– 1 września wszyscy byli megaprzejęci, a my świętowałyśmy. Zrobiłyśmy sobie imprezkę, włączyłyśmy hity tego lata, tańczyłyśmy i cieszyłyśmy się, że nigdzie nie idziemy – opowiada Edyta, matka córek w zerówce, piątej i siódmej klasie.
– Super, ale ja tak nie mogę, nie mam czasu, i mieszkanie mam za małe – mówili znajomi Aliny z Warszawy.
– O, to wzięłaś sobie na głowę... – dziwili się sąsiedzi Ewy na wsi w zachodniopomorskim.
– Jak zostawisz nastolatka w domu i nie będzie nad nim bata, będzie robił, co chce – przestrzegali znajomi Izabelę spod Warszawy.
Wszystkie komentarze
A druga strona medalu - córka przyjaciółki po liceum w trybie domowym, ledwo zdała maturę... coś za coś.
Sam miałem w dzieciństwie trudności w kontakcie z równieśnikami, które nasilały się w przedszkolu i szkole. Nie mam z tych miejsc dobrych wspomnień, raczej traumę i poczucie zmarnowanego potencjału.. Dopiero w szkole średniej udało mi się odblokować, rozwinąć społecznie (choć nie z typowymi dla pozbawionych towarzystwa dzieci problemami) i zainteresować uczeniem się. Nie chcę myśleć o tym, co by było, gdyby.. ale nie ma co jednoznacznie stwierdzać, że szkoła jest najlepszym rozwiązaniem na izolację społeczną - u mnie ją potrafiła wręcz pogłębić. A edukacja domowa wcale nie musi oznaczać zamknięcia samotnego dziecka w czterech ścianach przed komputerem.
Jest też druga strona medalu. Przepełnione szkoły. Krytykowany pruski model edukacji odmierzanej dzwonkami. Brak indywidualnego podejścia. Są zalety oraz wady ED.
Nie tylko w szkole dziecko spotyka inne dzieci - są jeszcze zajęcia sportowe, muzyczne, harcerstwo i masa innych zajęć "socjalizujacych". Szkoła ma za to totalnie bezsensowny i przestarzały model nauczania, sfrustrowanych nauczycieli i problemy organizacyjne - jak najszybciej należałoby zacząć o tym rozmawiać...
NIby tak, ale jeśli chodzi o ochronę zdrowia, to skąd dziecko ma brać rówieśników, jeśli nie ze szkoły? Przeciez nie z podwórka, bo tam tez wirus szaleje.
Dzieci po długotrwałej edukacji domowej też mają często problemy - z wkroczeniem w standardowy świat. Bardzo poważne. I nie tylko towarzyskie.
W szkole bywa trudno, ale jeśli rodzice są przy dziecku i ono dostaje wsparcie, może pokonać prędzej czy później trudności - czy z nauczycielami, czy rówieśnicze. Jeśli rodzice tego nie potrafią, to edukacja domowa także nie jest dobrym wyborem.
Radą na to jest posłanie dziecka do dobrej szkoły i naprawdę takich nie brakuje. .Dodatkowe zajęcia nie są najlepszym pomysłem w dobie koronawirusa.
Poza tym trzeba mieć kompetencje do ED. Rodzice często mają wygórowane mniemanie o własnych umiejętnościach. Zgadzam się, że większość nauczycieli w szkołąch publicznych ma poglądy i metody z czasów króla Ćwieczka, a za chwilę,, gdy nowy minister zarządzi jedynie słuszne programy, naprawdę trzeba będzie główkować, co robić, żeby dziecko się jednak czegoś nauczyło.
Masz rację w wielu punktach. Jedno mnie tylko zastanawia, czy starczy tych dobrych szkół dla wszystkich? Co jeśli jest po drugiej stronie miasta? Lub ma zawrotne czesne?
Publiczne szkoły należy zreformować, i to ostro. Zacząć płacić godziwie nauczycielom - niech będzie jakaś pozytywna selekcja do zawodu, obecnie nauczyciel to zawód ostatniego wyboru, dla ludzi z niską punktacją a maturze. To skandal.
"Większość nauczycieli ze szkół publicznych ma poglądy..., itd.".
W przeciwieństwie do przemądrzałej komentatorki, tak?
Moja żona też, zapewne, ma poglądy z czasów króla Ćwieczka (i moi rodzice - nauczyciele).
Idź i ucz sama. Aha, nie umiesz...
I zapominasz o podstawie programowej i wytycznych.
Nie obrażaj nauczycieli ze szkół publicznych, proszę...
Chyba nikt nie chciał tu nikogo obrazić - winny jest system, nie nauczyciele!!
Zabrzmiało to jednak inaczej...
A może taka wersja:
"Są nauczyciele, którzy mają poglądy jak za króla Ćwieczka" albo "część nauczycieli minęła się z powołaniem". Nie byłoby lepiej ? Byłoby, prawda ? Bo to właściwie byłaby prawda.
Generalizowanie jest zawsze niebezpieczne i... nieładne po prostu.
a ja znam sporo osób po szkołach systemowych, które nie poradziły sobie w dorosłym życiu - i co w związku z tym? Argument na poziomie "znajoma lekko przeszła covida, więc to całe zamieszanie ze szpitalami to ściema". Jeśli szkoła systemowa nauczyła cię, że jednostkowy przypadek świadczy o ogóle, to raczej ci się nie przysłużyła. Każdy model nauczania ma plusy i minusy, a ten pruski obecny w polskich szkołach zdecydowanie nie przygotowuje do dorosłego życia.
ED - jeśli możliwe
emigracja z tego katolandu w cywilizowane miejsce
Zgadzam się w 100%
Wbrew pozorom ED dotyczy głównie oszołomów religijnych, których nauka w szkole dyskryminuje. Znam kilku rodziców z ED, po pierwsze kobieta tam zajmuje się domem i edukacją, po drugie wszyscy są za likwidacją aborcji i nawracaniem kraju.
To teraz policz, ile czasu dzieci siedziały w szkole, zapewne nieprzystosowanej do dys-wszystko+ADD? 8h dziennie? Ten czas poświęciłyby na naukę w domu (w skupieniu i własnym rytmie) plus w/w korki i po 15 byłyby wolne, i one, i Ty!
A sobą musi się teraz sam zająć. Prywatna edukacja jeszcze jakoś ujdzie, gorzej będzie z prywatną armią i służbą zdrowia. Pińcet plus może nie wystarczyć.
Ale jeśli ktoś może ustrzec swoje dziecko jednocześnie przed podwyższonym ryzykiem zarażenia oraz indoktrynacją kato-faszystowsko-bolszewicką to niech to zrobi. Tylko kto sobie może na to pozwolić? Chyba tylko niewielu...
Z pierwszą częścią zgadam się w 100% - jest świetna. Natomiast w drugiej zapominasz o umiejętnościach społecznych i tak już zmasakrowanych przez internet. W nauczaniu domowym dzieci ich na pewno nie nabędą.
Chyba nie miałeś nigdy kontaktu z dzieciakiem z ED, jak mniemam.
Nie rozumiem tych, którzy minusują. Przecież istnieją gotowe, sprawdzone sposoby leczenia domowego: np do pieca na trzy zdrowaśki.
Przyda się, z podaniem nazw encyklopedii zdrowia i podręczników do pediatrii. Jak lekarze znów powiedzą, że mają pacjentów gdzieś, a to sezon chorobowy, to każdy rodzic znów będzie pediatrą czy mu się podoba, czy nie. Stawiałam diagnozę dziecku i wrogowi tego stresu nie życzę.