W obozie w Kozielsku oficer NKWD zapytał: - Czy sławny Wołkowicki, to wasz krewny? - To właśnie ja sam - odparł generał

Czy można być bohaterem dwóch armii; armii państw od pokoleń walczących ze sobą na śmierć i życie? Polscy żołnierze pokazali, że to możliwe. Przeszli do narodowego mitu Rosjan jako oficerowie carskiej marynarki wojennej w jej największej bitwie morskiej. W odrodzonej po 1918 roku Polsce jeden z nich dosłużył się stopnia generała, drugi - wiceadmirała (wiceadmirał po drodze był jeszcze naczelnym dowódcą floty trzeciego państwa).

Jerzy Wołkowicki urodził się 22 maja roku 1883 w Proszewie, w powiecie węgrowskim. Był synem agronoma Tadeusza Wołkowickiego i Marii z Muchlińskich. Gimnazjum - klasyczne - ukończył w Grodnie, a od roku 1901 kształcił się w carskim Korpusie Morskim w Petersburgu. Po II wojnie światowej, na emigracji, Wołkowicki opowiadał Catowi-Mackiewiczowi, że na początku swej marynarskiej kariery pływał na Morzu Północnym na niewielkim statku strzegącym odbywających tam gody wielorybów. Wielorybie gody wykorzystywali bowiem norwescy rybacy i dokonywali rzezi morskich ssaków. Cat z właściwą sobie dezynwolturą ochrzcił Wołkowickiego obrońcą wielorybiego węzła małżeńskiego. Rejsy na okrętach straży granicznej były częścią praktyk marynarskich w Korpusie Morskim.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Takie byly losy Polakow, mam podobnych przodkow choc nie tego formatu. Szkoda, ze ci ludzie z dawnych kresow dzis sa tacy (najczesciej) jak Jaroslaw Kaczynski, wsrod nich nie ma i nie bedzie takiego jak Wolkowicki.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Super artykul. Przeczytalem z zapartym tchem. Oby więcej takich. Dzieki.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Drogi prowadzące do wolnej, niezależnej Polski w meandrach naszej historii przybierały różny kształt. Raz były autostradami, a nieraz tylko ukrytymi w gąszczu tej historii, niewidocznymi ścieżkami. Nieistotne więc jest, gdzie tkwili cisi bohaterowie. Istotne było zawsze to, gdzie umiejscowili swoje serce. One zawsze było związane z Polską.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Bardzo ciekawy artykuł. Oby więcej takich. Ja jednak nie jestem pewien, czy termin "archipelag" jest własciwy dla wysp Cuszima.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Autor się chyba trochę rozpędził. W 1919 we Francji była armia gen. Hallera nie Andersa (nota bene, Wł. Anders był wtedy podpułkownikiem Armii Czerwonej, wcześniej rotmistrzem w Armii Carskiej, natomiast w 1920 zatwierdzono mu stopień majora, a potem podpułkownika w Wojsku Polskim).
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    język tego tekstu jest tragiczny miejscami, chyba zupełnie pominięto korektę
    już oceniałe(a)ś
    0
    2