Prelekcja nosi tytuł „Tajemnica psychiki. Nauka i człowiek”. Kołchoz, sala brudna, zimna, duszna, pełna, gwarna. Na ścianie ikony Lenina i Breżniewa przedzielone wymalowaną na papierze pakowym obietnicą wykonania planu pięcioletniego w trzy lata; wyżej – hasło: „Nauka masom!”. Dalej – wielka fotografia Jurija Gagarina w skafandrze kosmonauty i napis: „W Kosmos latał, Boga nie spotykał”.
Wchodzi on. Nikt go nie zauważa. Tak chciał. Staje na środku niewielkiej sceny, wspiera dłonie na oparciu krzesła. Cicho przygląda się widowni, cicho odsuwa krzesło od stolika i siada. A potem – jak walnie pięścią w stół! Zaraz nad dwiema setkami kołchoźników wznosi się już nie tylko obłok oparów przetrawionej cebuli i samogonu, ale równie niewidzialna chmura ciszy, ni to przelękłej, ni to zaciekawionej.
Wszystkie komentarze
Zwyczajny miglanc hipnotyzer zbił fortunę na ciemniakach i chorych "gotowych raka leczyć lewatywą z chilli" czyli capsaicyną.
Dzisiaj - gdy sobie i swoim dzieciom - nie pomógł i szydło wyszło z worka, że robił w konia tysiące naiwnych Lachów... odin, dwa, tri... nikt niczego nie pamięta.
Polska cudami słynąca, uzdrowicielami i egzorcystami...
Ruski był, to kopał i bez tego...
Mnie walił pięściami
U mńe iskry sia sypali jak w hucie ! Kot sia jeżyli ! Teściu mńe kopał !
Mam wrażenie, że ty, Michalik, śmierdzisz jeszcze bardziej cebulą, na dodatek tą załganą, katolicką.