Nigdy żadne horrory cię tak nie przerażą, żadne kryminały tak tobą nie wstrząsną, a żadne pornosy tak nie zniesmaczą jak porządny serial polityczny. Czymże bowiem są potwory i mutanty, czymże straszliwe morderstwa i szatańskie perwersje w porównaniu z działaniami ludzi mieniących się politykami?
Jeśli kto sądzi, że zabieram się do pisania o najnowszym i zarazem ostatnim sezonie serialu „House of Cards”, ten ma absolutną rację, niestety.
Przez pięć lat śledziłem lojalnie dzieje małżeństwa Underwoodów, opowieść o nieznającym granic manipulacji zbrodniczym Franku i jego zimniejszej niż Królowa Śniegu żonie Claire. Śledziłem zajadle wszystkie ich machinacje i życzyłem im straszliwej klęski, okrutnej śmierci, a przynajmniej wieloletniego więzienia, czekając cierpliwie, aż sprawiedliwość ich dopadnie, aż los się wypełni. Nie wpadłem jednak na to, że można ukarać ich, kręcąc tak cudaczny sezon finałowy, który unieważnia cały trud wkładany przez aktorów w granie, a nade wszystko trud nas, widzów, czyli wyborców, w śledzenie tej opowieści. Bo czymże jest oglądanie filmów, jak nie głosowaniem na aktorów, scenarzystów, reżyserów, kimże my, widzowie, jesteśmy, jak nie elektoratem artystów?
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Generalnie brzydzę się mizoginią, ale ostatni sezon HoC pokazuje jaka szajba odbiła w Holiłud pod wpływem "mee too". Tak bardzo chcieli pokazać siłę kobiet, że wyszła z tego kompletna bzruda. Ciąża Clare rozłożyła sezon na łopatki. Jedyny ciekawy wątek to sfingowanie śmierci Kathy Durand. Najlepszy odcinek to stypa po niej. I postać Pietrova. Reszta jest słaba.
Odcinek ze stypą był najlepszy!
Jane miała być (bo średnio to wyszło w praktyce) reprezentantem "deep state", wysoko postawionych szych z agencji wywiadowczych o nieokreślonej ale wielkiej władzy, odpowiadającymi przed niewiadomo kim o ile w ogóle (bo na pewno nie przed prezydentem). Ten wątek miał potencjał na bycie naprawdę interesującym ale niestety przegrał ze zrobieniem z ostatniego sezonu manifestu niepełnosprawnych umysłowo feministek. Sorry, piszę to jako liberał i ktoś tak odległy od prawicowego psychiatryka jak to tylko możliwe ale takie seriale to tylko amunicja dla prawdziwych prawicowych psycholi.
A samej Claire, gdyby nie daj Boże, autorom przyszła chęć kontyuowania roboty, pozostaje (o ile dzięki jej polityce Ziemia przetrwa), wydać wojnę obcej cywilizacji i to w bardzo odległych zakątkach Kosmosu.
Franku. Non stop. Francis to Francis tamto. Porazka niestety. Zepsuli dobry serial.