co do ciągłości kultur jako zjawiska istniejącego obiektywnie. Naród w obecnym znaczeniu tego słowa jest tylko konstruktem wymyślonym - w dużym uproszczeniu - na potrzeby nowożytnych armii, konstruktem niebezpiecznym, bo wyradzającym się w nacjonalizm i szowinizm. Nie da się poza tym sensownie i jednoznacznie zdefiniować czegoś tak płynnego i niestałego jak naród.
Jarosław Dąbrowski o ile nie negował istnienia narodów jako takich, o tyle twierdził (nie on jeden zresztą), że narodowość jest kwestią swobodnego wyboru. I pamietajmy, że wielu ludzi, a nawet całych grup ludzi dokonywało takich wyborów na przestrzeni dziejów.
Takie prawo nie istniało, ale sądząc z zachowanych informacji, wspomnień i papierów u nas po prostu chłopki gwałcono.
Może nie wiedzieli bo były 3 zabory i trwało to ponad 100 lat, a poza tym byli ubogimi tumanami, których głównym problemem było przezycie na przednowku. Ale te argumenty powyżej to żywcem z propagandy stalinowsko-komuchowskiej.
Nie uważali się za ruskich, tylko za "miejscowych".
> Kiedy ta seria bzdur sie skonczy?
Może jak się pojawi jakiś potomek koczowników z nadwołżańskich stepów, którymi wszyscy jesteśmy?
Oto jestem.
Natomiast kariery robili - i owszem. Ikona prawicy, gen. Dowbor-Muśnicki zmienił wyznanie z katolickiego na protestanckie żeby w rosyjskiej armii awansować, Anders do rosyjskiej armii wstąpił w 1910 gdy w Polsce jeszcze były świeże wspomnienia rewolucji 1905-7...
A trudno, żeby chłop pańszczyźniany miał świadomość narodową, gdy za każde przewinienie bito go knutami (jak Szelę) i w szerokiej świadomości przygotowania powstańcze w Galicji (w 1946 r) miały służyć "Polakom" do utrwalenia pańszczyzny.
Co ty zresztą gadać o "narodowości" gdy po najazdach tatarskich całe Podhale było kolonizowane przez ludność z Niemiec? Wymienię tylko Barwałd, Inwałd, Tymbark i dziesiątki innych nazw wsi łącznie z brzmiącą po staropolsku "Wierzbanową" (w dokumentach to Hermanowa)!
Doradzam poważnie, bądźmy Polakami kulturowo ale Europejczykami politycznie.
Dzięki za ten wpis. Bądźmy ludźmi i przestańmy się wywyższać oraz gnoić innych.
W imperium rosyjskim polska szlachta musiala sie wykazywac szlachectwem, nie bylo automatu. Potwierdzenie nie bylo oczywiste, wielu rezygnowalo z powodow patriotycznych, wielu nie rezygnowalo z powodow podatkowych.
Troche boje sie tej polskiej "kultury". Zenkami mamy byc???
Pytanie: Czy aby na pewno Andrzej Wielowieyski jest potomkiem piastowskich wojów?
Odpowiedź: Nie to potomek Asterixa spowinowacony z Kajkiem i Kokoszem.
Dzięki za Twoje komentarze. Zarówno dotyczące naszej Wiary (kto, wie ten wie) jak i pozostałych, merytorycznie udanych. Pzdr z Junikowa!
Dlatego Zydzi uznają jedynie linie matki
Mama always rulez
Mamy mało czasu i sposobności, by zatrzymać nacjonalizm, głupotę i KK. Dzięki za wsparcie! W górę serca....! No i mam dług wobec Poznania. To całe moje życie.
Czy ja wiem czy przez rozpasanie.
Nie przez żadne rozpasanie tylko nieszczęśliwe położenie geopolityczne. A co do gadania miały warstwy chłopskie w Rosji?
Była natomiast na wschód od Łaby - tj. oprócz Rzeczypospolitej, w Prusach, Brandenburgii, Saksonii, Badenii, Bawarii, całym Cesarstwie (Austria, Czechy, Węgry etc.), części Włoch, Europie "osmańskiej (cały prawie Półwysep Bałkański) i w Rosji. Czyli, reasumując, na znacznej większości obszaru kontynentu...
<<< Były czynsze, znacznie wyższa efektywność gospodarstw chłopskich i wyższy poziom kultury społecznej. >>>
Była też - w przypadku większości państw zachodnioeuropejskich, nie znających już wtedy pańszczyzny u siebie - przymusowa praca milionów niewolników (de facto) w zamorskich koloniach.
Nie tylko w koloniach. W metropoliach uchwalano "prawo o włóczęgostwie" a manufaktury zapełniały się rękami do pracy niekoniecznie tak, jakby to chcieli widzieć miłośnicy teorii "niewidzialnej ręki rynku". Również w Hiszpanii rozwój nie był typowy dla reszty tego, co na zachód od Łaby (południe było biedne bo wszystko zależało tam od szlachty).
Co mają zamorskie kolonie do naszej pańszczyzny? My też mieliśmy pretensje do posiadania kolonii. Vide Liga Morska i Kolonialna.
Mieć niezrealizowane marzenia to jedno, a drugie to trzymać takie wyspy cukrowe na Atlantyku (Francja, Anglia, Holandia, Portugalia) - gdzie trafiała większość murzyńskich niewolników w XVII/XVIIIw. i rzadko kiedy przeżywała rok.
Tylko, że w Cesarstwie Habsburgów pańszczyznę zlikwidowano już w XVIII w.
Polskę też zlikwidowano w 179r. No i?
<<< Co mają zamorskie kolonie do naszej pańszczyzny? >>>
To, ze wyzysk chłopów pańszczyźnianych byl bardzo ciężki, a wyzysk niewolników zamorskich - jeszcze o wiele cięższy.
<<< My też mieliśmy pretensje do posiadania kolonii. Vide Liga Morska i Kolonialna. >>>
Ależ to już przecież XX wiek, kiedy o pańszczyźnie i feudalizmie dawno nikt nie pamiętał...
Poczytaj o Szolc-Rogozińskim i zastanów się, czemu takie cóś ma ulicę w Warszawie. Może zrozumiesz, że bycie wyzyskiwanym nie znaczy, że istota ludzka rozumie, że nie należy wyzyskiwać. Polski umysł zniewolony był tak samo imperialno-kolonialny, jak umysły tych, którzy sobie podporządkowali terytorium RP Obojga Narodów (stąd przewrotny tytuł Miłosza). Tylko chwilowo byliśmy w lidze okręgowej. Gdyby u nas mogły istnieć takie plantacje, jak na Karaibach albo na południu stanów, to byśmy mieli taki sam model niewolnictwa. Jeśli chodzi o okrucieństwo wobec zniewolonych, to też kwestia względna - tam były miliony ludzi porwanych i ich potomków utrzymywanych w "obcości" poprzez odmawianie im człowieczeństwa, u nas dziesiątki milionów trochę uczłowieczonych maszyn rolnych i budowlanych. Okrucieństwo Brytoli wobec Irlandczyków, Indusów, czy zbuntowanych niewolników bywało porównywalne. Za to, masz rację, systemowo "czarne niewolnictwo" było apogeum zła naszego gatunku aż do wyczynów hitlerowców i stalinizmu.
Polskie kolonie zaczynały się na wschód od Bugu i ciągnęły aż do Smoleńska i Perejesławia. Za morzami też polski wasal miał kolonie: Tobago i Gambię.
'Była też - w przypadku większości państw zachodnioeuropejskich, nie znających już wtedy pańszczyzny u siebie - przymusowa praca milionów niewolników (de facto) w zamorskich koloniach.'
W UK jeszcze na przełomie 18 i 19 wieku spora część matrosów Royal Navy była 'werbowana' do służby poprzez tzw. press gangs, w sumie nie tak odległe w swej działalności od polowań na niewolników. BTW, w sumie każdy pobór do wojska to coś jak przymusowe robienie gladiatorów z niewolników w starożytnym Rzymie.
" Okrucieństwo Brytoli wobec Irlandczyków, Indusów, czy zbuntowanych niewolników bywało porównywalne."
Widać, że nic nie wiesz o sytuacji niewolników na tzw. wyspach cukrowych na Antylach (należących do Anglii, Francji, Holandii, Hiszpanii) - to były umieralnie, gdzie niewolnik rzadko kiedy przeżywał rok. W XVIIIw. do Ameryki przewieziono 6 mln niewolników - z tego na Antyle 3,2 mln. Do Ameryki północnej zaś 300 tys. Tak podaje E. Rostworowski w: Historia powszechna wiek XVIII s.37.
<<< Tylko, że w Cesarstwie Habsburgów pańszczyznę zlikwidowano już w XVIII w. >>>
Bynajmniej - dopiero w 1848.
<<< Polskie kolonie zaczynały się na wschód od Bugu i ciągnęły aż do Smoleńska i Perejesławia. >>>
Nie, nie były to kolonie. Co łatwo poznać po tym, że 1mo nie zostały przez Polskę podbite a przyłączyły się - razem z WKLitewskim - całkiem dobrowolnie, 2do ich ludność, zależnie od stanu, miała identyczne prawa i obowiązki co w reszcie państwa, 3tio nie były w żaden sposób rabunkowo eksploatowane ekonomicznie lub w inny sposób na rzecz reszty państwa.
Ot tej strony patrząc, to Polski nie było w ogóle od 1795r.
Ale o dyskryminacji, nierównościach, wyzysku chłopów i pracowników, negowaniu praw kobiet, niewolnictwie ekonomicznym jak najbardziej. Formalne zniesienie pańszczyzny nie uchroniło wielu potomków "włościan" przed niedolą, pracą mieszkaniem w fatalnych warunkach, zwłaszcza na saksach, czy w dużych ośrodkach przemysłowych. XIX wiek był pod wieloma względami paskudny. Zgadzam się, że w Prusach, a potem w Niemczech było może lepiej niż w Rosji i pewnie niż w Austro-Węgrzech, przynajmniej większość umiała pisać, czytała gazety i coś wiedziała o swoich prawach.
W takim razie rabacja galicyjska nie miała miejsca w Polsce, a w Austrii :-)
No i jeszcze w Galicji. Masakra.